Jak wygląda piractwo w Polsce? Jak powinno się zmniejszać jego skalę? Czy świat bez piractwa jest możliwy? Dlaczego polskie firmy korzystają z nielega...
Piractwo pozostanie częścią naszej rzeczywistości - przedstawiciel BSA specjalnie dla Antyweb
Jak wygląda piractwo w Polsce? Jak powinno się zmniejszać jego skalę? Czy świat bez piractwa jest możliwy? Dlaczego polskie firmy korzystają z nielegalnego oprogramowania? Zadaliśmy kilka pytań Bartłomiejowi Wituckiemu, przedstawicielowi BSA The Software Alliance w Polsce.
Tomasz Popielarczyk: W pamięci zapadł mi spot emitowany jakiś czas temu w telewizji, który był częścią kampanii społecznej realizowanej BSA. Dość bezpośrednio sugerował on, że większość polskich przedsiębiorców to piraci. Czy naprawdę tak jest? Czy potrzeba aż tak mocnej retoryki w walce z tym zjawiskiem?
Bartłomiej Witucki: Spot przedstawiał krótką historię firmy, w której nikt się nie przejmował korzystaniem z nielegalnego oprogramowania (oczywiście celowo ta lekkomyślność była przerysowana) z morałem, że takie podejście może skończyć się odwiedzinami dwóch panów - np. funkcjonariuszy Policji. I tak dość często bywa w rzeczywistości: pokutuje przekonanie, że “mnie nie złapią”. Celem tego spotu było zwrócenie uwagi, że ryzyko prawne związane z korzystaniem z nielegalnego oprogramowania istnieje. W spocie była mowa o ryzyku odpowiedzialności karnej, ale należy pamiętać także o ryzyku finansowym, organizacyjnym i wizerunkowym, czy o zagrożeniach bezpieczeństwa informatycznego, włącznie z ryzykiem utraty danych czy kradzieży tożsamości. A wracając do pojęcia “większości”, rzeczywiście z ostatniego badania IDC szacującego skalę korzystania z nielicencjonowanego oprogramowania z 2014 roku wynika, że w 2013 roku 51% oprogramowania używanego w Polsce było nielicencjonowane. To jest współczynnik obejmujący wszelkich użytkowników: zarówno osoby prywatne, jak i firmy. Z doświadczenia BSA wynika, że skala tego zjawiska w firmach jest mniejsza niż u użytkowników prywatnych. Ale to nie znaczy, że problem jest mały. Dowodem, że tak nie jest, jest spora liczba ugód zawieranych w imieniu członków BSA z firmami, które dopuściły się korzystania w ramach prowadzonej działalności gospodarczej z nielicencjonowanego oprogramowania, jak i wzrost kwot, na które te ugody opiewają. Kilka miesięcy temu tylko jedna taka ugoda zobowiązała polską firmę do zapłaty 1 miliona dolarów amerykańskich.
I jeszcze jedno: w naszym kraju poziom świadomości prawnej jest wciąż na dość niskim poziomie - dlatego warto prowadzić akcje mające charakter edukacyjny. W kampanii TV BSA przekaz był prosty: korzystanie z nielicencjonowanego oprogramowania może być uznane przez sąd za przestępstwo i że tego rodzaju czyn - zgodnie z polskim kodeksem karnym - traktowany jest jak kradzież.
TP: Jakiego typu oprogramowanie jest najczęściej “piracone”? Windows i Office? A może ten punkt nacisku przesuwa się w kierunku bardziej specjalistycznych programów, jak np. pakiet Adobe lub Autodesk?
BW: Rzeczywiście z naszych obserwacji wynika, że oprogramowanie Microsoftu jest bardzo często przedmiotem tzw. piractwa. Tylko, że zmieniła się w ostatnim czasie forma piractwa. Aktualnie najpoważniejszym problemem jest sprzedaż na portalach aukcyjnych nielegalnych kluczy aktywacyjnych. Co do pozostałych producentów, to jak Panu wiadomo, Adobe zmienił model dystrybucji przechodząc na subskrypcje. Ale nadal można w sieci znaleźć oferty sprzedaży rożnych programów tego producenta – czasem w postaci pakietów, które nigdy legalnie nie były wprowadzane na rynek przez producenta. Zalecałbym ostrożność przy tego rodzaju zakupach. Produkty Autodesk też mają swoją specyfikę techniczną. Aby korzystać z pełnej wersji danego programu, nieuczciwi użytkownicy stosują tzw. cracki.
TP: Czy osoby, które nieświadomie kupiły takie nielegalne klucze aktywacyjne mogą w jakikolwiek sposób dochodzić swoich praw (i czy w ogóle robią to)? Czy komukolwiek w ogóle udaje się w takiej sytuacji odzyskać pieniądze?
BW: Naszym zdaniem osoby takie mogą podejmować skuteczne kroki, zarówno na drodze postępowania karnego (zazwyczaj zachowanie sprzedawcy jest oszustwem) albo na drodze postępowania cywilnego, gdyż kupujący nie otrzymuje należytego świadczenia. Znamy przypadki, gdy kupujący zapowiadali i podejmowali kroki prawne informując o sprawie prokuraturę, ale nie znamy finalnego rezultatu wielu takich działań. Natomiast znamy wyroki, w których sądy karne przyznawały odszkodowanie nie tylko producentowi, ale również osobom, które nabyły oprogramowanie nielegalne w zamian za zapłoną cenę.
TP: Tak wysoki współczynnik piractwa musi z czegoś wynikać. Czy nie jest po prostu tak, że w polskich realiach oprogramowanie (w szczególności specjalistyczne) jest po prostu za drogie? Przykład Spotify czy Netfliksa pokazuje, że internauci są w stanie płacić za treści multimedialne. Czy z oprogramowaniem nie było tak samo?
BW: Argumentów na to, że teza, iż oprogramowanie jest za drogie jest chybiona, jest wiele. Proszę choćby zauważyć, że taka teza jest stawiana wówczas, gdy mowa o oprogramowaniu, muzyce, czy filmach. Nie słyszałem natomiast, żeby ktoś mówił, że samochody są za drogie. Albo lodówki. Wygląda na to, że akceptujemy łatwiej ceny przedmiotów materialnych niż ceny za korzystanie z dóbr niematerialnych. Mówi Pan, że oprogramowanie specjalistyczne jest za drogie. Czy uważa Pan, że roczna opłata licencyjna za program prawniczy w wysokości kilku tysięcy to za wysoka cena? A ja Panu odpowiem, że nie. Adwokatowi zwraca się zwykle ta inwestycja w ciągu kilku miesięcy. Z analiz BSA wynika, że koszty oprogramowania wykorzystywanego w działalności gospodarczej to w skali roku ledwie kilka procent wszystkich wydatków i kosztów prowadzenia działalności gospodarczej. Inny przykład: specjalistyczne oprogramowanie dla architektów. Owszem kosztuje kilkanaście tysięcy. Znam wiele przykładów wykorzystywania bez licencji takiego oprogramowania. To inwestycja rzędu kilkudziesięciu tysięcy w wypadku kilku licencji. Czym jest tak kwota jeśli taka kilkuosobowa pracownia inkasuje wynagrodzenie kilkudziesięciu czy nawet kilkuset tysięcy złotych? A widziałem kontrakty, w których wynagrodzenie architektów było liczone w milionach złotych.
Odnosząc się do podanych przez Pana przykładów: ma Pan słuszność. Nowe modele biznesowe są bardziej atrakcyjne dla użytkowników. Tak jest też z oprogramowaniem. Coraz częściej producenci oferują subskrypcje oprogramowania w chmurze. Wszystko wskazuje na to, iż taki model biznesowy będzie coraz popularniejszy w najbliższych latach.
TP: Czasy kupowania płyt na straganie już dawno minęły. Łącza w domach przyśpieszyły. Każdy ma dostęp do komputera i technologii. Kim zatem jest dziś polski pirat? Jakieś cechy szczególne?
BW: BSA przeprowadza wiele badań, ale do tej pory nie podejmowało próby określenia profilu psychologicznego osób, które dopuszczają się korzystania z nielegalnego oprogramowania. Bo mam wrażenie, że o to Pan pyta. Tym bardziej – co pragnę wyraźnie podkreślić – iż BSA nie podejmuje działań prawnych wobec prywatnych użytkowników (chyba, że osoby te prowadzą przestępczą działalność). BSA podejmuje działania wobec firm, które w ramach prowadzonej działalności używają nielicencjonowanego oprogramowania producentów należących do BSA. Oprócz działań stricte prawnych, BSA prowadzi także różnorodne działania edukacyjne promujące najlepsze praktyki zarządzania oprogramowaniem (Software Asset Management), w tym praktyki zgodne z normą ISO/IEC 19770-1. Takim działaniem jest program Verafirm. I tu warto wspomnieć, że to polska firma – Totalizator Sportowy - pierwsza w Europie uzyskała status Verafirm Certified. Faktycznie należy stwierdzić, że sposób w jaki zarządza się oprogramowaniem w Totalizatorze Sportowym to najwyższy światowy poziom.
TP: Kij czy marchewka? Jaka jest Pańskim zdaniem najskuteczniejsza metoda walki z piractwem? Edukowanie społeczeństwa przynosi pewne skutki, ale co poza nim? Ograniczenia? A może alternatywne rozwiązania i nowe modele dystrybucji (vide Spotify)?
BW: Jeśli przyjąć, że kijem są skuteczne działania prawne, zaś marchewką są działania edukacyjne i korzyści płynące z podnoszenia poziomu zarządzania oprogramowaniem, to należy powiedzieć, że oba te elementy są kluczowe dla przeciwdziałania piractwu komputerowemu. Ważne jest także to, żeby rządy miały świadomość, że ograniczenie skali piractwa leży w gospodarczym interesie państwa. Chodzi bowiem o większy wpływy z podatków, tempo powstawania nowych miejsc pracy, wzrost PKB. Wydaje się także, że modele subskrypcyjne i rozwój technologii chmury będzie sprzyjał ograniczeniu piractwa komputerowego.
TP: Co konkretnie wielkie firmy robią w celu ograniczenia zjawiska piractwa?
BW: Oprócz tego, że współtworzą BSA, jako największą organizację not for profit branży oprogramowania, która zajmuje się ochroną przysługujących im praw autorskich i promocją najlepszych praktyk zarządzania oprogramowaniem, samodzielnie realizują różnego rodzaju inicjatywy edukacyjne. Na szczególną uwagę – choć nie jest to inicjatywa związana bezpośrednio z piractwem – zasługuje powołanie przez Microsoft zespołu Digital Crime Unit. Jednostka ta zajmuje się identyfikacją i przeciwdziałaniem różnym zagrożeniom cybernetycznym, takimi jak złośliwe oprogramowanie, trojany, sieci botnet, ataki hackerskie, jak również przeciwdziałaniem pornografii dziecięcej.
TP: Jak wygląda piractwo w Polsce? Jak się zmienia na przestrzeni ostatnich lat? Jeszcze do niedawna należeliśmy pod tym względem do czołówki, czy coś się zmieniło?
BW: Można mówić o pewnym postępie z uwagi na to, że przez ostatnie lata stopa piractwa komputerowego w Polsce ulega systematycznemu zmniejszeniu. Nadal jednak jest to wysoki współczynnik, skoro wg ostatnich badań IDC wynosi 51%, zaś średnia w UE jest szacowana na poziomie 31%. Zatem niestety nadal należymy do niechlubnej czołówki w UE, choć są pewne powody do optymizmu. Z jednej strony bowiem można zaobserwować, że rośnie zainteresowanie firm wdrażaniem najlepszych praktyk zarządzania oprogramowaniem, których jedną z kluczowych korzyści jest optymalizacja finansowa. Z drugiej strony, skoro warunkiem skutecznego przeciwdziałania piractwu komputerowemu, jest efektywne egzekwowanie prawa, powodem do optymizmu jest fakt powołania i działania przy każdej komendzie wojewódzkiej wydziałów do walki z cyberprzestępczością. Ocena działań tych wydziałów w 2015 roku nie pozostawia wątpliwości, że był to trafiony pomysł i mam nadzieję, że wydziały te w najbliższej i dalszej przyszłości będą miały odpowiedniego warunki dla rozwoju swojej działalności.
TP: Jakie dobre strony piractwa Pan widzi? Czy są w ogóle, Pana zdanie, takowe? Czy nie jest tak, że pewien odsetek osób, które pobierają nielegalnie udostępnione treści potem kupuje je, czego by w przeciwnym wypadku nie zrobił? Istnieje kilka raportów wskazujących na taki trend, że piraci to zarazem jedni z najlepszych klientów.
BW: Tak, słyszałem o takich badaniach przeprowadzonych bodaj w Holandii. Dotyczyły one jednak – z tego, co pamiętam – muzyki. I nie mam danych by kwestionować, że osoby, które ściągnęły pirackie pliki muzyczne, później legalnie nabywają tę muzykę. Być może. Jednak w wypadku oprogramowania biznesowego nie wydaje się, żeby taka korelacja zachodziła. W rzeczywistości najczęściej jest tak, że firmy niestety podejmują ryzyko korzystania z nielegalnego oprogramowania. I nie mam na myśli tutaj tylko ryzyka prawnego, chodzi głównie o zagrożenia bezpieczeństwa informatycznego. Z tegorocznego badania BSA wynika, że istnieje silna korelacja między skalą piractwa komputerowego a współczynnikiem zainfekowania złośliwym oprogramowaniem.
TP: Świat bez piractwa - utopia czy może realny scenariusz na najbliższe kilka lub kilkanaście lat? Hipotetycznie - jakie byłyby tego konsekwencje?
BW: Czy nie prowokuje mnie Pan czasem do rozważań filozoficznych? :) Piractwo komputerowe, podobnie jak wszelkiego rodzaju przestępczość, najprawdopodobniej pozostanie częścią naszej rzeczywistości. Gdyby jednak – czysto teoretycznie – podjąć się próby odpowiedzenia na pytanie jakie mogłyby być skutki, gdyby piractwo komputerowe w ogóle nie miałoby miejsca, to pewnie najbardziej odczuwalne byłyby skutki gospodarcze, w tym powstanie nowych miejsc pracy i korzyści ekonomiczne – także z punktu widzenia małych i średnich firm lokalnych obsługujących szeroką rozumianą branżę informatyczną.
TP: Dziękuję bardzo za rozmowę.
BSA jest światową organizacją reprezentującą branżę oprogramowania komputerowego przed rządami i na rynku międzynarodowym. Jej członkowie to największe firmy z branży technologicznej: Adobe, Apple, IBM, Microsoft, Oracle i inni. Organizacja ma swoją siedzibę w Waszyngtonie i działa w ponad 60 krajach na całym świecie. Głównym obszarem działań organizacji jest ochrona własności intelektualnej.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu