Subskrypcje - zbawienie współczesnego świata czy najgorsza praktyka biznesowa dzisiejszych czasów?
Przywykliśmy już, że jeżeli chodzi o pewnego rodzaju dobra czy usługi, to dziś ich pozyskanie nie oznacza jednorazowej opłaty, a popularną w dzisiejszych czasach subskrypcję. Te znajdziemy wszędzie - tak płacimy za muzykę, filmy, oprogramowanie i wiele, wiele innych rzeczy. W końcu nawet hardware można dziś nie "kupić" a "wypożyczyć".
To z kolei rozbudza odwieczną debatę odnośnie tego, czy subskrypcje nie są przypadkiem jedną z najbardziej negatywnych i antykonsumenckich zmian XXI wieku. Argumentów przeciw takiemu sposobowi monetyzacji jest co najmniej kilka.
"Nie będziesz nic miał i będziesz szczęśliwy"
Przywykliśmy do tego, że każde dobro ma swoją pewną ustaloną cenę. Naturalnie - dzięki temu możemy porównać je w różnych miejscach i wybrać opcje, która jest dla nas najkorzystniejsza. Jeżeli ten sam przedmiot gdzieś będzie kosztował 20, a gdzieś 30 zł, to wiadomo, że wybierzemy tańszą opcję. Z subskrypcjami jest jednak trochę inaczej, ponieważ w tym wypadku przedmiot (dobro) po pierwsze nie należy do nas, a po drugie - jego cena jest domyślnie ustawiona na "nieskończoność".
Pierwszy argument jest prawdziwy, ponieważ z jakiegokolwiek dobra byśmy nie korzystali, to zostanie nam ono zabrane, jeżeli zakończymy subskrypcję. Nieważne czy mówimy o oprogramowaniu (Adobe), muzyce (Spotify) czy wypożyczeniu sprzętu - te dobra nigdy nie będą nasze. Nawet jeżeli zapłacimy Netflixowi 10 000 zł w abonamencie, dalej nie będziemy mieli dostęp do żadnego filmu, jeżeli tylko skończymy płacić. To samo tyczy się innych serwisów.
Dlatego "musimy" płacić. Jak długo? Tak długo, jak chcemy korzystać, a to oznacza, że nie ma górnego limitu na dobro, jakim jest subskrypcja. Jeżeli lubię jakiś numer danego zespołu i kupię ich CD, mogę legalnie słuchać go nawet mając 90 lat z tego samego CD. Wartość tego numeru zawsze będzie określana przez koszt płyty CD na którym go kupiłem. W przypadku streamingu, jeżeli chce posłuchać nawet jednej piosenki do końca życia, to wartość tego jednego utworu będzie równała się wartości abonamentu który zapłacę przez cały ten czas, a na końcu, tak jak wcześniej wspomniałem, utwór nigdy nie będzie "mój".
Coś się opłaca, coś innego - nie
Oczywiście - patrząc w ten sposób nie będziemy mieć ani jednej usługi streamingowej, bo przecież "się nie opłaca". Prawda leży jednak gdzieś pośrodku i są sytuacje, w których warto postawić na abonament/subskrypcję. Dlaczego? Głównie dlatego, że wchodzi tu kwestia dostępności treści i ich doświadczenia. Sam nie mam problemu z płaceniem za Spotify bo jest to tanie, legalne źródło muzyki, której słucham tyle, że gdybym miał płacić za wszystko w tradycyjny sposób, kupując płyty - poszedłbym bez wątpienia z torbami. I tak, ta muzyka nigdy nie będzie "moja", nie pozostawię po sobie dzięki niej kolekcji płyt, ale wiem, że mogę dzięki temu słuchać utworów, których nigdy nie znalazłbym na CD na sklepowych półkach.
Podobnie jest z subskrypcjami na filmy, ale już chociażby Minecraft pokazuje, że można utrzymywać się z gry, za którą ktoś zapłaci raz i która jest regularnie aktualizowana. Wszystko jest więc kwestią odpowiedniego planu biznesowego, ale i podejścia konsumentów. Nie każda subskrypcja jest zła, ale i nie każda się opłaca, a niektóre opłaty subskrypcyjne to ordynarny "skok na kasę" i próba podpięcia się pod międzynarodowy trend.
Co należy do której grupy - to już zależy od naszej decyzji.
Źródło: Depositphotos
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu