Gdzie się nie obrócę — widzę reklamy scamów finansowych. To nie jest tak, że ich poszukuję na siłę: one pojawiają się nawet tam, gdzie zaczynam o poranku swoją prasówkę. Jak bardzo jest to niebezpieczne? Bardzo. Ostatnio w pułapkę, być może nawet taką samą, wpadła ceniona dziennikarka pisząca o Rosji — Krystyna Kurczab-Redlich.
Reklamy z oszustwami widzę na każdym kroku. Dlaczego nikt z tym nic nie robi?!
Kurczab-Redlich, znana z wieloletniej pracy jako korespondentka w tym kraju i autorka biografii Władimira Putina "Wowa, Wołodia, Władimir. Tajemnice Rosji Putina", stała się niedawno ofiarą oszustów w Internecie. Straciła przez to ponad 150 tys. złotych — oszczędności jej życia.
Wszystko to stało się przez oszustwo związane z operacjami finansowymi. Co więcej, jej konto na Facebooku zostało zhakowane, co doprowadziło do pojawienia się tam fałszywego i niepokojącego wpisu. W odpowiedzi na rosnące obawy, dziennikarka szybko uspokoiła swoich fanów, potwierdzając, że jej konta społecznościowe zostały przejęte przez nieuprawnione osoby.
Kurczab-Redlich zgłosiła sprawę na policję. Jednocześnie jej przyjaciele i współpracownicy zorganizowali zbiórkę pieniężną, aby pomóc jej odzyskać przynajmniej część straconych środków finansowych. Jak wiadomo, powodem tego zamieszania był scam związany z inwestycjami — dziennikarka nabrała się na pułapkę oszustów, którzy cały czas wodzili ją za nos. I nie zdziwiłbym się, gdyby nie trafiła na to, co codziennie widzę ja — chociażby na stronie startowej w przeglądarce Microsoft Edge.
Proponuję Wam, Moi Drodzy, abyście otworzyli przeglądarkę Edge i włączyli sobie stronę startową Microsoft Start. Tam znajdują się istotne informacje z polskiego medialnego światka, właściwie wszystko to, co powinniście wiedzieć — rozpoczynając dzień. W gąszczu materiałów do wyboru znajdują się tam przeróżne reklamy. I co gorsza, można znaleźć takie, jak ta powyżej.
To spory problem. Jeżeli taka reklama pojawia się w usłudze, która jest dostarczana przez renomowaną firmę — przydaje to jej sporo wiarygodności. Ktoś, kto nie jest obeznany z zagrożeniami w Internecie, może zwyczajnie uznać, że skoro widzi to w takim miejscu — to nie może mieć do czynienia ze scamem. Takie reklamy w Microsoft Start widzę od dłuższego czasu i jest ich naprawdę sporo. Straszy się w nich, że Złoty upadnie, że szykuje się rewolucja AI i można na tym zarobić (można, ale nie na scamach...), że AI sama obraca pieniędzmi i wykręca chore stopy zwrotu i że w ogóle dajesz im mało, a wyciągasz z tego dużo.
Obecność takich reklam w agregatorach treści dostarczanych przez gigantów technologicznych to dla nich wizerunkowa potwarz. Sprawdziłem, jak wygląda to w Google. Doskonale wiecie o tym, że jestem na nich cięty i gdybym tylko był człowiekiem "z urzędu" małostkowym, to chętnie wyciągnąłbym z nawet najgłębszych czeluści taką reklamę w ich agregatorze — czy to w aplikacji, czy to w Wiadomościach. Nic z tych rzeczy. Google pod tym względem świeci przykładem. Wiem, że Google to przeczyta — więc Was za to chwalę. Ale nie oznacza to tego, że zapomniałem o Waszych przewinach w zakresie moderacji treści na YouTube. Co to, to nie.
Biorąc pod uwagę to, co dzieje się w Microsoft Start — postanowiłem napisać do Microsoftu w tej sprawie. Gdy tylko pojawią się odpowiedzi na kwestie podniesione w mojej wiadomości — zaktualizuję ów materiał.
Twitter (X) lepszy nie jest
Miała być wolność, jest wolność. Taka — nawet — w wydaniu "wolnej amerykanki". Wszystko, co nie jest zabronione — jest zwyczajnie dozwolone. Elon Musk zapowiadał, że moderacja nie będzie już intruzywna, wolność słowa trafi do grona absolutnych pryncypiów platformy, a każdy system ideowy będzie mógł liczyć na swoje miejsce w "Iksie". I rzeczywiście — X w tym momencie rzadko już kogoś ucisza na dobre. Mało tego, odbanowuje nawet tych gagatków, którzy wsławili się m. in. rozsiewaniem kompletnych "fejków".
Przy okazji, ucierpiała na tym moderacja reklam. Znalezienie tam scamu — szczególnie takiego, który dotyczy branży krypto — problemem nie jest. Co ciekawe, na stronie webowej jest jakby czyściej i nie znajduję tam tak dużego natężenia materiałów sponsorowanych, które zawierałyby choćby cień jakiegokolwiek scamu. Inaczej jest w aplikacji mobilnej — tam natrafienie na podejrzaną reklamę nie stanowi większego problemu.
Autorzy scamów nawet nie bardzo się kryją. Na potęgę korzystają z infrastruktur gigantów po to, by rozsiewać wątpliwe metody na dodatkowe zasilenie swojego budżetu. To, że to robią nie stanowi problemu samego w sobie — bo próbować będą zawsze. Tak było i zawsze będzie. Najgorsze jest to, że giganci albo nie robią z tym nic, albo robią w tym kierunku za mało, aby tak się nie działo. Google tutaj zdaje egzamin. W agregatorach takich, jak Squid nie widywałem takich treści. X natomiast — podobnie jak Microsoft — nie popisał się.
Dla osób, którym problematyka cyberbezpieczeństwa nie jest obca, pewnie nie będzie to stanowiło problemu. Oni się najpewniej obronią. Ale Wy, Moi Drodzy, macie zapewne rodzeństwo, rodziców, dziadków, którzy z technologiami, czy zagrożeniami w Internecie nie są tak obeznani. Oni mogą wpaść w tę pułapkę — na przykładzie cenionej dziennikarki widać, że można stracić mnóstwo pieniędzy. W jej historii było to ponad 150 tys. złotych.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu