Warszawo, mamy problem. Tak należałoby sparafrazować zdanie wypowiadane przez amerykańskich astronautów, gdy robi się nieciekawie. Nasz problem polega...
PKW poskąpiło, ZUS rozwala kasę...
Fan nowych technologii, ale nie gadżeciarz. Zainte...
Warszawo, mamy problem. Tak należałoby sparafrazować zdanie wypowiadane przez amerykańskich astronautów, gdy robi się nieciekawie. Nasz problem polega na tym, że wytropiona została kolejna afera z wydawaniem publicznych pieniędzy. Tym razem przeznaczane są na horrendalnie drogi system informatyczny. Przypomnę tylko, że dzieje się to tydzień po tym, jak wybory stały się farsą z powodu oprogramowania, które nie było w stanie sprostać zadaniu. Taniemu oprogramowaniu.
Napisać, że nad Wisłą czasem ręce opadają, to nie napisać nic. Trwające tydzień liczenie głosów w wyborach samorządowych było ekstremalnym przykładem tego, jaki panuje u nas burdel. Tak, burdel - celowo nie używam słowa bałagan, bo nie odzwierciedla ono istoty problemu. Górne kończyny opadły na wysokość pasa, a na twarzy pojawił się grymas niedowierzania. Podobnie było wczoraj, ale tym razem zaskoczyło to, jak szybko ludzie zapomnieli o kłopotach, w jakie wpakowało się PKW zamawiając system na ostatnią chwilę i płacąc za niego niezbyt wysoką sumę.
Media podawały wczoraj za Faktem, że ZUS wyda 6 milionów złotych na system, który pozwoli naliczać podwyżki rent i emerytur. Zresztą posłużę się cytatem z innego wielkiego tabloidu:
Jak podaje Fakt, aby waloryzacja przebiegała sprawnie, ZUS musi zainwestować 5,7 mln złotych w nową wersję systemu. Mimo, że budowa Kompleksowego Systemu Informatycznego pochłonęła już ponad 3 mld złotych, naliczanie podwyżek wymaga poświęcenia kolejnych milionów. Jak dodaje Fakt, koszt nowego modułu to i tak niewielka kropla w morzu. Od początku roku, ZUS wydał na utrzymanie systemu 97 mln złotych! [źródło]
Czytaj dalej poniżej
Urzędnicy palą publiczną kasę, proste. Tak przynajmniej podają niektóre media. Ktoś napisze: panie, jakie to media - tabloidy, które zawsze szukają sensacji. Tak, to prawda, ale należy mieć przy tym na uwadze, że to właśnie tabloidy sprzedają się najlepiej i trafiają do największej grupy odbiorców. Przekaz w stylu wydadzą sześć dużych melonów na jakiś moduł nie pomoże w debacie o przetargach publicznych i stawianiu na jakość, a nie najniższą cenę. Do ludzi nadal nie będzie docierało, że za pewne rzeczy po prostu trzeba więcej zapłacić i stosować się do hasła nie stać nas na tanie rozwiązania. Na pewno nie trafi? Tak, widać to chociażby po komentarzach, które pojawiają się pod tekstami dotyczącymi wspomnianego modułu.
Chciałbym przy tym podkreślić bardzo ważną rzecz: ja nie wiem, ile taki system powinien kosztować. Może wspomniane 6 milionów to faktycznie przesadzona suma, ale wątpię, by autorzy artykułów i komentujący potrafili wycenić tę usługę. Nie wspomina się (szerzej), co jest do zrobienia, jak długo może to potrwać, jaka jest skala skomplikowania zadania. Pojawia się krótkie info, że to moduł do systemu ZUS i kwota. Dla większości Polaków oszałamiająca. Zwłaszcza, gdy zestawi się ją z wiadomością, że waloryzacja wyniesie kilkadziesiąt złotych.
Na koniec jeszcze jedna uwaga: poruszamy się po bardzo kruchym lodzie, ponieważ możemy popaść z jednej skrajności w drugą. Nawołuję do tego, by nie wybierać najtańszych ofert i nie psioczyć na ZUS, jeśli nie zna się sprawy, ale jednocześnie zdaję sobie sprawę z tego, że nie można też całkowicie lekceważyć ceny. To może doprowadzić do sytuacji, w której za produkt wart kilkaset tysięcy złotych będzie się płacić grube miliony - bo ktoś przestraszy się taniej oferty. I tak źle i tak niedobrze. Wnioski? Przetargi muszą, podkreślam muszą, tworzyć specjaliści zaznajomieni z tematem (najlepiej fachowy zespół o szerokich kompetencjach) i to oni powinni dokonywać wyboru oferty. Może tak dzieje się już teraz, ale przykład systemu PKW pokazał, że gdzieś tkwi błąd.
Źródło grafiki: zus.pl
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu