Jolla to jeden ze startupów, którym poświęciłem sporo uwagi. "Niechciane dziecko Nokii" chciałoby się napisać. Ludzie, którzy próbowali ratować honor ...
Jolla to jeden ze startupów, którym poświęciłem sporo uwagi. "Niechciane dziecko Nokii" chciałoby się napisać. Ludzie, którzy próbowali ratować honor Finów, byłych pracowników Nokii w biznesie mobilnym. Tak ich często postrzegano i przedstawiano. Historia była ciekawa, ale... chyba zmierza do swojego kresu. Firma wpadła w poważne tarapaty, traci przy tym swój największy atut: wsparcie i zaufanie społeczności.
Niewtajemniczonym napiszę, że Jolla to startup tworzony m.in. przez byłych pracowników Nokii. Celem ekipy było (i nadal jest) sprzedawanie urządzeń mobilnych współpracujących z platformę Sailfish. To miał być następca legendarnego już systemu MeeGo. Ten ostatni został stworzony przez Nokię i szybko przez nią uśmiercony - trzeba było zrobić miejsce dla Windows Phone'a. Zniknął system, ale nie zniknęła idea. Byli pracownicy zakasali rękawy, pozyskali środki na funkcjonowanie i wzięli się do pracy.
Przez jakiś czas wyglądało to całkiem nieźle: pojawił się smartfon, było dużo szumu, mówiono o nowych partnerach - wystarczy prześledzić archiwalne wpisy na AW, by stwierdzić, że sporo się o nich mówiło. Zazwyczaj dobrze. Głośno na temat firmy było rok temu (chyba po raz ostatni) - zbierali wówczas pieniądze w ramach crowdfundingu na tablet. Poszło całkiem nieźle, udało się pozyskać ponad 2,5 mln dolarów. To mniej niż zebrano na lodówkę na Kickstarterze, ale suma i tak przekraczała tą wnioskowaną. Zadowolony był zespół, zadowolona była społeczność. Do czasu.
Tablety miały trafić do ludzi w październiku bieżącego roku. Nie trafiły. Pojawiły się zatem pytania: gdzie jest nasz sprzęt i kiedy go dostaniemy? Firma zaczęła mówić o opóźnieniach, o problemach z dostawcą komponentów czy z samymi komponentami - wiadomo, jak brzmią takie tłumaczenia. Nerwowa sytuacja, ludzie wpłacili po kilkaset dolarów i zacierali ręce na myśl o tablecie, który zapowiedziała Jolla. W końcu przyszedł czas wyłożenia kart na stół - firma wystosowała list otwarty do społeczności. Próżno w nim szukać dobrych informacji.
Firma informuje, że jeden z inwestorów wycofał wsparcie i problemy finansowe, z którymi mierzono się wcześniej, urosły do rangi mega problemów. Zwolniono część pracowników (większą część), złożono wniosek o restrukturyzację zadłużenia. Teraz poszukiwani są nowi inwestorzy, nowi partnerzy, ekipa zastanawia się nad alternatywnymi rozwiązaniami. Trudno stwierdzić, jakie właściwie mają możliwości i szanse, by wyjść z tego dołka. Raczej niewielkie. Bo kto wejdzie w ten biznes? Może przejma ich Chińczycy w ramach eksperymentów z platformami mobilnymi? O inny wariant może być ciężko.
Zwłaszcza teraz, gdy zespół zdenerwował oddaną do niedawna społeczność. Nie chodzi jedynie o opóźnienia - problem wyłonił się przy okazji listu otwartego. Firma pisze w nim, że tablet był kwestią drugoplanową, że sam sprzęt to pestka w porównaniu z oprogramowaniem. To właśnie na rozwój OS miała pójść większość środków ze zbiórki społecznościowej. Takie tłumaczenie nie trafiło do wszystkich - ludzie piszą wprost, że zapłacili za tablet i chcą tablet. Jeśli firma chciała zbierać kasę na rozwój Sailfish OS, to mogła zorganizować zbiórkę na ten cel. Chociaż zgadzam się z firmą, że ich projekt sprowadza się do stworzenia nowego systemu, że to on jest gwoździem programu, to muszę przyznać rację darczyńcom/klientom - nie tak brzmiała umowa.
Jolla jeszcze nie upadła. Ale ciężko będzie się jej podnieść z desek. Niedawno pisałem, że na rynku mobilnym mamy obecnie duopol systemów operacyjnych, niewiele wskazuje na to, by coś miało się tu zmienić. Nie mówię już nawet o równorzędnej walce - tu trudno nawet o projekt, który wytrzymałby dłużej i powalczył o kilka procent rynku. Może być kasa i wsparcie wielkiej firmy, jak w przypadku Microsoftu, może być oddana społeczności i powiew świeżości (Jolla), może być skupienie się na państwach rozwijających się i stawianie na tanie rozwiązania (Mozilla), ale za każdym razem kończy się to niepowodzeniem. Impas nie do przełamania.
PS Nad MeeGo najwyraźniej ciąży jakieś fatum - tej platformie nie było pisane powstać, nawet w zmienionej formie...
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu