Zakup smartfona jest bardzo ważną decyzją w dzisiejszych czasach. W świecie, w którym rola komputerów PC coraz bardziej zamyka się jedynie do wykonywa...
Zakup smartfona jest bardzo ważną decyzją w dzisiejszych czasach. W świecie, w którym rola komputerów PC coraz bardziej zamyka się jedynie do wykonywania ściśle określonej pracy, smartfon staje się narzędziem do komunikacji i konsumpcji mediów na naprawdę szeroką skalę.
Smartfony w ostatnim czasie nie są drogimi urządzeniami, a kupując telefon do pracy wiemy, że nie warto decydować się na zakup jak najtańszego telefonu, a to dlatego, że naszych rodaków nie stać na kupowanie tanich produktów, które po jakimś czasie się psują, co wymaga albo ich naprawy, albo kupienia kolejnego smartfona w cenie tego uszkodzonego.
Jakiś czas temu mój tata szukał telefonu dla siebie. Jako że bardzo lubi oszczędzać, postanowił zignorować propozycję syna na zakup choćby Nokii Lumii 510/610 za około 200 złotych (używanej), decydując się na „Android Smart Mobile Mini” naśladującego wyglądem Samsunga Galaxy Mini za całe… 75 złotych.
Telefon miał mieć dwurdzeniowy procesor, 512 MB pamięci RAM i Androida 4.0.4, a faktycznie okazało się, że "grat" - jak zwać go miewałem, posiadał jednordzeniowy procesor oparty o Cortex A5, 256 MB pamięci RAM, 256 512 MB pamięci ROM i Androida 2.3 z launcherem imitującym Androida ICS - jakiś mądry Chińczyk zmienił nawet w pliku "system.prop" wersję systemu wyświetlaną w "Informacje o telefonie" z 2.3.4 (który znajdował się na urządzeniu) na "4.0.4 KitKat" - dokładnie tak, Kitkat z numeracją Androida Ice Cream Sandwith.
Jest tani, ma służyć - byle jak, ale służyć
Ludzie w wieku 30-50 lat zwykle żyją w przekonaniu, że tańsze = lepsze, co naturalnie bardzo mocno mija się z prawą. Telefon służył mojemu tacie równy miesiąc, pomimo tego, że w moich oczach, ten telefon był wielkim niedopracowaniem. Obudowa nie pasowała do korpusu w stu procentach, głośnik trzeszczał, wejście mini jack było dłuższe, niż standardowo, port micro-usb był umieszczony głębiej, niż normalnie, co powodowało, że ładowarka od innych telefonów nie była w stanie naładować tego urządzenia, a rozdzielczość ekranu pozwalała nam na liczenie pikseli wyświetlanych na pulpicie za pomocą palców wszystkich naszych kończyn.
Któregoś pięknego dnia, telefon leżał sobie na stole, aż nagle usłyszeliśmy dziwny szelest wydobywający się z telefonu - jak się okazało, ekran zaczął pękać, a z jego środka wylał się znienawidzony przez wszystkich użytkowników smartfonów czarny płyn. Telefon był do wywalenia, ponieważ w żadnym serwisie nie posiadali do niego części, tak więc postanowiłem sprzedać mojemu tacie Nokie Lumie 800 po bardzo promocyjnej cenie, tak, aby wilk był syty i owca cała.
Jak się okazało, kupiony przez niego telefon służy mu bardzo dobrze, jako sprzęt do dzwonienia, pisania sms i przeglądania skrzynki e-mail. Jaki z tego morał? Oduczajcie swoich znajomych i rodzinę oszczędzania, kupując jak najtańszego smartfona, bo koniec końców, taki zakup po jakimś czasie zmusi ich do kupienia kolejnego smartfona, tym razem w cenie urządzenia lepszego (wliczając w to telefon starszy), na które nie chcieli wydać pieniędzy - bo było to dla nich za drogo, bo przecież nie wydam 300 złotych na telefon!
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu