WiFi stało się tak popularne, że powoli przestajemy korzystać z podłączenia do sieci za pomocą kabla, zwłaszcza jeśli chodzi o komputery przenośne. Ni...
WiFi stało się tak popularne, że powoli przestajemy korzystać z podłączenia do sieci za pomocą kabla, zwłaszcza jeśli chodzi o komputery przenośne. Niektóre modele ultrabooków w ogóle nie posiadają portu Ethernet, w tym również najnowszy Macbook Pro z ekranem Retina. W najlepszym przypadku znajduje się on na dodatkowej przejściówce Ethernet - USB. Nie ulega wątpliwości, że dostęp do internetu jest dzisiaj absolutnie najważniejszą dla komputera (i nie tylko) funkcją, czy jest więc sens pozbywania się portu, który ten dostęp zapewnia? Moim zdaniem zdecydowanie nie i potwierdziło to doświadczenia z targów IFA.
W hotelu
Zaczęło się od tego, że w hotelowych pokojach nie było WiFi, lecz normalne gniazdko z podłączoną do niego skrętką. Dla osób posiadających komputery z gniazdem Ethernet podłączenie do sieci było bezproblemowe, chociaż wykluczało tablety i smartfony. WiFi można było znaleźć tylko w holu na dole hotelu. Ja nawet byłem zadowolony z takiego stanu rzeczy, połączenie z siecią było znacznie stabilniejsze niż w innych hotelach, z którymi miałem do czynienia, w których było dostępne WiFi. Dodatkowo nawet tam gdzie była łączność bezprzewodowa, zwykle było ograniczenie umożliwiające tylko jedno urządzenie, w związku z czym i tak wybierałem laptopa, a nie tablet czy telefon.
Przy okazji wyszedł jeszcze jeden problem. Brak standardu wśród przejściówek z USB na Ethernet. Jeden z kolegów dziennikarzy miał ultrabooka Asusa, który złącze Ethernet posiada tylko na kablu, ale sama przejściówka została w kraju. Znalazł się ktoś, kto zabrał przejściówkę i chciał pożyczyć, ale miała ona wtyczkę micro USB, której Zenbook Asusa nie posiada. Nie było innego wyjścia jak siedzieć w holu hotelu.
Na targach
Na targach, w Media Room było za równo WiFi, jak i wydzielona przestrzeń ze stołami oraz, całe szczęście, podciągniętymi do nich skrętkami. Czemu całe szczęście? Bo WiFi na tak wielkich imprezach ZAWSZE szwankuje. Najpierw 20 razy próbujemy podłączyć się do WiFi z ciągłym komunikatem błędu, w końcu się udaje sieć działa powoli, ale jednak, przez kilka minut, po czym połączenie pada w najmniej odpowiednim momencie i trzeba próbować połączyć się znowu. Można osiwieć, zwłaszcza, jeżeli się chce zdążyć napisać tekst przed kolejnym punktem programu targów.
Ethernet jest tutaj zdecydowanie lepszym wyjściem. Może samo połączenie nie zachwyca prędkością, które może przypominać transfer 3G na przyzwoitym zasięgu, ale przynajmniej jest stabilne, nie trzeba łączyć się kilkadziesiąt razy, nie padnie nam w połowie przesyłania zdjęć. Dlatego podciągnięcie skrętek to na dużych i dobrze zorganizowanych imprezach standard. Pisałem o tym przy okazji wizyty na stadionie we Wrocławiu. Tam absolutnie każde stanowisko miało podciągniętą skrętkę, nawet dla fotografów stojących przy samej murawie. Do tego przewidziane zostały zapasowe łącza i kable, gdyby ktoś zahaczył nogą i niechcący uszkodził lub urwał skrętkę.
Podsumowanie
Nie jestem specjalistą od sieci, nie wyjaśnię technicznych aspektów tego zagadnienia, ale wygląda na to, że nikt nie jest w stanie zapewnić stabilnego połączenia z siecią po WiFi, kiedy na małej powierzchni chce z niego skorzystać kilkaset lub wręcz kilka tysięcy osób jednocześnie. Ethernet w takim wypadku wciąż się sprawdza i tylko od przepustowości głównego łącza zależy ile transferu przypadnie na każdą osobę.
Oczywiście nie każdy planuje korzystać z sieci w trakcie trwania targów, hotel jest tutaj lepszym przykładem, ale nie tylko o to mi chodzi. Wiadomo, że stosowanie kabla sieciowego w przypadku smartfonów czy tabletów nie ma sensu, rozmiar jest tu mocnym argumentem, ale są to urządzenia bardzo mobilne. Korzystanie z nich na kablu nie ma większego sensu. Laptop z drugiej strony i tak zwykle wykorzystywany jest przy stole. Nawet jeżeli trzymamy go na kolanach, zwykle w trakcie pisania nie chodzimy z nim po pokoju. Pozbawienie go dostępu do internetu za pomocą najpowszechniejszego standardu, będącego w użyciu od 1978 roku to posunięcie, które w pewnych sytuacjach odbije się nam czkawką, to tylko kwestia czasu. Ja wolę mieć Ethernet na pokładzie, ewentualnie zawsze mieć przejściówkę przy sobie, co jest jeszcze mniej wygodne.
Z drugiej strony, widziałem kilka osób w Media Roomie, które robiły całą relację z targów za pomocą smartfona i podłączonej do niego klawiatury bluetooth. Mówię tu również o pisaniu artykułów. Możliwe więc, że jestem elektronicznym dinozaurem, który uparcie trzyma się rozwiązań, które dobrze zna. Grunt, że w tym wypadku całkiem dobrze na tym wyszedłem.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu