Recenzja

Jest rewelacja, ale nie ma rewolucji. Recenzja PlayStation VR2

Kacper Cembrowski
Kliknij, aby włączyć dźwięk
15

Na PlayStation VR2 czekali niemal wszyscy gracze. Sukcesywne budowanie napięcia, coraz większy hype, mnóstwo zapowiedzi i obietnic, a także wspaniałe wręcz pierwsze wrażenia testerów zza oceanu, którzy zachwalali PSVR2 pod niebiosa. Czy z dużej chmury w tym wypadku spadnie równie duży deszcz?

Kontynuacja futurystycznego designu. PlayStation VR2 może się podobać

Zacznijmy może od samego wyglądu urządzenia, który jest dokładnie tym, czym mogliśmy się spodziewać. Tokijski gigant kontynuuje tutaj swój futurystyczny design, który jest obecny we wszystkich sprzętach od startu dziewiątej generacji konsol — co przede wszystkim widać przez połączenie bieli z czernią i dość odjechane elementy. Spójrzcie zresztą na kontrolery do PSVR2.

Headset niczym nie odstrasza, jak rozmiar PS5 przy premierze, a wręcz intryguje — i bardzo dobrze. Gogle prezentują się więc naprawdę ciekawie i są wyjątkowe, dzięki czemu każdy od razu rozpozna, że ma do czynienia z drugą generacją wirtualnej rzeczywistości od Sony. Całość została wykonana solidnie i korzystanie z tego jest bardzo przyjemne, choć muszę przyznać, że przy dłuższych sesjach głowa się odczuwalnie poci za sprawą materiału, z którego wykonane jest wnętrze gogli — chociaż ten sam materiał jest niezwykle wygodny, więc mam do niego nieco ambiwalentne podejście.

Niewątpliwą zaletą jest również fakt, że przy PSVR2 możemy zapomnieć o wielkiej plątaninie kabli, która odstraszała przy pierwszej generacji. Niestety nie jest to bezprzewodowy headset, lecz jeden długi kabel USB-C jest do zniesienia. Do tego w zestawie znajdziemy słuchawki douszne, które idealnie wpasowują się w headset — i chociaż nie porywają swoim wyglądem, to jakość jest... wystarczająca.

Specyfikacja PSVR2, czyli Sony naprawdę ma się czym chwalić

Specyfikację sprzętu znamy już od jakiegoś czasu i spokojnie możemy nazwać ją rewelacją. Ekrany OLED z regulowanym rozstawem, rozdzielczość 2000 x 2040 pikseli na jedno oko, odświeżanie 90 i 120 Hz, pole widzenia około 110 stopni. Do tego sześcioosiowy czujnik ruchu oraz czujnik zbliżeniowy na podczerwień, a także 4 kamery śledzące ruch głowy i po jednej kamerze śledzącej ruch oczu.

Ekrany OLED
Rozdzielczość 2000 x 2040 pikseli na jedno oko
Odświeżanie 90 Hz, 120 Hz
Rozstaw Regulowany
Pole widzenia Ok. 110 stopni
Czujniki Sześcioosiowy czujnik ruchu  (żyroskop trzyosiowy, akcelerometr trzyosiowy), Czujnik zbliżeniowy na podczerwień
Kamery 4 kamery śledzące ruch głowy, po jednej kamerze IR śledzącej ruch oczu
Funkcje dodatkowe Wbudowane wibracje
Łączność USB-C
Audio Wbudowany mikrofon i złącze mini-jack

Korzystając z PlayStation VR2 od razu czujemy, że mamy do czynienia z goglami nowej generacji. Szczególnie wrażenie zrobiło na mnie śledzenie ruchów oczu, za sprawą czego możemy wszystkim nawigować w grach własnym spojrzeniem. Jest to faktycznie świetne i intuicyjne, jednak nie obyło się bez problemów.

Szkoda, że PlayStation VR2 lubi się tylko z PS5

Specyfikacja robi wrażenie i faktycznie możemy rozpatrywać PSVR2 jako topkę gogli wirtualnej rzeczywistości do gier wideo na rynku — szczególnie w sytuacji, kiedy Meta czy HTC pracują nad goglami za miliony, które mają również wspierać AR, wnieść szeroko rozumiane pojęcie pracy na wyższy poziom i przenieść nas do tego mitycznego metaverse. Niestety jednak, modły wielu graczy nie zostały wysłuchane — i na ten moment PSVR2 do peceta nie podłączycie. Jest to więc wyłącznie ekskluzywny dodatek do PlayStation 5, co zdecydowanie ujmuje atrakcyjności VR2 — i zresztą bezpośrednio przełożyło się to na mniejsze przedpremierowe zainteresowanie sprzętem, niż Sony zakładało, o czym informowaliśmy tutaj.

Wszystkie bajery z PS5 są w PSVR2

Szkoda, że tak się dzieje, bo japoński gigant zdecydował się tutaj na zaimplementowanie wielu elementów znanych nam z dziewiątej generacji konsol. Wszystkie największe bajery DualSense’ów zostały przeniesione do Sense’ów, czyli kontrolerów dołączanych w zestawie do gogli. Przejście z PlayStation Move na te cacka to jeden z największych i najważniejszych upgrade’ów — to naprawdę całkowicie inny poziom. Co ciekawe, wibracje są fenomenalne nie tylko w kontrolerach, ale również w samych goglach.

Warto również zwrócić uwagę na to, że Sense’y śledzą ruchy naszych palców, dzięki czemu doświadczenie w VR jest jeszcze bardziej immersyjne. W kwestii samych gogli należy za to docenić przycisk, który przełącza nam obraz z gry czy systemu konsoli na obraz rejestrowany przez kamery znajdujące się na froncie headsetu, dzięki czemu z łatwością możemy zlokalizować, gdzie jesteśmy w pokoju. Warto to robić od czasu do czasu, gdyż wpadając w wir wirtualnej rzeczywistości, łatwo jest wejść w szafę, uderzyć nogą w kanapę czy — w najgorszym wypadku — zamachnąć się w stronę telewizora.

Co z grami?

Co z samymi grami? Cóż, całe show w tym przypadku skradł Horizon: Call of the Mountain, którego recenzję możecie znaleźć tutaj, i chociaż nie wcielamy się tam w Aloy, to przenosimy się do tego postapokaliptycznego i jednocześnie futurystycznego świata, w którym jednak doświadczamy wszystkiego sami — i to dosłownie.

Wspinaczka, tworzenie strzał, walka z wielkimi maszynami, eksplorowanie tego naprawdę pięknego świata, a nawet jedzenie jabłek, tłuczenie talerzy czy wyrzucanie wiklinowych koszy w przepaść. Najnowsza odsłona Horizona to po prostu jedna wielka piaskownica, w której możemy zrobić wszystko, co przyjdzie nam do głowy, jednocześnie poznając wcale nie najgorszą historię — a po drodze spotkamy doskonale znane nam postaci i… krwiożercze maszyny.

Pozostałe gry, w które udało mi się zagrać przed premierą wcale jednak nie porwały, a najlepsze produkcje, takie jak Gran Turismo 7, Tetris Effect, No Man’s Sky czy Resident Evil 8 pojawią się dopiero później, więc w kwestii jakości innych tytułów będzie można zająć stanowisko dopiero za jakiś czas. Sam Horizon jednak bez dwóch zdań stanął na wysokości zadania i jest idealnym starterem.

Czy PlayStation VR2 jest warte swojej ceny?

Specyfikacja bardzo dobra, sprzęt najwyższej jakości, ale… no właśnie. Jest kilka tych „ale”: na razie jeszcze dość ubogi katalog gier, brak możliwości podłączenia headsetu do PC, kabel, który po bezprzewodowym Oculusie może irytować, oraz ciągnący się za Sony problem, czyli kiepski czas pracy kontrolerów na jednym ładowaniu. Tak jak wspominałem wcześniej, jest to więc po prostu zabawka do PS5 — ale czy za taką zabawkę zapłacicie 3 tysiące złotych?

PSVR2 to headset droższy od samej konsoli. Czy jest wart swojej ceny? Cóż, będąc szczerym, moim zdaniem żadne gogle wirtualnej rzeczywistości nie są warte takich pieniędzy. Jeśli PS5 jest Waszą główną platformą do grania i chcecie pobawić się w wirtualnej rzeczywistości w naprawdę zaawansowany sposób ze świetnymi kontrolerami, to jest to chyba najsensowniejsze rozwiązanie — chociaż cały czas mam wrażenie, że Sony mogło bardziej zaskoczyć graczy.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu