Gry

Powrót do Diablo IV po roku – pierwsze wrażenia z dodatku Vessel of Hatred

Patryk Koncewicz
Powrót do Diablo IV po roku – pierwsze wrażenia z dodatku Vessel of Hatred

Zabierzcie ze sobą wygodne buty i antidotum na jad węży – ruszamy do starożytnej krainy Nahantu.

Choć Diablo IV okazało się w gruncie rzeczy grą całkiem udaną, to moja przygoda z Sanktuarium zakończyła się niedługo po premierze. Teraz powracam do niej z powodu nadchodzącego dodatku Vessel of Hatred, który w końcu przynosi długo wyczekiwany powiew świeżości. Spędziłem kilka godzin w gęstych lasach krainy Nahantu, a oto moje wstępne wrażenia.

Witajcie w ojczyźnie spirytystów

Dodatek Vessel of Hatred to przede wszystkim zupełne nowy region, bazujący na mrocznych gęstwinach, zapomnianych cywilizacjach i ruinach pełnych odrażających kreatur. Po stepach, pustyniach i mroźnych bezdrożach (które zdążyły się już przejeść) przyszła pora na egzotyczną dżunglę. Kraina Nahantu – szczególnie w leśnych partiach – jest klimatyczna i całkiem miła dla oka. Porośnięte mchem fragmenty pradawnych świątyń, utrzymana w kolorach zgniłej zieleni roślinność i przemykające tu i ówdzie gady mogą się podobać – podobnie jak „miasteczka” i osady tubylców.

Nieco gorzej jest z podziemiami. Te wydają się wtórne i próżno w nich doszukiwać się większej oryginalności. To te same lochy znane z podstawki, z nutą roślinności opętanej piekielnymi siłami. Tam napotkamy liczne warianty wężopodobnych przeciwników, posługujących się wszelkiej maści atakami, które opierają się na truciznach i kwasach.

Blizzard wykorzystał więc wszelkie standardowe w kulturze popularnej motywy, kojarzące się z dzikimi plemionami, żyjącymi w zapominanej przez cywilizację dżungli. To jednak miła odskocznia od lokacji z podstawowej wersji gry.

Spirytyści – siła natury i moc Duchowych Strażników

Vessel of Hatred to także nowa klasa postaci, czyli wspomniani spirytyści. To potomkowie starożytnej cywilizacji i rdzenni mieszkańcy Nahantu, którzy czerpią z natury garściami. Spirytyści są mistrzami walki wręcz i posługują się różnymi odmianami glewii, dopakowanymi mocami Królestwa Duchów. Co to oznacza w praktyce? Cóż, powiedziałbym, że to połączenie Druida i Łowcy. Spirytyści korzystają bowiem głównie z kombinacji bezpośrednich ciosów i wiążą wroga walką wręcz, ale posługują się również umiejętnościami dystansowymi oraz mechanizmami ucieczki, takimi jak teleportacje czy uniki – miałem wręcz wrażenie, że niektóre animacje są żywcem wyjęte ze wspomnianych klas.

Ciekawym – choć ponownie trochę skopiowanym – elementem są Duchowi Strażnicy. Ta mechanika odblokowywana jest po osiągnięciu 15 poziomu i polega na możliwości przyzywania zwierzęcych pomocników, takich jak Jaguar, Goryl, Orzeł czy Skolopendra. Każdy z przywoływanych Strażników cechuje się odmiennym zestawem umiejętności, komponującym się z wybraną gałęzią drzewka rozwoju.

Nie jest to więc klasa szczególnie odkrywcza, ale w grze sprawuje się nieźle, głównie za sprawą mechaniki trucizn i systemu obrażeń zadawanych w czasie – to sprawia, że eliminacja wrogów odbywa się całkiem szybko. Po kilkunastu poziomach mogę stwierdzić, że będzie to klasa idealna dla osób ceniących sobie uniwersalność na polu bitwy. Szkoda tylko, że ich design jest jakiś taki oklepany i niepozostawiający pola do szalonej personalizacji – ale być może to kwestia gustu.

Nowi towarzysze – ludzcy i zwierzęcy

Blizzard postanowił wyciągać rękę do osób grających solo. Vessel of Hatred wprowadza bowiem system najemników, czyli sterowanych przez komputer postaci, wspomagających gracza w walce z zastępami demonów. Ci posiadają własne drzewka rozwoju i dezaktywują się w momencie dołączenia do grupy żywych graczy – to więc miła nowość dla podróżników, którzy nie mają z kim grać. Najemników można rekrutować z postaci spotykanych w świecie gry – także tych fabularnych – a zabranie ich ze sobą na misję pozwala chociażby odwrócić uwagę przeciwników, by samemu skupić się na ich eliminacji.

W podróży po Nahantu towarzyszyć mogą nam także zwierzaki. Kupując dodatek otrzymujemy dostęp do podstawowego pieska, którego przepisać można z poziomu garderoby. Ten nie jest co prawda przydatny w samej walce, ale… można go za to pogłaskać – super, nie?

Mroczna cytadela

Na koniec kilka słów o Mrocznej Cytadeli, czyli nowej aktywności kooperacyjnej PvE, która łączy mechanikę wieloosobową z podziemnymi walkami z bossami. Ten tryb dostępny jest dla grup od dwóch do czterech osób i wymaga dobrego podziału sił, bo gracze przemierzać będą osobne ścieżki.

Blizzard ułatwia też komunikację dzięki nowemu systemowi znaczników, pozwalającym na komunikację niewerbalną – to przydaje się w przypadku gry z randomowymi osobami, spotkanymi na serwerze. Ukończenie Mrocznej Cytadeli to nie tylko cotygodniowe skrytki z pokaźnym łupem, ale także nagrody ozdobne.

Podsumowanie

Po kilku godzinach z Vessel of Hatred mogę powiedzieć, że to dodatek na tyle ciekawy, by zachęcić do powrotu osoby, znużone podstawką. Nowe lokacje gęstych lasów Nahantu i klasa spirytystów to miła odskocznia zarówno pod względem wizualnym, jak i samego gameplay’u. Rozszerzenie wprowadza też kilka przydatnych nowości dla fanów grania solo (Najemnicy) i w kooperacji (Mroczna Cytadela), więc każdy znajdzie tu coś dla siebie. Celowo nie poruszam wątków fabularnych i pozostałych nowości – te opisze dokładnie w pełnej recenzji, która ukaże się niebawem. Jest więc na co czekać, bo Blizzard w kwestii nowych wątków historii Sanktuarium przygotował wiele ciekawych smaczków.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu