Ostatnimi czasy w branżowych doniesieniach często pojawia się firma Disney. W przeróżnych kontekstach: problemów, odnajdywania się na zmieniającym się rynku rozrywki, funkcjonowania w globalnym świecie, ale też przejęć. Przejęć, które mogą nas interesować. Oto bowiem amerykańska legenda miałaby wyciągnąć portfel, by kupić nową gwiazdę branży wideo, Netfliksa lub gracza z rynku social media - Twittera, który podobno szuka dla siebie kupca. Obie plotki intrygujące. Ale jakie są szanse, że dojdzie do jednej z tych transakcji?
Disney na zakupach - Wall Street od jakiegoś czasu żyje tym tematem. Efekt jest taki, że akcje wspomnianego Netfliksa drożeją. Trzeba mieć jednak na uwadze, że w obu przypadkach mamy do czynienia z pogłoskami - żadna z przywołanych firm nie powiedziała: tak, prowadzimy rozmowy dotyczące przejęcia. Na razie jest tylko nakręcane tematu, dzięki któremu niektórzy zarabiają (a inni wkrótce stracą). Czy można jednak napisać, że do takich transakcji z pewnością nie dojdzie? Nie można - w biznesie wszystko jest możliwe, duże pieniądze często są wykładane na stół. Wykładał je także Disney, który w nie tak odległej przeszłości kupił trzy znane biznesy: Pixar, Marvel i Lucasfilm. Warto przy tym zaznaczyć, że łącznie zapłacił za nie kilkanaście miliardów dolarów, co należy uznać za naprawdę dobry interes - zwróci się z nawiązką. Tu dochodzimy do istotnej kwestii.
Za wspomniane trzy biznesy zapłacono kilkanaście miliardów dolarów, na podobnym poziomie jest dzisiaj kapitalizacja Twittera. Gdyby Disney chciał kupić portal społecznościowy, musiałby pewnie wyłożyć na stół więcej: dwadzieścia, a może i trzydzieści miliardów dolarów. Drogo. Ale nie tak drogo, jak w przypadku Netfliksa - kapitalizacja tego biznesu to ponad 40 mld dolarów, ewentualne przejęcie mogłoby oznaczać konieczność wyłożenia na stół nawet 100 mld dolarów. Kosmiczne pieniądze, nawet Disney tego nie udźwignie. Taka kasę ma np. Apple, które też było przymierzane do przejęcia serwisu VOD, lecz po pierwsze, Apple raz się zdecydowało na większe przejęcie i chodziło o kilka mld dolarów (Beats), a po drugie: czy ten biznes wpisuje się w strategię rozwoju Apple i uda się na nim zarobić naprawdę duże pieniądze?
Wróćmy jednak do korporacji Disney: po co jej wspomniane podmioty? Pisząc krótko, można stwierdzić, że korporacja potrzebuje powiewu świeżości i biznesu, który pomoże się odnaleźć w nowej erze dostarczania i konsumpcji rozrywki. Trzeba pamiętać, że Disney to nie tylko Kaczor Donald i pies Pluto - mówimy o medialnym gigancie robiącym filmy, seriale, telewizję, transmitującym sport. To w imperium Disney'a znajdziemy kablówkowego giganta ESPN. Giganta, który z jednej strony kontroluje olbrzymią część amerykańskiego rynku transmisji sportowych, a z drugiej strony ma kłopot, ponieważ ludzie rezygnują z kablówki. Zarówno Twitter, jak i Netflix mogłyby się stać nowym kanałem dystrybucji treści, kolejną ścieżką, którą Disney docierałby do klientów. Ale czy to jest warte kilkudziesięciu miliardów dolarów i okaże się strzałem w dziesiątkę?
Mogłoby się oczywiście okazać, że przejmując Netfliksa Disney wszedłby na nowe pola, nowe rynki, z przytupem i ekspresowo. Ale da się to pewnie osiągnąć mniejszym kosztem. Na korzyść kupna przemawia jednak fakt, że eliminuje się konkurenta, biznes, który zagraża wpływom legendarnej marki - to po prostu ułatwienie sobie dalszego funkcjonowania. Pomysł intrygujący, lecz wciąż piekielnie drogi w wykonaniu.
Co z Twitterem? Do przejęcia tej firmy przymierzane są przeróżne korporacje i to już od kilku lat, ale wciąż brakuje konkretów. Wszyscy chyba czekają na to aż cena naprawdę mocno spadnie, Twitter znajdzie się pod ścianą i zacznie się licytacja. Wcześniej nie ma sensu wydawać fortuny, bo nadal brakuje pomysłu na to, jak zamienić społecznościówkę w maszynę do zarabiania pieniędzy. Może i ma wielu użytkowników, może uznaje się ją za wartościowe narzędzie i w niektórych kręgach jest bardzo popularna, ale z biznesowego punktu widzenia nadal niewiele z tego wynika. Może dlatego Google nie kupuje, chociaż stać ich na to. Może dlatego Disney na razie postoi i popatrzy z boku. Ciekawe, czy coś z tego będzie?
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu