Recenzja

Elegancki, potężny i nie kosztuje fortuny. Recenzja OnePlus 11

Kacper Cembrowski
Elegancki, potężny i nie kosztuje fortuny. Recenzja OnePlus 11
16

OnePlus 11, czyli największa premiera chińskiego producenta tego roku, już tu jest. Czy warto zainteresować się „jedenastką”?

OnePlus 11, podobnie jak większość smartfonów chińskich firm, w Państwie Środka jest już dostępny od jakiegoś czasu — lecz na polskich półkach sklepowych zagościł dopiero dziś. Mimo wszystko, o telefonie od dłuższego czasu wiemy już niemal wszystko; lecz jak to „wszystko” wypada w praktyce?

Polecamy na Geekweek: Telefony z dobrym aparatem. Które robią najładniejsze zdjęcia? [TOP 10]

OnePlus 11 jest potężny. Ciężko o lepsze bebechy.

OnePlus postanowił zaatakować najmocniej, jak to możliwe. Sercem „jedenastki” jest bowiem układ Snapdragon 8 Gen 2, który nie tylko jest dużo bardziej wydajny od swojego poprzednika, ale również energooszczędny. Smartfon jest dostępny w dwóch wersjach: 16 GB RAM (LPDDR5X) i 256 GB (UFS4.0) lub 8 GB RAM i 128 GB pamięci. Do tego chiński producent gwarantuje rozszerzenie o następne 12 GB RAM+, chociaż osobiście traktuję to z przymrużeniem oka. Nie należę do fanów sztucznego podkręcania RAM i jestem daleki od twierdzenia, że OnePlus 11 zaserwuje nam łącznie 28 GB RAM — chociaż teoretycznie tak jest.

Niemniej jednak, zestaw fizycznych podzespołów, bez RAM+, gwarantuje świetną jakość. OnePlus 11 jest zwyczajnie smartfonem niezwykle szybkim, z którego korzystanie jest prawdziwą przyjemnością. Nie jest to jednak szczególnie zaskoczenie — najnowszy Snap w takim towarzystwie zwyczajnie musiał śmigać jak ZygZak McQueen. Jest to również świetna opcja dla fanów przenośnego grania, gdyż pojawiło się nowe, dużo bardziej wydajne chłodzenie i jest obecne wsparcie Ray Tracing. Ponadto, całości towarzyszy system OxygenOS 13 bazujący na Androidzie 13 ze standardem aktualizacji 4+5.

Duży i premium — tak, jak większość z nas lubi

OnePlus 11 kontynuuje tradycję poprzednich modeli i ponownie mamy do czynienia ze smartfonem dużych rozmiarów. Obudowa nowego flagowca chińskiego producenta ma bowiem wymiary 161,1 x 74,1 x 8,53 mm i waży 205 g, a sam ekran, pokryty szkłem Gorilla Glass Victus pierwszej generacji, może pochwalić się przekątną 6,7 cala. Wyświetlacz AMOLED o rozdzielczości Quad HD+, odświeżaniem 120 Hz i maksymalną jasnością w wysokości 1300 nitów pokrywa 92,7 procent całej powierzchni telefonu. Pod względem jakości obrazu naprawdę nie ma się do czego przyczepić.

Smartfon jest wykonany w naprawdę porządny sposób i trzymając ten telefon w ręce od razu czuć, że mamy do czynienia z telefonem premium. OnePlus 11 jest dostępny w dwóch wersjach kolorystycznych, które jednak różnią się wykończeniem plecków. Kolor czarny, czyli prawdziwa klasyka, która jest dostępna zarówno w wariancie 8/128, jak i 16/256, jest nieco bardziej matowy i chropowaty, dzięki czemu w ogóle się na palcuje i nieco pewniej leży w dłoni. Wersja zielona, która jest dostępna wyłącznie w wariancie 16/256, jest za to zdecydowanie gładsza (i moim zdaniem po prostu ładniejsza), lecz zbiera odciski palców dużo bardziej. Niemniej, oba smartfony prezentują się naprawdę elegancko, co tylko piętnuje naprawdę gustowna wyspa aparatów w kształcie chromowanego pierścienia. Powierzchnia między obiektywami dodatkowo mieni się pod światłem, co przypomina motyw gwiezdnego nieba znanego z Rolls Royce’ów. Jeśli chodzi o aspekty wizualne — szyk i elegancja.

Aparat, czyli powrót legendarnego duetu

Jeśli chodzi o sam aparat, którego wygląd oceniłem już wyżej, to ponownie mamy efekt współpracy na linii OnePlus — Hasselblad. Chiński producent nie poszedł jednak w ślady takich firm jak Motorola, Xiaomi czy nawet Samsung, i nie oferuje obiektywu o matrycy 200 MP. Trzy obiektywy to 50 Mpix Sony IMX890 f/1.8 z nagrywaniem w 8K i 24 klatkach na sekundę, ultraszerokokątny 48 Mpix Sony IMX518 f/2.2 z kątem widzenia 114,5 procent i autofokusem oraz teleobiektywem 32 Mpix Sony IMX709 f/2.0 z zoomem optycznym 2x. Z przodu za to znajduje się kamerka z 16 Mpix.

OnePlus zadbał o takie bajery jak 13-kanałowy czujnik spektlarny, TurboRAW2.0 czy Tryb Nocny 2.0. To kolejne potwierdzenie, że cyferki przy megapikselach to nie wszystko — dla zajawkowiczów fotografii jest to doskonała propozycja i smartfon doskonale się nada. Świetnie bawi się kolorami, pozwalając na tworzenie przepięknych i barwnych kreacji, a także cyka naprawdę niezłe portrety. Co jednak do trybu nocnego… cóż, jest dobry, lecz w moim odczuciu nie ma tutaj mowy o żadnej rewolucji. Ot, poprawny tryb nocny, który pozwoli Wam na zrobienie ładnych zdjęć w ciemnej okolicy czy podczas nocnych spacerów — jednak ani nic więcej, ani nic mniej.

Bateria i ładowanie

Co z baterią i ładowaniem? Mówimy tutaj o akumulatorze 5000 mAh, więc o powerbank w plecaku martwić się nie musimy. Tę baterię naładujemy przy pomocy ładowarki 100W SuperVOOC (która, o dziwo, jest w zestawie!), która od 1 do 70% naładuje smartfon w 15 minut, a od 1 do 100% w 25 minut. Smartfon dosłownie ładuje się do pełna kiedy jesteśmy pod prysznicem, co dla mnie — użytkownika iPhone’a na co dzień — jest wielkim szokiem.

Firma chwali się również algorytmem Fast Charging, dzięki któremu OnePlus 11 osiąga najwyższą prędkość ładowania o poranku, a także pozwala na ładowanie smartfona w temperaturze nawet -20 stopni Celsjusza, gdyż wykorzysta wtedy ciepło procesora do wstępnego podgrzania baterii. Chociaż ostatnio w Warszawie nie jest zbyt ciepło, to z aż takimi temperaturami nie musiałem się mierzyć, więc nie mogłem tego przetestować sam.

Co jeszcze?

Z innych rzeczy ważnych — OnePlus 11 obsługuje 5G i wspiera eSIM, co jest o tyle istotne, że od niedawna wszyscy operatorzy w Polsce oferują właśnie ten typ karty. Do tego wrócił legendarny suwak z boku smartfona, pozwalający na przełączanie się między trybem cichym, z wibracjami i z dźwiękiem — co jest ogromnym plusem. Jeśli chodzi o odblokowywanie smartfona, mamy tutaj do czynienia zarówno z czytnikiem linii papilarnych, jak i skanowaniem twarzy — i obydwie funkcje działają tak samo ekspresowo. Do tego inteligentne odświeżanie ekranu, Always On Display i głośniki Dolby Atmos, które brzmią bardzo dobrze.

Ile za taką przyjemność trzeba zapłacić?

OnePlus 11 w wersji 8/128 został wyceniony a 4199 zł, a wariant 16/256 na 4599 zł. Uważam, że jak na smartfon tej jakości i konkurencyjne ceny na rynku, jest to naprawdę rozsądna kwota — mocny flagowiec poniżej 5 tysięcy złotych to rzadkość. Porównując najnowszą propozycję OnePlusa do Samsunga Galaxy S23 czy iPhone’a 14, to uważam, że w skali cena/jakość, to właśnie ta propozycja jest najkorzystniejsza. OnePlus nie zawodzi.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu