Liczba stacji ładowania samochodów elektrycznych dynamicznie rosła w Polsce w 2024 roku i wygląda na to, że w tym roku trend ten nawet przyśpieszy. Jednocześnie nadal widać, że rynek ten rozwija się bardzo nierównomiernie.

Liczba stacji ładowania musi w Polsce rosnąć, jeśli mamy zwiększać sprzedaż samochodów elektrycznych. Na koniec stycznia 2025 roku po polskich drogach jeździło już ponad 82 tys. elektryków, 11% więcej niż rok wcześniej. Liczba ta zwiększa się średnio o 1000 pojazdów miesięcznie, dlatego musi za tym nadążać również infrastruktura. I tak większości przypadków jest, choć na mapie widać sporo szarych punktów, głównie na ścianie wschodniej..
Wschód Polski odstaje
Ze statystyk jakie opublikował właściciel aplikacji Yanosik wynika, że w 2024 roku w Polsce przybyło 1545 nowych ładowarek, a ich suma przekracza obecnie 3700 (w sumie blisko 9000 punktów ładowania). Mniej więcej 30% to stacje szybkiego ładowania prądem stałym, a reszta to ładowarki AC o zdecydowanie mniejszej mocy. Niestety ich rozłożenie nie jest równomierne w całym kraju, na co ma wpływ między innymi sieć drogowa. Najwięcej stacji ładowania aut elektrycznych znajdziemy na śląsku oraz w województwie mazowieckim. Całkiem nieźle wypada też pomorskie, wielkopolskie oraz małopolskie. W pozostałej części kraju jest nieco gorzej, ale prawdziwy problem mają posiadacze aut elektrycznych na ścianie wschodniej. Najmniej stacji ładowania mamy na podkarpaciu, w świętokrzyskim, lubelskim oraz podlaskim.
Może to po części wynika z tego jak rozłożona jest sieć dróg. Nasze trzy najważniejsze autostrady - A1, A2 i A4 przechodzą głównie przez centralną część kraju. Na wschodzie dopiero w ostatnich latach buduje się nieco więcej dróg szybkiego ruchu (S17, S19), ale nie nadąża za nimi jeszcze infrastruktura. Dla przykładu w ciągu autostrady A1 mamy już 34 stacje ładowania, co daje jedną stację średnio co 30 km. Odpowiednio 24 i 25 stacji ładowania mamy w ciągu autostrad A2 i A4, która przecinają Polskę z zachodu na wschód. Warto jednak zaznaczyć, że Yanosik w swoich wyliczeniach brał pod uwagę nie tylko stacje bezpośrednio na MOPach (Miejsca Obsługi Podróżnych) ale również w odległości do 1 km od samej autostrady (czyli w pobliżu węzłów gdzie można zjechać z drogi szybkiego ruchu).
Sytuacja nie jest zatem idealna, ale rosnąca liczba punktów ładowania napawa optymizmem. Sporo nowych ładowarek pojawi się w tym roku pod popularnymi dyskontami, bo zarówno Biedronka jak i Lidl stawiają takie urządzenia przy swoich sklepach. Problemem wydaje się jednak czas potrzebny na ich odbiór. Wiele z takich urządzeń miesiącami stoi nieużywana, bo na drodze stoją formalności. Miejmy nadzieje, że w przyszłości uruchamianie kolejnych punktów będzie odbywało bez większych przeszkód.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu