Filmy

Taką demolkę ogląda się z czystą przyjemnością. "Mocna" premiera Netfliksa już dziś!

Konrad Kozłowski
Taką demolkę ogląda się z czystą przyjemnością. "Mocna" premiera Netfliksa już dziś!
Reklama

Szukacie filmu na wolny wieczór? Na Netflix właśnie dzisiaj pojawi się "Power", a w nim Jammie Fox i Joseph Gordon-Levitt. Ich bohaterowie starają się dotrzeć do głównego dilera wyjątkowego narkotyku, który aktywuje u ludzi super moce. Taką demolkę ogląda się z czystą przyjemnością.

"Power" - czyli gliniarz i były wojskowy na tropie źródła wyjątkowego narkotyku

Gliniarz Frank z Nowego Orleanu (Joseph Gordon-Levitt) to facet z misją. Postawił sobie za cel ochronę swojego miasta przed pojawiającym się w okolicy nowym zagrożeniem - narkotykiem, który uaktywnia u ludzi wyjątkowe moce. Każdy, kto zdecyduje się na jego zażycie nie wie, co go czeka. U każdego ujawnia się bowiem inna super moc, ale połknięcie pigułki grozi też nagłą śmiercią przez... eksplozję. Mimo tego niebezpieczeństwa nie brakuje śmiałków, którzy regularnie zażywają Power, a później ich wyjątkowe wyczyny przewijają się w mediach. Mężczyzna, który dotrzymuje pieszo kroku pędzącemu radiowozowi? Takie obrazki będą coraz częstsze, chyba że...

Reklama

Oczekiwania są ogromne. 4. sezon Stranger Things – zwiastuny, zapowiedzi. Co już wiemy?


Jammie Fox i Joseph Gordon-Levitt nie błyszczą

Frank połączyły siły z Artem (Jamie Foxx). Były wojskowy od dłuższego czasu poszukuje swojej córki, która została pojmana i jest przetrzymywana przez głównodowodzących całym procederem dystrybucji narkotyku. Nie jest to jednak typowe handlowanie, ale na czym dokładnie polega dowiecie się z filmu. Najważniejsze jest to, że główni gracze będą mieli nie lada przeciwników - obydwaj Frank i Art nie zachowują się, jakby mieli cokolwiek do stracenia, a łącząca ich losy Robin (początkowo tylko dilerka, a później...) też poważnie namąci w ich poczynaniach.

Polski serial na podstawie „Rysy” Brejdyganta w gwiazdorskiej obsadzie. Nie mogę się doczekać!

Film dość szybko daje nam do zrozumienia kto jest kim - od razu wiemy, którzy bohaterowie są dobrzy, a którzy źli. Jedni mogą zrobić wszystko, bo dotrzeć do swojego celu, inni będą tylko naginać przepisy. Mamy do czynienia z dość typowo rozpisanymi postaciami, które odgrywają swoje role w całym mechanizmie. Nie liczyłem na nic głębszego, ale takie powierzchowne potraktowanie każdego z nich wywołało u mnie niemały grymas. Bardziej sztampowych i szablonowych bohaterów rozpisać w scenariuszu się chyba nie dało, dlatego wolę przejść do tego, co mi się w "Power" spodobało.

Demolka i efekty specjalne grają główne role


Oprawa audiowizualna filmu pokazuje, że twórcy mogli sobie na całkiem sporo pozwolić. Eksplozje, wybuchy, wszędobylskie efekty specjalne i CGI nie przypominają ani trochę produkcji telewizyjnej - całość aspiruje raczej do solidnego hollywodzkiego blockbustera, który pojawia się w kinach w wakacje. Walka wręcz, strzelaniny i humor są świetnie wpasowane w schematy, które znamy. Generują one mniejszy lub większy uśmiech, ale o tym, jak bardzo są udane dobitnie świadczy fakt, że zapamiętałem tylko jedną scenę, w której fantastycznie wypadł Joseph Gordon-Levitt.

Reklama

Ja już chcę wrzesień! Premiery na Netflix zapowiadają się świetnie

Poza tym, aktor nie wykazał się niczym specjalnym, zaś o Jammiem Foxie wolałbym nie wspominać, ponieważ przez cały seans odnosiłem wrażenie, że aktor robi wszystko bez przekonania. Niezależnie od powodów takiej dyspozycji dwóch gwiazd na planie pracowała Dominique Fishback wcielająca się w Robin. Choć i jej bohaterka nie zasłynęła tu niczym wyjątkowym, to choć o niej mógłbym powiedzieć, że była "jakaś".

Reklama

"Power" od dzisiaj na Netflix

Nie oczekujcie, że "Power" opowie Wam przekonującą historię o przemianie któregokolwiek z bohaterów lub wzruszy Was poszukujący porwanej córki żołnierz. Nie mógłbym jednak nie wspomnieć, że film został naprawdę fajnie nakręcony i efekty specjalne potrafią cieszyć oko. Taką demolkę ogląda się z czystą przyjemnością. Seans nie trwa zbyt długo, zdążycie obejrzeć "Power" w mniej niż 2 godziny, które mogą być wstępem do jeszcze bardziej udanego wieczoru.

Jest to jednak kolejny dobitny przykład tego, że Netflix nie wykorzystuje potencjału aktorów, którzy decydują się na udział w jego projektach. "Power" nie będzie należał do filmowej czołówki 2020 roku, a mając na planie Foxxa czy Levitta całość prosiła się o lepsze traktowanie przez scenarzystów. Ponownie przekonujemy się, że nazwiska nie grają, a nawet gdyby zagrały, to byłoby im naprawdę trudno uratować ten film.

 

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama