Mobile

Okazuje się, że smartfony wcale nie ustępują wearables w monitorowaniu aktywności fizycznej

Tomasz Popielarczyk
Okazuje się, że smartfony wcale nie ustępują wearables w monitorowaniu aktywności fizycznej
13

Największy boom na wearables pewnie dopiero przed nami. Już teraz widać jednak strategię, jaką obrali producenci w swoich komunikatach reklamowych. Zakładane urządzenia mają monitorować naszą aktywność fizyczną i robić to dokładniej od innych gadżetów. Czy aby na pewno? Zapowiedzi te na tapetę wz...

Największy boom na wearables pewnie dopiero przed nami. Już teraz widać jednak strategię, jaką obrali producenci w swoich komunikatach reklamowych. Zakładane urządzenia mają monitorować naszą aktywność fizyczną i robić to dokładniej od innych gadżetów. Czy aby na pewno?

Zapowiedzi te na tapetę wziął Uniwersytet w Pensylwanii, który porównał działanie różnych urządzeń z kategorii wearables ze smartfonami. Badanie miało na celu porównanie efektywności tych gadżetów w mierzeniu kroków. Wyniki okazały się zaskakujące, bo umieszczony w kieszeni telefon maksymalnie odbiegał od opaski o jakieś 7 proc. W większości testów wyniki zatem niemalże się pokrywały.

Łącznie do testów zaangażowano 14 osób, które testowały 10 najlepiej sprzedających się aplikacji oraz smartfonów. Każda z nich musiała wykonać kolejno 500 oraz 1500 kroków. Test powtórzono w sumie 56 razy, co wydaje się dawać rzetelne i wiarygodne wyniki. Te porównano ze wskaźnikami zanotowanymi przy użyciu trzech popularnych opasek, pasów oraz kieszonkowych krokomierzy, które mieli na sobie testerzy. Okazuje się, że niektóre z tych gadżetów wypadały gorzej od samych smartfonów. Nike Fuelband był w tym wypadku rekordzistą z 22,7 proc. rozbieżności z rzeczywistą liczbą zrobionych kroków.

Test ma kilka wad, bo nie uwzględniono w nim najnowszych smartwatchy, a liczba sześciu testowanych wearables nie jest szczególnie reprezentatywna. Nie zbadano również innych typów aktywności, jak chociażby bieganie, co również odgrywa niebagatelną rolę. Właściwie jedyny wniosek, jaki się tutaj nasuwa to taki, że jeśli zapomnimy z domu zegarka (co przytrafiło mi się wczoraj), nie będziemy mieli białej plamy w naszym dzienniku aktywności, bo smartfon załata ją właściwie równie skuteczne. Inna myśl jest jeszcze bardziej oczywista - jeżeli nie biegamy i nie uprawiamy sportów, a jedyną naszą aktywnością w trakcie całego dnia jest godzinny spacer do pracy i z powrotem, nie potrzebujemy do tego wearables (jakby się dłużej zastanowić, nie potrzebujemy wearables do niczego, ale chcemy je mieć, bo są fajnymi gadżetami lub ulegliśmy retoryce producentów).

Jest też druga strona medalu. Smartfony są coraz większe, a kieszenie takie same, zatem siłą rzeczy opaska fitness wydaje się bardziej ergonomicznym rozwiązaniem. To samo dotyczy sytuacji, w której ubiegamy dres bez kieszeni i idziemy do parku pobiegać. Telefon w takiej sytuacji jest jedynie zbędnym obciążeniem. W pewnych sytuacjach zatem trudno zaprzeczyć atutom wearables.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu