Chińska firma ma nietypowy pomysł na ratowanie topielców. Pomoc przybędzie z powietrza.
Za sprawą niemalże powszechnego wykorzystania komercyjnych dronów do celów bojowych za naszą wschodnią granicą podejście do tych niewielkich maszyn nieco się zmieniło. Internet zalał się filmikami z samobójczych lotów w stronę zaskoczonych żołnierzy i po prawdzie trzeba przyznać, że ich zdolności odbierania życia są całkiem… imponujące, ale bezzałogowe statki powietrzne potrafią też to życia ratować – szczególnie ten, który został zaprezentowany przez chińską firmę Didiok Makings. Taki dron przydałby się każdemu ratownikowi wodnemu.
Latające koła ratunkowe
TY-3R to nazwa drona – a w zasadzie całego systemu dronów – z kategorii maszyn powietrzno-wodnych. Według WHO z powodu utonięcia ginie rocznie ponad 230 tys. osób, a sama praca ratownika kokosów nie przynosi, dlatego też na licznych obiektach brakuje wykwalifikowanej ekipy, nadzorującej potencjalnych topielców. Czasem bywa i tak, że nawet pomimo dysponowania oddziałem ratowników nie udaje się uratować ludzkiego życia, bo czas reakcji okazuje się zbyt długi.
To właśnie ten problem mają rozwiązać ratownicze drony, umożliwiające natychmiastowe dotarcie do topiącej się osoby – to dosłownie latające koła ratunkowe, osiągające prędkość nawet do 47 km/h.
Lekki, szybki i odporny na niekorzystne warunki pogodowe
Wyobraźcie sobie scenariusz, w którym łapiecie skurcz na otartym akwenie wodnym, a odległość do brzegu jest zbyt duża, by Wasz krzyk kogoś zaalarmował. Nagle jednak z nieba pojawia się dron, który po wylądowaniu na wodzie zamienia się w koło ratunkowe ze wbudowanym lokalizatorem – mniej więcej w oparciu o taką wizję chińskie przedsiębiorstwo z siedzibą w Guangzhou reklamuje swój nowy produkt. Na poniższym materiale wideo możecie zobaczyć, jak sprawuje się w praktyce.
Dron może patrolować wybrzeża i przy pomocy kamery HD wypatrywać topielców, przekazując podgląd bezpośrednio do operatora. Może utrzymywać na powierzchni dwie osoby dorosłe, bo jego przeznaczeniem jest także pomoc w akcjach z udziałem ratowników – w takiej sytuacji dron pełni rolę swego rodzaju latarni morskiej, wysyłając sygnał do nieco ponad 1 km od stacji bazowej.
Niezależnie od tego, czy należysz do straży przybrzeżnej, stowarzyszenia ratowniczego, czy jesteś osobą prywatną, dron ratownictwa wodnego TY-3R na nowo definiuje funkcjonalność sprzętu ratowniczego i toruje drogę do ratowania życia – Didiok Makings
TY-3R cechuje się wysoką klasą wodoszczelności IP68, a jego wirniki zostały zabudowane w taki sposób, by ofiara nie wyrządziła sobie krzywdy. Według twórców może wytrzymać naprawę wymagające warunki na morzu czy oceanie, takie jak wysokie fale czy dłuższe zanurzenie.
Ma być także odporny na silny wiatr, ale za to jego czas utrzymywania się w powietrzu to tylko 10 minut, co jest dość słabym wynikiem jak na maszynę, która ma czuwać nad czyimś życiem. Wymiana baterii jest jednak szybka, a dron może autonomicznie wznawiać prace po dostarczeniu ofiary w bezpieczne miejsce. Maszyna cechuje się też stosunkowo niewielką wagą ok. 5 kilogramów, ułatwiającą transport. Za to wszytko przyjdzie nam jednak zapłacić niemało. TY-3R został wyceniony na 11803 dolary, czyli ponad 47 tys. złotych – to całkiem sporo, nawet jak na drona do profesjonalnego użytku.
Źródło obrazka wyróżniającego: Didiok Makings
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu