Felietony

Czyżby zegarek na rękę był tym, czego potrzebuje każdy posiadacz smartfona?

Jan Rybczyński
Czyżby zegarek na rękę był tym, czego potrzebuje każdy posiadacz smartfona?

Chyba nikt nie spodziewał się, że nowy rekord na Kickstarterze ustanowi własnie zegarek. Nie byle jaki rekord, bo trzy razy większy, niż poprzedni naj...

Chyba nikt nie spodziewał się, że nowy rekord na Kickstarterze ustanowi własnie zegarek. Nie byle jaki rekord, bo trzy razy większy, niż poprzedni najlepszy wynik. Co szczególnie interesujące, wygląda na to, że wraz z upływem czasu ilość nowych osób wspierających produkt nie zmniejsza się drastycznie, a średnia wpłata jest naprawdę wysoka. Tak oto "inteligentny" zegarek zebrał prawie 9 mln $ mając jeszcze 11 dni do końca zbiórki. Czyżby zegarek był tym, czego potrzebuje każdy smartfon? Na to wygląda.

O Pebble pisałem na łamach Antyweb po osiągnięciu pierwszych dwóch sukcesów, czyli zebraniu wymaganych stu tysięcy dolarów po zaledwie dwóch godzinach i pół miliona dolarów po upływie jednego dnia. Przypomnę tylko pokrótce czym jest Pebble - to zegarek, którego ekran został stworzony w technologii elektronicznego papieru, komunikujący się z telefonem pracującym pod kontrolą systemów Android i iOS za pomocą bluetooth. W założeniu ekran zegarka ma być przedłużeniem możliwości naszego smartfona, wyświetla informacje, wibruje kiedy pojawiają się powiadomienia. Pebble umożliwia pełną presonalizację poprzez instalowanie dowolnych aplikacji na podobnej zasadzie, jak to ma miejsce we współczesnych urządzeniach mobilnych.


Co zatem zmieniło się od czasu poprzedniego artykułu? Przede wszystkim zmieniła się suma zebranych pieniędzy. Po 28 godzinach projekt miał już jeden milion dolarów na koncie. Na tym się oczywiście nie zakończyło, 17 kwietnia Peble pobił rekord największej zbiórki na Kickstarterze - była to kwota 3,3 miliona dolarów zebrana przez studio Duble Fine na produkcję nowej przygodówki. W tamtym przypadku sukces prawdopodobnie zapewniło znane nazwisko Tima Schafera. Zebrana kwota nie przestała rosnąć i w tej chwili, gdy zostało jeszcze 11 dni do końca zbiórki, niecodzienny zegarek może pochwalić się suma prawie 9 milionów dolarów.

Nie tylko suma robi wrażenie. Warto również przyjrzeć się średniej wpłacie, która w obecnej chwili wynosi ponad 150 dolarów. Dla pełniejszego obrazu dodam, że to o 50% więcej, niż koszt podstawowej wersji zegarka i o 10 dolarów więcej niż droższa wersja zegarka w dowolnym kolorze wraz z międzynarodową wysyłką. Oznacza to, że sporo osób zdecydowało się zakupić więcej niż jednej sztuki. Oznacza to również, że ilość osób wpłacających symbolicznego dolara jest znikoma.


To wszystko razem oznacza ogromny sukces projektu, który jeszcze może nas zaskoczyć. Jednak od czasu rozpoczęcia zbiórki zmieniła sie nie tylko zebrana suma, ale również sam zegarek.

Po przekroczeniu miliona dolarów twórcy dodali wodoodporność, co umożliwi np. pływanie nie zdejmując zegarka z reki. To istotne, bo jedno z kluczowych zastosowań Pebble ma miejsce właśnie w trakcie uprawiania sportu. Podczas biegania, jazdy na rowerze czy jazdy na nartach łatwiej rzucić okiem w okolice nadgarstka, żeby odczytać wiadomość SMS, sprawdzić kto dzwonił, czy śledzić swoją aktywność fizyczną za pomocą GPS i dedykowanych aplikacji.

Jedną z takich appek jest RunKeeper, który nawiązał współpracę i ogłosił oficjalne wsparcie Pebble przez specjalną wersję instalowaną również na zegarku.


 

Sądzę, że zbiórka przekroczy 10 milionów dolarów, ustanawiając nowy rekord, trudny do pobicia. Chyba mało kto spodziewał się takiego sukcesu po niepozornym zegarku, tym bardziej, że podobne produkty już istnieją, chociaż wydaja się mniej dopracowane, chociażby z powodu braku ekranu wykonanego w technologii e-papieru. Sceptycyzm było widać chociażby po komentarzach pod poprzednim artykułem na temat Pebble. Na tym przykładzie widać, że warto wierzyć w swój projekt i dążyć do jego realizacji na różne sposoby. Nawet jeżeli nie udało się zdobyć poparcia anioła biznesu, nie oznacza to, że nie można osiągnąć naprawdę spektakularnego sukcesu.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu