Jedna z najbardziej wciągających gier ostatnich lat właśnie stała się jeszcze lepsza. Czwartego kwietnia światło dziennie ujrzała duża aktualizacja do...
Jedna z najbardziej wciągających gier ostatnich lat właśnie stała się jeszcze lepsza. Czwartego kwietnia światło dziennie ujrzała duża aktualizacja do FTL zatytułowana po prostu „Advanced Edition” (jednocześnie tytuł ten zadebiutował na iPadzie). To dobra okazja, żeby przypomnieć tę pozycję osobom, którym przeszedł koło nosa, a także poświęcić parę akapitów dodatkowej zawartości.
Czym jest Faster Than Light? To typowy przedstawiciel gatunku rogue-like (tak zwany „rogal”) z elementami RPG i space sim. Kierujemy załogą statku kosmicznego. Naszym zadaniem jest dostarczenie resztkom wojsk Federacji informacji na temat Rebeliantów. Musimy przebyć osiem sektorów, podzielonych na układy planetarne. W tym celu dokonujemy skoków przy użyciu tytułowego napędu FTL.
W czym tkwi magia Faster Than Light? Nasza przygoda zawsze jest inna – zdarzenia, przeciwnicy, rozkład układów, wszystko generowane jest losowo. Jednocześnie nie możemy zapisać gry i wczytać stanu w razie niepowodzenia w bitwie. Po przegranej musimy zaczynać od początku (dla doświadczonej osoby dotarcie do ostatniego sektora to około godzina nieprzerwanej zabawy). Jedynym stałym współczynnikiem który rozwijamy to… nasza wiedza o grze. Musimy wiedzieć jak planować walkę, podróż, kiedy się wycofać, a kiedy prowokować. Potrzebne jest też trochę szczęścia, żebyśmy mogli w pierwszym etapie zabawy rozwinąć swój statek i nie natknąć się na wrogów nie do pokonania.
Wszystko rozbija się o to, w jaki sposób szacujemy ryzyko. Może się okazać, że walka z potężnym przeciwnikiem spowoduje więcej zniszczeń, niż korzyści, nawet jeżeli wygramy. Trzeba być więc ostrożnym, ale przede wszystkim mieć oko i szanować adwersarzy, mając na względzie, że również w walce pewną rolę odgrywa czynnik losowy.
Nasz statek możemy rozbudowywać i rozwijać. Zazwyczaj zaczynamy z podstawowym uzbrojeniem i bez dodatkowych systemów. Z czasem będziemy mogli jednak znaleźć, albo kupić dodatkowe części, które pozwolą nam na przykład na używanie dronów (ofensywnych i defensywnych), maskowania, hakowania, przeprowadzania abordaży (beam me up Scotty!), itd. Jest wiele sposobów na to, żeby grać w FTL i każdy dobry. Steam twierdzi, że spędziłem przy tym tytule 11 godzin, ale sporo bawiłem się w trybie offline (np. w podróży). Co najbardziej frustrujące, ostatniemu bossowi zawsze zostaje tylko kilka punktów życia.
Okej, pora przejść do omówienia Advanced Edition. Przede wszystkim, z miejsca byłem zaskoczony tym, że od razu można się natknąć na świeżą zawartość. I to bez korzystania z nowych systemów statku czy zwiedzania nowych układów gwiezdnych. Nawet klasyczne mechanizmy zostały odświeżone – dodano np. ładowanie niektórych broni laserowych czy zupełnie fajnie pomyślane drony, których nie było wcześniej.
Jednocześnie na nowo odkryłem ten specyficzny rodzaj radości przez łzy, jaką rodzi umieranie przez niewiedzę. Wydawało mi się, że już dużo wiem o FTL, ale nowe wydarzenia, nowa rasa i nowe systemy zaskoczyły mnie po raz kolejny i mimo niezłego ciągu, zostałem zestrzelony gdzieś w siódmym sektorze.
Jednocześnie mam wrażenie, że nieco zbalansowano rozgrywkę. Dodano poziom „hard”, przy czym „normal” jest chyba obecnie czymś pomiędzy starym „łatwym” a rzeczonym „normalnym”. Już nie mogę się doczekać aż sprawdzę świeży, podobno wręcz masochistyczny, ostatni poziom trudności.
Jeżeli do tej pory nie sprawdziliście Faster Than Light, to macie świetną okazję, żeby to zrobić. Advanced Edition sprawia, że gra jest jeszcze lepsza – bogatsza, lepiej wyważona. To po prostu spore DLC, z tą różnicą, że udostępniane za darmo. Śmiało mogę stwierdzić, że to jedna z najbardziej uzależniających produkcji niezależnych z jakimi miałem styczność. Niech Was nie zraża fakt, że gra ma już prawie dwa lata na karku – warto, warto i jeszcze raz warto. Przygotujcie się jednak na widok kolejnych statków rozbijanych w drobny mak w akompaniamencie frustracji.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu