Felietony

Czy to koniec patodeweloperki? Warszawa zatrzymała ją w epicentrum

Krzysztof Rojek
Czy to koniec patodeweloperki? Warszawa zatrzymała ją w epicentrum
Reklama

Mieszkania 17 m2 to nie mieszkania. Warszawa to zauważyła, przez co 157 lokali w Warszawskim Hongkongu nie może być sprzedanych.

Jakiś czas temu popełniłem dla was felieton poświęcony zagadnieniom patodeweloperki, a raczej - jej normalizacji w świadomości społecznej. I tak, wiem, że obecnie na rynek mieszkaniowy wpływa bazylion czynników, jak sytuacja na rynku kredytów hipotecznych czy inflacja. Jednak to tylko uwydatnia problemy, które dręczą osoby marzące o własnym mieszkaniu. Jakie? Ot chociażby próby "obejścia" przepisów. Nie ma chyba osoby, która nie spotkała się z tym, że "normalne" mieszkania na rynku pierwotnym są skupowane przez firmy, które od razu dzielą je na pół tworząc tym samym 17 metrowe klitki, które można sprzedaż dużo drożej za metr kwadratowy. Epicentrum tego było osiedle "Bliska Wola" w Warszawie, nazywane z tego tytułu Warszawskim Hongkongiem.

Reklama

Teraz jednak patodeweloperzy mają tam problem, bo miasto nie uznaje tych schowków na szczotki za mieszkania

Jak powiedziałem w poprzednim tekście, mam za sobą epizod mieszkania w lokalu o dokładnie takiej powierzchni. Więc wszystkie komentarze pt. "przecież da się" są zbędne. Jednak próba wyniesienia mieszkania na takim metrażu do roli "trendu" jest największym mentalnym fikołkiem z jakim się spotkałem. Sprzedawanie takich "mieszkań" to może nie największy, ale najbardziej widoczny przykład korporacyjnej chciwości w dzisiejszych czasach i fakt, że są ludzie, którzy temu przyklaskują, jest dla mnie nie do pojęcia.

Dlatego też takie proste obchodzenie przepisów mieszkaniowych kłuło mnie w oczy. Jak się jednak okazało - w urzędzie miasta są osoby, które potrafią dodać dwa do dwóch i widzą co się dzieje. Jak poinformowała Wyborcza - miasto odmówiło stwierdzenia samodzielności aż 157 lokali w inwestycji Bliska Wola i zauważyło, że tzw. "mikroapartamenty", choć nie są tożsame z pojęciem "mieszkań" są jako takie sprzedawane na wolnym rynku. Brak uznania samodzielności oznacza, że na takie lokale nie będzie można podpisać aktów notarialnych.

 

Oczywiście - wiem, że jedna jaskółka wiosny nie czyni i że w Warszawie oraz innych miastach takie praktyki są powszechne. Jest to więc chwalenie władz za coś, co powinny robić od dawna. Jednak nie robiły, bo wymaga to falandyzacji obecnych, dziurawych jak sito przepisów, które deweloperzy obchodzą. Jak zauważa BusinessInsider, podobne apartamenty są oferowane nawet przez tego samego dewelopera w innych lokalizacjach.


 

Jednak fakt, że udało się władzom uderzyć w sztandarowy projekt sprawia, że sytuacja jest na ustach wszystkich i to, moim zdaniem, bardzo dobrze. Nawet jeżeli sama decyzja przyniesie minimalny skutek obecnie, to fakt, że temat zacznie być coraz bardziej nagłaśniany i dotrze do świadomości ludzi może sprawić, że łatwiej będzie o załatanie przepisów w przyszłości.

Reklama

 

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama