Motoryzacja

Polacy pokochali elektryki. Takich wyników jeszcze nie było

Piotr Kurek
Polacy pokochali elektryki. Takich wyników jeszcze nie było
Reklama

Polski rynek samochodów elektrycznych wchodzi w fazę dynamicznego rozwoju. Rekordowe wyniki sprzedaży, rosnące zainteresowanie klientów indywidualnych i szybka rozbudowa infrastruktury pokazują, że elektromobilność przestaje być ekstrawagancją.

Jak wynika z analiz przeprowadzonych przez Powerdot, sprzedaż samochodów elektrycznych w Polsce dynamicznie rośnie, choć przed branżą pojawia się coraz więcej wyzwań związanych przede wszystkim z infrastrukturą, dostępnością modeli i koniecznością dalszego popularyzowania tego typu pojazdów, które jest niezbędne do utrzymania tempa rozwoju. W ostatnich miesiącach polski rynek samochodów elektrycznych przeżywa zaskakujące ożywienie. W kwietniu tego zarejestrowano niemal 2730 nowych aut elektrycznych, co oznacza wzrost o 93% w porównaniu z analogicznym okresem ubiegłego roku.

Reklama

Polecamy na Geekweek: Polska nie wdrożyła ważnych przepisów UE. Jest skarga do TSUE

Udział elektryków w nowych rejestracjach przekroczył 5%, osiągając historyczny rekord. Od początku roku liczba zarejestrowanych pojazdów elektrycznych przekroczyła 8,2 tysiąca. Chociaż liczby te mogą wydawać się mało imponujące – w szczególności na tle krajów Europy zachodniej, to skokowy wzrost rejestracji i widoczne ożywienie rynku są jasnym sygnałem pokazującym zmieniające się trendy.

Do tej pory auta elektryczne były postrzegane często jako ekstrawagancja, dostępna głównie dla firm i zamożniejszych klientów. Obecnie sytuacja się zmienia – coraz więcej osób fizycznych interesuje się tym właśnie segmentem rynku. W styczniu osoby prywatne zarejestrowały 161 elektryków, podczas gdy w kwietniu liczba ta wzrosła do 519. Dealerzy samochodowi zaczynają mieć trudności z obsługą rosnącej liczby klientów, co – według ekspertów z Powerdot – jest zupełnie nowym zjawiskiem w tej branży.

Coraz więcej elektryków na polskich drogach. Tak dobrze jeszcze nie było

Na wzrost sprzedaży wpływa przede wszystkim poprawa oferty – na rynku pojawiły się tańsze modele, a konkurencja wymusiła dostosowanie polityki cenowej i modelowej. Do walki o klienta włączyły się nowe marki, w tym przede wszystkim producenci z Chin, co zmusiło tradycyjne koncerny do reakcji. Jeszcze niedawno segment popularnych samochodów elektrycznych był niedostatecznie rozwinięty, a dostępność modeli ograniczona. Obecnie oferta jest bardziej różnorodna i przystępna cenowo, co przekłada się na wzrost zainteresowania.

Liczby nominalne nie są jeszcze imponujące, natomiast bardzo cieszy to widoczne gołym okiem ożywienie na rynku oraz skokowy wzrost rejestracji. Jest to spowodowane ogólnym zwiększeniem zainteresowania nowymi autami w Polsce. Poprawiły się ponadto oferty sprzedaży aut elektrycznych na rynku, w tym zwłaszcza dla konsumentów, którzy mogą dodatkowo korzystać z dotacji

– mówi Grigoriy Grigoriev, dyrektor generalny Powerdot w Polsce.

Znacząco poprawiła się także infrastruktura ładowania. W Polsce działa już ponad 11,5 tysiąca punktów ładowania, a na jeden punkt przypada zaledwie osiem aut elektrycznych, co jest jednym z najlepszych wyników w Europie. To sprawia, że korzystanie z elektryków staje się coraz wygodniejsze.

Jednak nie wszystko jest takie kolorowe i mimo optymistycznych danych, przed branżą stać mają spore wyzwania, z którymi przyjdzie się zmierzyć w najbliższych latach. Niewykluczone, że do 2030 roku liczba zarejestrowanych aut elektrycznych w Polsce osiągnie milion, jednak by tego dokonać, miesięczna sprzedaż musiałaby być sześciokrotnie wyższa niż obecnie. Eksperci podkreślają, że osiągnięcie tego celu wymaga uruchomienia dodatkowych mechanizmów napędzających sprzedaż. Chodzi tu między innymi o ulgi w podatkach CIT, PIT czy VAT oraz przyspieszona amortyzacja. Obecnie wsparcie ogranicza się głównie do dotacji z programu NaszEauto, którego dostępność została w tym roku ograniczona.

Reklama

Nie bez znaczenia pozostaje też kwestia wydolności polskiego systemu elektroenergetycznego. Analizy wskazywać mają, że nawet przy wzroście liczby aut elektrycznych do miliona, ich wpływ na obciążenie elektrowni byłby minimalny i wynosiłby około 1,26%. Dopiero przy pięciu milionach elektryków, co może nastąpić za około dwadzieścia lat, obciążenie systemu wzrosłoby do 10%. Eksperci są zgodni, że w tym czasie i tak nastąpią inwestycje w rozbudowę infrastruktury energetycznej.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama