Ile aplikacji do komunikacji macie na telefonie? Świat byłby nieco prostszy, gdyby ta liczba się zmniejszyła.
Żyjemy w świecie wyboru. Nigdy wcześniej nie mogliśmy, jako konsumenci, wybierać z takiego wachlarza produktów i usług. Dziś, dzięki w większości cyfrowej dystrybucji, wprowadzenie nowej aplikacji na rynek wymaga po prostu dodania jej do jednego z dziesiątek repozytoriów. Dlatego dziś możemy wybierać z wielu usług, które odpowiadają za dokładnie to samo. Mamy wiele klientów poczty, wiele przeglądarek internetowych czy programów biurowych.
Jednak nieco inną kwestią jest, kiedy usługa jest używana tylko przez nas (to w jakim programie napiszemy dokument ma marginalne znaczenie), a kiedy jest to narzędzie wykorzystywane do kontaktu z duża grupą. Tutaj można wyróżnić różnego rodzaju programy do kolaboracji w pracy i, przede wszystkim, komunikatory.
Tych mamy na pęczki i każda szanująca się firma ma swój. Albo dwa. Albo pięć...
Po co nam tyle komunikatorów? Więcej zamieszania, niż pożytku
Pracując w branży byłem już na niezliczonej ilości spotkań online. Te zdobyły popularność w czasie pandemii i każda firma chciała wtedy podpiąć się pod sukces Zooma, w skutek czego otrzymaliśmy multum narzędzi, które pozwalają stworzyć wideokonferencje. Podobnie jest z komunikatorami - wystarczy, że spojrzycie na swoje telefony, by znaleźć tam kilka aplikacji, które robią dokładnie to samo. Ba, samo Google ma przecież kilka takich programów, których funkcjonalność zwyczajnie się dubluje.
Bardzo dobrze pokazuje to badanie przeprowadzone na pracownikach zdalnych (bądź hybrydowych) w UK, Niemczech i Francji, z którego wynika, że większość z nich czuje, że marnuje bardzo dużo czasu nawigując pomiędzy różnymi aplikacjami do komunikacji, często czując, że muszą powtarzać tę samą informację w kilku miejscach bądź też - że tracą czas, który mógłby zostać oszczędzony, gdyby korzystać z tylko jednego rozwiązania.
Oczywiście - sam fakt konkurencji nie jest zły. Konkurencja to przecież główne narzędzie progresu. Jednocześnie jednak - myślę, że ze względu na to, jak świeża jest sprawa pracy zdalnej, brakuje jednoznacznych wyznaczników czy standaryzacji, które umożliwiłyby prostszą i łatwiejszą pracę. W końcu nie bez powodu w środowisku biznesowym mamy jeden dominujący format dokumentów (PDF) czy program do zarządzania kalendarzem (Outlook). W przypadku komunikatorów taka standaryzacja też będzie miała miejsce, ale na pewno nie z dnia na dzień i trzeba będzie czasu, zanim jeden z programów wysunie się na stanowisko zdecydowanego lidera.
Myślę, że w tym wypadku nie tylko środowiska biznesowe skorzystałyby na tym, że liczba dostępnych aplikacji do komunikowania się nieco się skurczy. Wszak już teraz mamy Messengera, iMessage, Telegrama, WhatsAppa, Instagrama, Signala, Sessiona i gazylion innych programów, nie wliczając w to starego dobrego standardu SMS.
Czy tyle aplikacji jest naprawdę potrzebnych?
Źródło: Depositphotos
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu