Polska

Polski Zmorph z milionem dolarów dofinansowania idzie na podbój USA i Azji. Druk 3D naszą dyscypliną narodową?

Tomasz Popielarczyk
Polski Zmorph z milionem dolarów dofinansowania idzie na podbój USA i Azji. Druk 3D naszą dyscypliną narodową?
8

Polskie drukarki 3D radzą sobie naprawdę dobrze. Nie tak dawno pisaliśmy o dużych sukcesach Zortraxa. Dziś milionowym dofinansowaniu i planach podboju rynków w USA i Azji informuje Zmorph. Jak tak dalej pójdzie, druk 3D stanie się naszym "sportem narodowym". Zmorph to prosta i przystępna dla użyt...

Polskie drukarki 3D radzą sobie naprawdę dobrze. Nie tak dawno pisaliśmy o dużych sukcesach Zortraxa. Dziś milionowym dofinansowaniu i planach podboju rynków w USA i Azji informuje Zmorph. Jak tak dalej pójdzie, druk 3D stanie się naszym "sportem narodowym".

Zmorph to prosta i przystępna dla użytkownika drukarka 3D, której głównym atutem jest system wymiennych końcówek. Rozwiązanie to umożliwia tworzenie obiektów 3D nie tylko z plastiku, ale także ceramiki, gumy, nylonu czy nawet czekolady. Dodatkowe głowice pozwalają też na frezowanie, grawerowanie i cięcie wybranych tworzyw i metali miękkich. Podstawowym targetem urządzenia są designerzy, architekci, projektanci, artyści, dentyści i lekarze. Ambicją twórców jest jednak, aby razem z oprogramowaniem stanowiło ono kompletną ofertę dla wszystkich odbiorców z segmentu Home & Small Business. Firma jest obecna w 40 krajach i chwali się, że coraz więcej klientów docenia ich produkt. Tego lata mają rozpocząć współpracę z Amazonem. Plany są ambitne, bo zakładają również otworzenie biura w San Francisco, a także przypuszczenie szturmu na rynki azjatyckie.

Nie byłoby to jednak możliwe, gdyby nie zamknięta właśnie runda dofinansowania, w wyniku czego Zmorph otrzymał 1 mln dolarów od funduszu Warsaw Equity TFI. Umowa została podpisana w ubiegłym miesiącu, ale dopiero teraz uruchamiane są pierwsze środki. Przemysław Jaworski, CEO Zmorph tłumaczy:

Zmorph sprzedajemy już od ponad dwóch lat, ale ostatnie kilka miesięcy bardzo miło nas zaskoczyło. Nasza sprzedaż rosła tak szybko, że nie nadążaliśmy z produkcją. Na szczęście dzięki finansowaniu będziemy mogli wyskalować ją do około 1000 drukarek rocznie, lub nawet powyżej tej liczby. Pracujemy obecnie mocno nad zoptymalizowaniem naszego procesu, i widzimy już efekty.

Zmorph to 35-osobowy zespół z siedzibą we Wrocławiu. Wszystkie drukarki są produkowane w Polsce, ale aż 80 proc. z nich trafia za granicę. Projekt drukarki 3D Zmorph został stworzony w roku 2012 jako modyfikacja otwartego projektu RepRap. Już w październiku 2013 roku z firmę zainwestował fundusz Arkley Seed Fund. Krótko potem, wiosną 2014 roku pojawiły się plany wejścia na giełdę. Ostatecznie jednak zdecydowano się je odłożyć na później:

Odłożyliśmy te plany, ponieważ mamy duże zainteresowanie ze strony inwestorów prywatnych w Polsce i za granicą. Inwestycja Warsaw Equity wystarczy aby rozwinąć sprzedaż w USA i zaistnieć w Azji. Być może powrócimy do tematu w przyszłym roku.

Rynek druku 3D rozwija się bardzo prężnie. Z danych firmy analitycznej Canalys wynika, że w 2014 roku na całym świecie sprzedano łącznie 133 tys. drukarek, a więc o 68 proc. więcej niż rok wcześniej. Łączny przychód z urządzeń oraz materiałów eksploatacyjnych w tym okresie wyniósł 3,3 mld dol. (wzrost o 34 proc.). Analitycy Credit Suisse przewidują natomiast, że w 2020 roku wartość całego rynku przekroczy 11 mld dolarów. Wrocławska firma jest świadoma dynamiki, z jaką zmienia się segment druku 3D:

Bardzo mocno inwestujemy też w R&D. Zmorph w tej chwili jest liderem w swoim segmencie i chcemy aby tak pozostało. Pracujemy także nad własnym softem, już teraz Voxelizer to jedyne oprogramowanie, które rozumie zarówno druk 3D jak i metody subtraktywne. Dzięki temu możemy grawerować laserem, frezować w drewnie czy ciąć miękkie metale. Oprócz tego rozwijamy też mocno pluginy do zaawansowanych technik, np drukowania ze skanów 3d, w tym medycznych (MRI, czyli rezonansu magnetycznego).

Za kilka lat drukarki 3D staną się prawdopodobnie bardzo powszechnym rozwiązaniem, a koszt ich zakupu i eksploatacji spadnie na tyle, by każdy mógł sobie pozwolić na zakup takiego sprzętu. Oby sukcesy polskich firm na arenie międzynarodowej sprawiły, że nad Wisłą dostęp do tej technologii będzie znacznie łatwiejszy, a próg wejścia niższy. Jak na razie wszystko jest na dobrej drodze, by ten scenariusz się ziścił.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu