Telewizja

Płacimy za kanały telewizyjne, których w ogóle nie oglądamy

Tomasz Popielarczyk
Płacimy za kanały telewizyjne, których w ogóle nie oglądamy
89

Oglądacie telewizję? Jeśli tak, zapewne macie wykupiony mniejszy lub większy pakiet kanałów w ramach kablówki czy satelity. Zastanawialiście się, ile z nich tak naprawdę oglądacie? Okazuje się, że rozbieżność może być tutaj naprawdę duża. Co jednak najgorsze, nie bardzo jest jak się przed tym bronić...

Oglądacie telewizję? Jeśli tak, zapewne macie wykupiony mniejszy lub większy pakiet kanałów w ramach kablówki czy satelity. Zastanawialiście się, ile z nich tak naprawdę oglądacie? Okazuje się, że rozbieżność może być tutaj naprawdę duża. Co jednak najgorsze, nie bardzo jest jak się przed tym bronić.

Analitycy Citi w oparciu o dane Nielsena stworzyli wykres, który doskonale ilustruje ten problem na rynku amerykańskim. Jeszcze w 1994 roku klienci oglądali ok. 25 proc. spośród posiadanych programów. Tych, w porównaniu z dzisiejszym wynikiem, było niewiele, bo 40. Do roku 2013 liczba kanałów, które oglądamy wcale nie rosła. Drugi ze wskaźników, a więc liczba dostępnych kanałów rósł natomiast bardzo dynamicznie. Finalnie statystyczny Amerykanin mógł się pochwalić bogatą pulą blisko 200 programów, z czego średnio regularnie ogląda... 17.

Wniosek wydaje się nasuwać sam. Ale czy w Polsce sytuacja wygląda podobnie? Przypuszczam, że tak. Regularnie przeprowadzane badania oglądalności wskazują ciągle te same kanały jako najpopularniejsze w naszym kraju: TVP 1, TVP 2, Polsat, TVN (po nich są jeszcze programy informacyjne oraz już bardziej odstające ogólnotematyczne stacje typu TVN 7, Puls czy TV 4). Owszem, obserwuje się pewien trend odchodzenia od kanałów serwujących absolutnie wszystko (widać to na wykresie poniżej zbudowanym w oparciu o dane Nielsena). Zyskują natomiast stacje tematyczne, ukierunkowane na jedną dziedzinę lub typ treści. Nie bez powodu w ostatnich latach mieliśmy prawdziwy wysyp tego typu kanałów.

W Polsce dużą popularnoscią naziemna telewizja cyfrowa. Co najciekawsze w okresie od stycznia do lipca 2014, jak wynika z danych Nielsena, liczba domów korzystających z DVB-T wzrosła o 11 proc. W sumie wynosi ona już 4,32 mln. Dla porównania z ofert satelitarnych korzystało w tym okresie 4,66 mln gospodarstw domowych, a z kablówek 4,24 mln (w obu przypadkach zanotowano spadki na rzecz bezpłatnej telewizji cyfrowej). Łącznie daje to ok. 13 mln gospodarstw domowych odbierających telewizję. A mówi się, że TV nikt nie ogląda.

Wracając do głównego wątku, sam po sobie widzę, że problem istnieje. Miesięcznie płacę za kablówkę 50 złotych. W jej ramach mam dostęp do ponad 100 kanałów. Oglądam regularnie może maksymalnie 20 spośród nich. Dlaczego zatem nie zmniejszyć oferty lub całkowicie przejść na odbiór naziemny? Tu pojawia się główny problem - w tych moich kilkunastu oglądanych programach są takie, których nie znajdę ani w ofercie za 20-30 złotych, ani w żadnym z naziemnych multipleksów. Chcę tutaj zwrócić uwagę na kompletny brak elastyczności ofert telewizyjnych. Podpisując umowę, mamy do wyboru kilka pakietów różniących się liczbą kanałów. Do tego możemy dokupić jeszcze specjalne pakiety tematyczne z programami premium typu HBO czy Canal+ i na tym na ogół koniec. W rezultacie kończymy z tą setką kanałów, z czego tak naprawdę potrzebujemy jedynie 20-30 z nich.

Prostego rozwiązania nie ma. Wprowadzenie większej elastyczności jest kompletnie nieopłacalne, bo to by uderzyło w interesy poszczególnych stacji. Klienci mogliby wybierać tylko te stacje, do których chcą mieć dostęp, a pozostałe? Słupki by poleciały w dół, reklamodawcy odeszli - armagedon. Siadamy zatem zawsze pod koniec miesiąca do komputera (albo idziemy na pocztę - co kto lubi) i przelewamy kolejną sumkę/sprawdzamy czy zlecenie stałe się wykonało, myśląc, czy aby na pewno nie są to pieniądze wyrzucone w błoto.

Ileż to razy w internecie przewinęły się hasła, że ogłupia, serwuje sieczkę i odmóżdżające treści niskich lotów. W tej samej sieci spotkałem się z ciekawymi opiniami medioznawców sugerującymi, że telewizja nie jest prymitywna. Prymitywny jest jej użytkownik, który wychodzi z takiego założenia, bo zwyczajnie nie potrafi jej oglądać. Siadając z doskoku i włączając którąś ze stacji głównego nurtu, faktycznie można odnieść takie wrażenie. Ale przecież świat nie kończy się na Telewizji Polskiej, Polsacie i TVN-ie. Tymczasem, jak widać powyżej, większość z nas ma dostęp do większej puli programów. Dlaczego zatem z tego nie korzystamy i nie uczymy się oglądać telewizji w sposób inteligentny, dostosowując program do aktualnych potrzeb emocjonalnych, nastroju czy nawet pogody za oknem? Tego nie wiem, choć sam się do tego grona zaliczam.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu