Felietony

Polska kontra reszta świata na przykładach

Grzegorz Marczak
Polska kontra reszta świata na przykładach
Reklama

Jest to gościnny wpis Tomasza Kolinko Gdy startowaliśmy na Polskę z Szuku, wiele osób mówiło nam, że to nie ma sensu - rynek jest za mały, napracuj...

Jest to gościnny wpis Tomasza Kolinko
Reklama

Gdy startowaliśmy na Polskę z Szuku, wiele osób mówiło nam, że to nie ma sensu - rynek jest za mały, napracujemy się tyle samo co amerykanie, a zyski będą dużo słabsze.

Kontrowaliśmy to kilkoma argumentami - "ten rynek lepiej znamy, więc łatwiej będzie nam testować ten lokalny produkt na początku", "tu będzie nam łatwiej nawiązać kontakt z partnerami", "wolimy być duzi na małym rynku niż mali na dużym", czy w końcu "tutaj się rozkręcamy, ale myślimy bardzo konkretnie o wejściu na zagraniczne rynki".

Czego się nauczyliśmy? Z racji małego rynku, o ile nie osiągnie się dużego sukcesu, nie da nawet rady zdobyć ramen profitability. Czyli albo łapiesz dużego partnera na starcie, albo kasę unijną, albo inwestora i żyjesz z ich pieniędzy, albo rozwijasz projekt po godzinach.

Żeby nie być gołosłownym - przy całym zamieszaniu dotyczącym Szuku, mieliśmy setki, czasem tysiące odwiedzin dziennie. Newsweek poświęcił nam całą stronę, Antyweb kilka wpisów itp.

Oczywiście nie śmiem twierdzić, że to jest szczyt możliwości polskiego startupu. Na pewno gdy O2 uruchamia nowy serwis, to ma on odrobinę lepszą oglądalność. Albo gdy Spryciarze lądują w Dzień Dobry TVN. Konsekwentne działania z czasem doprowadzą do dobrych wyników - tylko za co żyć do tego czasu?

A teraz porównajmy to z wpisem na moim semi-profesjonalnym blogu (Simple Idea List in Five Steps) - 10k odwiedzin w ciągu jednego dnia... Albo innym (I want a "Plonk" button in Gmail) - 5k odwiedzin w ciągu jednego dnia. Oba wpisy jakimś cudem zyskały 5 upvotes i trafiły na główną Hacker News.

Sumaryczne odwiedziny postów:

Reklama

Wiem, że porównuję trochę jabłka do gruszek, ale mimo to - uważam, że nie ma w polskim internecie serwisu, w którym podlinkowanie dałoby porównywalne wyniki. Może poza Wykopem, który daje ruch nawet większy, ale powiedzmy, że składający się z mało atrakcyjnych czytelników.

Przy okazji - jeśli gdzieś się mylę, to proszę o wytknięcie w komentarzach :)

Reklama

Jedziemy dalej: polski rynek aplikacji na iPhone. Tu mam już dwa ciekawe case'y. Po pierwsze, nasza aplikacja turystyczna, Przewodnik po Wyspie Wolin


Pisząc tą aplikację wiedzieliśmy, że grupa docelowa, czyli polscy właściciele iPhone'ów na wakacjach w Międzyzdrojach i okolicach, nie jest liczna. Jeśli w wakacje Wyspę Wolin odwiedzi milion Polaków, to 5% z nich będzie mieć telefon (średnia dla kraju to bodajże 4%), czyli 50.000. Z tego co mówi Rovio, jeden na trzydziestu użytkowników w grupie docelowej, przy dużym sukcesie, jest w stanie kupić aplikację, czyli przy odpowiednio głośnej promocji mogliśmy liczyć na 1.500 sztuk sprzedanych.

Reklama którą zrobiliśmy nie była duża, do tego wystartowaliśmy w środku sezonu. Sprzedaliśmy ok. 10-20 sztuk, po 3.99€. Ale to nie świadczy jeszcze o kiepskim rynku, a co najwyżej o słabej promocji.

Co świadczy o jakości rynku to to, że przy bodajże 4 sztukach sprzedanych jednego dnia, wylądowaliśmy tutaj...

Reklama

Przy zarobku 40 zł zyskaliśmy pozycję #43 w Top Grossing Overall w Polsce. Czyli 43 najwięcej zarabiająca aplikacja w kraju (nie tylko wśród turystycznych, ale w ogóle).

Dla porównania, mój Goal-Setting Workshop, który zarobił w samych stanach 31 grudnia, po odjęciu prowizji, $413 i $254 dzień później, wylądował odpowiednio na pozycjach #963 i #825 Top Grossing Overall w tamtym kraju.

Oczywiście wiem, że mówię tutaj o specyficznym rynku - penetracja iPhone'ów w USA jest trochę większa niż w Polsce :) Jednakże przy większości internetowych przedsięwzięć porównanie wygląda podobnie.

Jak to mówią - jeden raz to przypadek, dwa razy to zbieg okoliczności, a trzy, to przyzwyczajenie... Przejdźmy więc do wydarzeń ostatnich dni :)

Mimo mojego odwiecznego parcia na robienie rzeczy ambitnych i skłaniających do myślenia, ostatnimi czasy bestsellerem jest gra polegająca na nadmuchiwaniu żaby przez słomkę. Tematyka może nieszczególnie ambitna, ale za to wykonanie, dzięki świetnej grafice Michała Iwaszkiewicza i Wojtka Bema, całkiem dobre. Wnioskując po komentarzach w App Store, gra ma już swoje grono fanów.

Przez ostatni weekend cenę ów aplikacji zmieniliśmy z $0.99 na $0.00. W ciągu trzech dni trafiliśmy do rankingu najlepiej ściągających się aplikacji w Stanach, Chinach, Polsce i 47 innych krajach..

Jeśli ktoś zastanawia się ile ściągnięć mają takie Demotywatory, to wystarczy wejść na AppAnnie.com i obejrzeć rank history za ostatni rok. Aplikacja utrzymywała się w Top #30-Top#100 Overall i Top#5-Top#15 przez większość ostatniego roku, czyli powiedzmy średnio 100 ściągnięć dziennie razy 350 dni = 35000 instalacji. Do tego Top #1 Overall przez pierwszy tydzień pobytu w sklepie - to akurat może oznaczać cokolwiek (nawet drugie, trzecie 35k przez owe siedem dni?).

Kończąc. Nie chcę mówić, że w Polsce sukcesu odnieść się nie da, bo wielu serwisom i aplikacjom się udało. Chciałem jednak pokazać jak absurdalnie większy jest rynek zagraniczny - plankton na rynku amerykańskim zarabia tyle, co średniej wielkości ryba lokaln

Kraj Top Free Entertainment Top Free Overall Dzienne Ściągnięcia
Pozycja Pozycja Liczba
Polska #10 #100 50 szt.
Chiny #50 #350 1200 szt.
USA #50 #356 4300 szt.
* - ranking zmienia się z godziny na godzinę i jest wyliczany w oparciu o 4 poprzednie dni, liczba ściągnięć jest podawana raz dziennie. Z tego powodu, przy dużych wahaniach ciężko jest dokładnie powiedzieć jaka sprzedaż odpowiada jakiej pozycji w rankingu. To samo dotyczy innych liczb podawanych w tym artykule.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama