Fotografia

Oto najciekawsze Instaxy jakie możesz mieć w 2024

Bartosz Gabiś
Oto najciekawsze Instaxy jakie możesz mieć w 2024
Reklama

Fujifilm zdominowało świat aparatów natychmiastowych i nie ma się co dziwić! Przy każdej okazji można natychmiast stworzyć pamiątkę, na stałe łącząc nas z tym miejscem i czasem. Tylko który wybrać dla siebie? Oto kilka propozycji.

Artykuł pierwotnie ukazał się dnia 22 września 2024. Odświeżamy go z uwagi na spore zainteresowanie tematem i nowe warianty aparatów.

Reklama

Większość z nas nie rozstaje się ze swoim aparatem, zawsze bezpiecznie czeka w jednej z kieszeni lub plecaku albo torebce. Mimo to, że w każdej chwili możemy wyjąć nasz telefon i zrobić nim zdjęcie. Ciągnie nas do urządzeń dedykowanych temu zadaniu. Często produkujących obrazki gorszej jakości i zdecydowanie droższe niż te, które mamy na wyciągnięcie iPhone'a. Chyba po prostu nie chodzi wyłącznie o koszt, obcowanie z urządzeniem stworzonym w jakimś celu daje frajdę i wyzwala od innych rozpraszaczy. Poniżej prezentuję nasze typy, które sprawdzą się dla zaspokojenia artystycznej duszy równie mocno, co na imprezie.

Instax Mini Evo, stylowa hybryda

fot. Bartosz Gabiś

Pomyślałem zacząć nietypowo. Klasyk, który na pewno nie raz widzieliście, jeszcze się pojawi. Instax Mini Evo to hybryda, która łączy świat cyfrowy i analogowy. Jest to już produkt bardziej z kategorii premium aparatów natychmiastowych, bo cena startuje od 840 złotych. Nie jest łatwo wyłożyć taką kwotę, ale ten model ma wiele zalet, które mogą ułatwić decyzję.

Przede wszystkim, oszczędzamy na zdjęciach, bo nie wychodzą z aparatu natychmiast, tylko są zapisywane na karcie SD lub wewnętrznej pamięci. Sami wybieramy, którą fotografię chcemy uwiecznić na filmie i służy temu stylowy spust rodem z tradycyjnych aparatów (z tą różnicą: w nich służył do przewijania kliszy). Mini Evo umożliwia też 100 kombinacji efektów, poprzez oferowanie 10 wariantów dla obiektywu (stylowo przełączane poprzez obracanie pierścienia obiektywu) i 10 dla efektu "kliszy". Aparat ten jest również drukarką bluetooth, więc ilość zdjęć, którą możemy wydrukować, ogranicza się tylko do kasetki z wkładami. To, co chcemy wydrukować, nie ma granic. Podczas zakupu warto się upewnić, że kupujemy nowszą wersję z gniazdkiem usb-c. Pierwsze modele miały micro usb.

Fan publiczności Instax Mini 12

Nie trzeba wiele mówić, prezentując ten klasyk. Jest to najtańsza opcja w całej linii, bo zaledwie 349 złotych i oferuje frajdy znacznie ponad swoją wartość. Dostępny w 5. kolorach i super prosty w użyciu. Model z numerem 12 w nazwie, zapożyczył niektóre elementy od swojego droższego rodzeństwa. Wzorem Instaxa Wide'a 300, po przekręceniu obiektywu, przejdziemy w tryb zbliżenia i nawet wizjer dostosuje się do widzianego przez aparat obrazu. Lusterko do selfie pomoże nam uchwycić dzióbki i uśmiechy tak, jak tego chcemy. Rodem wspomnianego Instaxa Mini Evo, mamy dodatkowy przycisk spustu z przodu, więc zdjęcie zrobimy, trzymając aparat w wygodnej pozycji.

Ten i poprzedni aparat, korzystają z dokładnie tego samego formatu wkładów (86mm x 54mm). Jest on bez wątpienia najpopularniejszym, a dzięki temu Fujifilm nam oferuje ogromny katalog ramek. Konfetti, czarne, marmurowe, syrenie, bąbelki, retro, itd. Jest w czym wybierać, aby z jeszcze większą frajdą personalizować nasze albumy ze zdjęciami. Mini 12 jest wytrzymały i nieco cięższy od Mini Evo, a także wymaga baterii paluszków. Obły kształt obudowy też może nie każdemu przypaść do gustu, osobiście mam z nim trudną relację. Są dni, że uwielbiam, w inne nie mogę go znieść.

Postaw się standardom z Instaxem Square SQ1

Fujifilm

Ten aparat idąc pod prąd, proponuje swoim potencjalnym fanom niecodzienny format zdjęcia — kwadrat. W zasadzie jest to ciekawe, że obecnie wydaje się on czymś niestandardowym. W dobie dominacji formatu Instax Mini i powrotu zdjęć analogowych, fotografie 1:1 wydają się czymś nowoczesnym, chociaż nie tak dawno tylko takie były możliwe na Instagramie. Niemniej, dzisiaj nie występują już na porządku dziennym i miło zobaczyć formę, która całkowicie zmienia nasze podejście do ujęcia.

Fujifilm

Square SQ1 jest dość dużym urządzeniem, ale dzięki temu pewnie leży w dłoni i kusi swoimi kolorami, które, chociaż brzmią dość fikuśnie, to naprawdę działają na wyobraźnię i zabierają mentalnie w inne miejsce: pomarańczowa terakota, lodowcowy błękit i kredowa biel. Może jestem gdzieś w podświadomości zbyt przychylny temu formatowi, lecz te nazwy jak żadne inspirują mnie do robienia zdjęć podczas maszerowania w upalne, włoskie popołudnie (terakota) albo zaraz po wybiegnięciu z klasy lekcyjnej po ostatnim szkolnym dzwonku tygodnia.

Reklama

Największym utrapieniem tego urządzenia są niestety baterie. Nie jest zasilany klasycznymi paluszkami, lecz dwoma sztukami typu CR2. Na pocieszenie jest wizjer i solidna lampa błyskowa, dzięki czemu można śmiało brać aparat na imprezy i inne spotkania. Całość wesprze automatyczny pomiar ekspozycji. Square'a często można znaleźć w zestawie z kasetką (10 zdjęć) pozwalającą fotografować w czerni i bieli. Ceny zaczynają się od około 600 złotych.

Te Instaxy również potrafią oczarować

Instax Wide 400 - najświeższa propozycja japońskiej firmy z tego roku. Po 15 latach od premiery Wide 300, w końcu fani doczekali się aktualizacji jedynego modelu o tym formacie zdjęć. Są one dwa razy większe od fotografii uzyskanych w serii Mini. Urządzenie widzę na Instagramie z powodzeniem używane przez profesjonalistów. Większa powierzchnia daje pole do popisu, a poza tym jest po prostu ogromne. Niewygodnie się z tym idzie na imprezy. Jakość zdjęć się nie różni od Wide'a 300, więc jeżeli kogoś przeraża 659 złotych za Instaxa Wide'a 400, to śmiało można, poszukać używki 300.

Reklama

Instax Mini 99 - jeden z nowszych aparatów i jest to intrygujący wariant dający możliwość wpłynięcia na zdjęcie, ale bez ekranu. Uzbrojony w 6 efektów kolorystycznych, gałkę do 5. wariantów ekspozycji, a także manualny dobór winiety oraz ostrości. Przy sugerowanej cenie detalicznej 899 złotych i do tego cen kolejnych kasetek ze zdjęciami, trochę może zaboleć okres prób i błędów. Niemniej, jest to kuszący aparat.

Nie tylko Instaxem świat stoi

Pocztówka z przeszłości, Polaroid Go

Polaroid

Podchodząc do tego artykułu, miałem w głowie pytanie; czy Instax wybił z wyobraźni ludzi, Polaroida jako synonim zdjęć natychmiastowych? Bardzo możliwe, ale to nie oznacza, że legendarna firma śpi. Wciąż tworzą nowe aparaty natychmiastowe i trzeba przyznać, robią to znakomicie. Model Polaroid Go (drugiej generacji), jest nie tylko najlżejszym z aparatów natychmiastowych, ale też tańszy niż Mini 12. Dostępny w polskich sieciach już od 320 złotych.

Polaroid Go ma w sobie to coś. Podoba mi się jak łączy retro budowę dawnych polaroidów, ze współczesnym minimalistycznym, lecz... Zadziornym charakterem. Wystające okienko wizjera i nietypowa forma aparatu, wyróżnia ten wybór na tle innych. Urządzenie jest tak małe, że doskonale mieści się w jednej ręce, co na pewno się przyda podczas robienia sobie selfie, w czym pomaga ogromne lusterko zamontowane z przodu.

Jeżeli chodzi o zdjęcia, to tak jak w całej tej kategorii, dostarczą one tego vintage uczucia. Kolory są trochę sprane, ostrość w sam raz subtelnie rozmazana. Ton fotografii jest trochę chłodniejszy niż w przypadku fujifilmowego rozwiązania, które ma lekko żywsze i cieplejsze kolory. Niestety, wkłady i-Type Color są mniejszego formatu w porównaniu do konkurencji, a do tego są droższe i mniej sztuk się znajduje w jednym wkładzie.

Legendarna Leica dorzuca swoje trzy grosze, SOFORT 2

Leica

Legendarna firma z Niemiec, również ma coś do powiedzenia w temacie fotografii natychmiastowej. W swoim stylu, od razu wskakują na półkę premium, prezentując Leica SOFORT 2. Niestety cena może zwalić z nóg, aparat startuje od oszałamiających 1850 złotych (co wcale nie czyni tego aparatu najdroższym w swojej kategorii).

Reklama

Przyznam, że ten aparat pokazuję ze względu na historię marki. Jakość zdjęć i możliwości są w zasadzie na poziomie Mini Evo, urządzenia dwa razy tańszego. I chociaż Fuji również odcisnęło swoje piętno na historii fotografii, to mówimy tutaj o Leice. Kupujemy ten aparat, bo wiadomo, że zadbano o najdrobniejsze detale. Trzymać SOFORT 2 w rękach... To inne uczucie, nawet jeżeli jest to tylko zabawka do upamiętniania zabaw.

Wygodniejsza nawigacja po menu i ogólnie przyjemniejsza w obcowaniu konstrukcja aparatu to zalety stawiające ten model ponad konkurencję. Koniec końców, ta Leica i wszystkie urządzenia z tej listy nie są kupowane dla fotografii jako takiej. Są dla uczuć towarzyszącym ich robieniu. W przypadku tego modelu wybieramy historię stojącej za nim marki.

Warto i te sprawdzić

Kodak Mini shot 3 - jeżeli macie dość zdjęć w "trybie portretowym", to może was zainteresować. Zdjęcia kwadratowe pozwolą w niecodzienny sposób uchwycić moment. Jest coś innego w tym formacie, zmusza, żeby spojrzeć na kompozycję w nowy sposób. Taki do którego nie jesteśmy raczej przyzwyczajeni. Ceny startują od 600 złotych.

Polaroid I-2 - szalenie, szalenie droga pozycja. Koszt tego Polaroida to około 3000 złotych, ale jest to prawdopodobnie najbardziej profesjonalny aparat natychmiastowy. Ma autofocus, opcję manualnej pracy i robi fotografie całkiem dużego formatu. Nie jest to wybór łatwy do przełknięcia i szczerze nie wiem, jaki jest jego target... Mimo to bardzo mnie fascynuje.

Moda czy po prostu nieśmiertelna frajda?

Złośliwi mogą powiedzieć, że obecny rozkwit aparatów natychmiastowych i analogicznych (Ricoh świeżo udostępnił do sprzedaży swojego nowego półklatkowca, po 21. letniej przerwie!), to tylko moda. I specjalnie nazywam to złośliwym komentarzem, bo nie o to w tym wszystkim chodzi. Człowiek musiał się po prostu zachłysnąć technologią, aby móc sobie przypomnieć o magii obcowania z instrumentem dedykowanym tej jednej czynności.

Pentax

Od lat nie było tak pięknych czasów jak teraz, tak idealnych do powrotu w stronę analogowej fotografii. Szczególnie zaś tej natychmiastowej, chyba najbardziej ikonicznej i oldschoolowej. Zdjęcia natychmiastowe, mają w sobie coś wyjątkowego. Cała chwila, którą łapiemy aparatem, krystalizuje się w formie zdjęcia pobudzonego, przez chemię uwięzioną w specjalnym wkładzie. Po to, aby w akompaniamencie pracującej maszynerii urządzenia, wynurzyć się z wnętrza aparatu.

Nie ważne czy fotografia wyszła ostra, czy za ciemna. Czy ktoś akurat nie mrugnął lub ucięło kawałek głowy? Nie ma to znaczenia. Ta chwila już na zawsze została splątana z tym rytuałem, którego nie da się odtworzyć przy pomocy żadnego telefonu. W 2024 mamy zaś urodzaj tego typu aparatów. Fuji, Leica, Kodak, Polaroid, Canon. Wszyscy tu są i próbują swoich sił (głównie przeciwko Instaxowi, Fujifilma). W tym wszystkim wygrywamy my, użytkownicy

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama