Nauka

To jedno z bardziej niebezpiecznych miejsc w Układzie Słonecznym. SpaceX chce tam wysłać ludzi

Jakub Szczęsny
To jedno z bardziej niebezpiecznych miejsc w Układzie Słonecznym. SpaceX chce tam wysłać ludzi
Reklama

Miliarder i wizjoner? Dla mnie to wcale nie Elon Musk. Musk w mojej ocenie jest co najwyżej nieco cynicznym, aczkolwiek mającym głowę na karku biznesmenem, który zawsze zrobi to, co opłaca mu się najbardziej. Szczególnie gdy zestawię go z takimi ludźmi, jak Jared Isaacman. To również miliarder. Ale przy okazji — prawdziwy wizjoner i, co ważne, humanista do sześcianu.

Isaacman jako pasjonat eksploracji kosmosu zaskoczył świat w 2021 roku, gdy za swoje pieniądze zorganizował misję Inspiration4. Początkowo miała ona być jednorazowym przedsięwzięciem, zbiórką pieniędzy na rzecz walki z rakiem dotykającym najmłodszych. Wydarzenie to przyciągnęło uwagę zarówno fanów nauki, jak i "randomowych ludzi", którzy zobaczyli na własne oczy, jak po raz pierwszy w historii załoga złożona z amatorów spędza trzy dni na orbicie w kapsule Crew Dragon. Mimo że Isaacman wówczas deklarował, iż być może nigdy więcej nie powróci w kosmos, jego fascynacja nie osłabła. Czas na kolejną misję z jego udziałem — Polaris Dawn. Będzie to misja szczególna i niebezpieczna jednocześnie.

Reklama

Polaris Dawn stawia przed załogą znacznie bardziej niebezpieczne w ich osiągnięciu cele. Isaacman, Scott „Kidd” Poteet, Anna Menon i Sarah Gillis zamierzają przesunąć granice tego, co możemy zrobić w przestrzeni kosmicznej. Jeżeli nie dojdzie do opóźnień, ich wędrówka rozpocznie się 26 sierpnia 2024 roku o 9:30 czasu polskiego z Centrum Kosmicznego Kennedy’ego na Florydzie i potrwa pięć dni. Kapsuła Crew Dragon z nimi na pokładzie dotrze aż do pasów radiacyjnych Van Allena. I tu trzeba powiedzieć sobie jasno: to CHOLERNIE niebezpieczne miejsce.

Pasy Van Allena to przestrzenie wokół Ziemi, gdzie gromadzą się wysokoenergetyczne cząstki pochodzące ze Słońca. Stanowią one poważne zagrożenie dla ludzi i sprzętu, co czyni tę misję wyjątkowo ryzykowną. Co więcej, załoga Polaris Dawn będzie pierwszą w historii, która weźmie udział w spacerze kosmicznym bezpośrednio z komercyjnego statku kosmicznego. Aby wszystko poszło dobrze w tych szczególnych warunkach, SpaceX zaprojektował nowe skafandry EVA w zaledwie dwa i pół roku.

Isaacman zainwestował tutaj nie tylko swoje pieniądze, ale i własne bezpieczeństwo — w jego przypadku nie chodzi tu o kolejną przygodę, megalomanię i chełpienie się możliwością "zabawy" w kosmiczną turystykę. Polaris Dawn pozwoli nam przetestować technologie, które w przyszłości mogą umożliwić ludzkości dalszą eksplorację kosmosu. Isaacman i jego zespół zamierzają m.in. ocenić, jak nowe skafandry radzą sobie w ekstremalnych warunkach, a także przetestować systemy podtrzymywania życia. Trzeba sobie powiedzieć jasno: choć w trakcie konferencji wskazującej na cele misji udało się przekonać większość ekspertów o wysokim zabezpieczeniu życia kosmonautów, trzeba liczyć się z tym, że coś pójdzie nie tak — nawet bardziej, niż w przypadku innych misji. Polaris Dawn to wyraz niesamowitej zuchwałości, której nie spodziewałbym się np. po Musku.

Plan misji zakłada, że po osiągnięciu orbity na wysokości około 700 kilometrów, załoga Crew Dragon rozpocznie etap, podczas którego członkowie załogi będą musieli pozbyć się azotu z krwi, aby zapobiec powstawaniu pęcherzyków gazu podczas zmniejszania ciśnienia w kabinie. Procedura ta, zwykle wykonywana na pokładzie Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, została zmodyfikowana na potrzeby Polaris Dawn, by odbywała się w warunkach ograniczonego dostępu do sprzętu.

Załoga Polaris Dawn

Spacer kosmiczny, planowany na trzeci dzień misji, będzie punktem kulminacyjnym Polaris Dawn. Po otwarciu włazu kapsuły Crew Dragon, całe wnętrze statku i jego załoga zostaną wystawione na działanie próżni. Co prawda, jedynie Isaacman i Gillis opuszczą statek, niosąc ze sobą tylko skafandry i przewody podtrzymujące życie, ale reszta załogi również będzie narażona na ekstremalne warunki.

SpaceX podjął szereg środków ostrożności, aby zminimalizować ryzyko. Skafandry EVA zostały przetestowane w trudnych warunkach na poligonie w Nowym Meksyku, gdzie sprawdzano ich wytrzymałość na mikrometeoryty. Załoga przeszła również intensywne szkolenie. Czy to wystarczy? Przekonamy się już naprawdę niedługo.

Rygorystyczne testy objęły także sprzęt. Awionika statku była narażana na ogromne dawki promieniowania w laboratorium onkologicznym, aby sprawdzić, jak długo wytrzyma w warunkach, które załoga napotka w przestrzeni kosmicznej. Inżynierowie z SpaceX zadbali również o to, by wszystkie elementy Crew Dragon przeszły proces odgazowania, co ma zapobiec uwolnieniu toksycznych substancji podczas ponownego rozhermetyzowania kabiny.

Reklama

Dołóżmy do tego fakt, iż Polaris Dawn będzie wyzwaniem nie tylko dla procedur, technologii, sprzętu i planów, ale także dla ludzi — w kontekście i fizycznym i psychicznym. Jeżeli wszystko pójdzie dobrze, kosmos otworzy nam swoje drzwi do jego eksploracji jeszcze szerzej. Jeżeli ludzkość ma się stać gatunkiem, który nie tylko bada kosmos, ale również aktywnie go eksploruje i cały czas przesuwa granice swojej działalności w nim, musimy odbywać takie misje. Polaris Dawn może nawet zakończyć się fiaskiem, a załoga — umrzeć. Mimo że zabrzmi to makabrycznie, i tak nauczymy się czegoś nowego.

Ale musiałem to napisać, aby ukazać Wam to, jakie ryzyko podejmuje Isaacman. Postawił wszystko na jedną kartę, by popchnąć nasze możliwości do przodu. Choćbym wszystkiego w życiu już spróbował, wszędzie bym już był, miał wszelkie zbytki tego świata — prawdopodobnie bym stchórzył. Isaacman, jeżeli wróci z Polaris Dawn, spróbuje zawiesić sobie poprzeczkę jeszcze wyżej.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama