Twitter

Brak chętnych na przejęcie Twittera. Nad tą firmą ciąży jakieś fatum

Maciej Sikorski
Brak chętnych na przejęcie Twittera. Nad tą firmą ciąży jakieś fatum
Reklama

Nieszczęście Twittera trwa nadal. Jeszcze niedawno zakładałem, że koszmar firmy dobiegnie końca, bo ktoś ich kupi, a wtedy wszystko potoczy się inaczej. Nawet, jeśli nie będzie lepiej, to przynajmniej stanie się to mniej widoczne. O taki przebieg wypadków będzie jednak trudno - akcje popularnego serwisu mocno tanieją po tym, jak media podzieliły się plotkami, iż brakuje chętnych na zakup firmy. Giganci nie są skłonni wydawać swoich miliardów dolarów na ten biznes. Ciekawe, czy czekają na spadek ceny, czy też stwierdzili, że Twitter nie jest im potrzebny...?

Porażka Twittera staje się faktem. Oczywiście wiele osób stwierdzi, że przesadzam, może nawet bredzę, ale na razie będę się trzymał swojej opinii. Oto bowiem patrzymy na serwis społecznościowy, który ma wielki problem: nie wie, co ze sobą zrobić, w którym kierunku pójść i jakie ruchy wykonać, by w końcu przerwać złą passę, przerwać marazm, zacząć zarabiać. Dumają nad tym tęgie głowy Doliny Krzemowej i Wall Street, ale jakoś wydumać nie mogą. Ostatnio wydawało się, że lekiem na całe zło okaże się sprzedaż, lecz nawet to Twitterowi nie wyszło. Przynajmniej na razie.

Reklama

Jakub już jakiś czas temu pisał o możliwym przejęciu tego biznesu, potem ja wspominałem w jednym z tekstów, że do kupna przymierzana jest korporacja Disney. Gigant z sektora rozrywki nie połasi się jednak na ten biznes. Prawdopodobnie nie zrobią tego także Google i Salesforce, czyli firmy najczęściej wymieniane w kontekście zakupu. Wszyscy ponoć podziękowali, Twitter wstrzymał proces poszukiwania kupca. I skończyła się dobra passa akcjonariuszy, którym humory wracały, gdy widzieli, że akcje serwisu społecznościowego drożeją. Owe humory wcześniej psuł spadek cen papierów wartościowych firmy - od dnia debiutu mieliśmy już serie wzlotów i upadków, ale ostatnimi czasy dominowały raczej spadki. Tendencję powstrzymała i odwróciła wizja przejęcia, lecz to paliwo właśnie się wyczerpało, akcje znowu mocno potaniały.

Trudno stwierdzić co dalej - m.in. na tym polega porażka Twittera. Czytam teraz, że nowym celem, szansą na wyrwanie się z marazmu ma być większy nacisk na treści wideo. Niby ma to sens, film wydaje się być ważnym elementem social media - zwłaszcza w przyszłości. Problemy zasadniczo są dwa: na wideo stawiają też inne serwisy, Facebook, Snapchat, a zwłaszcza YT należący do Google stanowiłyby dla Twittera mocną konkurencję na tym polu. Po drugie, Twitter pokazał już, że ma problem ze zmianą swojej sytuacji, wcześniejsze akcje ratunkowe kończyły się mizernie - dlaczego tym razem miałoby być inaczej? Dlaczego to właśnie wideo miałoby pomóc, sprawić, że serwisowi zacznie przybywać użytkowników, pojawi się kasa? Brakuje sensownych odpowiedzi na te pytania.

Nad tym biznesem wisi jakieś fatum - jeszcze kilka lat temu wydawało się, że jest on skazany na sukces: byli ludzie (tych nadal nie brakuje), była moda, która na dobrą sprawę nie przeminęła, były realne zastosowania dla Twittera, okazał się ciekawym narzędziem komunikacji - zwłaszcza w niektórych grupach "zawodowych". Upodobali go sobie politycy, dziennikarze, artyści, celebryci, sportowcy. Przecież to musiało się udać - tak, jak udało się Facebookowi. Dzisiaj widać jedna diametralną różnicę między tymi korporacjami: Facebook rośnie w siłę i to na różnych płaszczyznach, zdobywa miliony nowych użytkowników, poprawia wyniki finansowe i inwestuje, a Twitter ma problemem, by znaleźć szefa, który będzie w stanie zawalczyć o serwis. Nie ma kasy, nie ma nowych ludzi, nie ma wizji. Napiszę zatem jeszcze raz: porażka Twittera staje się coraz bardziej widoczna.

Gdyby ktoś wyłożył na ten biznes górę pieniędzy, wplótł serwis w sieć swoich usług, mógłby uczynić interes dochodowym. Mógłby - pewności nie ma. Znamy przecież przypadki, gdy przejęcia, zwłaszcza tak duże, okazywały się wtopą. Nie dziwi mnie zatem, że giganci nie rwą się z portfelem. Google z pewnością może lepiej wydać te pieniądze, Disney nie będzie się narażał na problemy, byle tylko mieć serwis społecznościowy. Czy to jednak oznacza, że do sprzedaży na pewno nie dojdzie? Tego nie byłbym taki pewny - chętni mogą wrócić, gdy cena spadnie. Obserwujemy pewnie przyciskanie Twittera do muru, przeciągnie sytuacji, w której firma zmaga się z niemocą. Wydaje się przy tym mało prawdopodobne, że ktoś zaradzi owej niemocy.

A miało być tak pięknie...

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama