YouTube

Ogromny problem YouTube. Firma podejmuje działania, ale te budzą kontrowersje

Kamil Świtalski
Ogromny problem YouTube. Firma podejmuje działania, ale te budzą kontrowersje
Reklama

Google nareszcie zmusi twórców do oznaczania treści, które są sztucznie wygenerowane lub zmienione. To krok w bardzo dobrym kierunku, który pozostawia wiele niedopowiedzeń.

YouTube to największy serwis z VOD na świecie. Platforma każdego dnia przyjmuje niewyobrażalne ilości materiału. W dobie sztucznej inteligencji, automatycznie generowanych materiałów, coraz doskonalszych deepfake'ów — sporo zaczyna dyskutować się na temat odpowiedniego ich oznaczania.

Reklama

Google przez długi czas wydawało się ignorować tę kwestię, aż do teraz. Bowiem dzisiaj nareszcie internetowy gigant wprowadził dla twórców obowiązek oznaczania treści z wykorzystaniem zmienionych lub sztucznie wygenerowanych treści. Firma przygotowała kilka przykładów takich sztucznie wygenerowanych treści.

  • Używanie podobizny realistycznej osoby: cyfrowe zmienianie treści w celu zastąpienia twarzy jednej osoby twarzą innej osoby lub syntetyczne generowanie głosu osoby w celu narracji w filmie;
  • Zmienianie materiału filmowego przedstawiającego prawdziwe wydarzenia lub miejsca: na przykład sprawianie, by wyglądało to tak, jakby zapalił się prawdziwy budynek, lub zmienianie prawdziwego krajobrazu miasta, aby wyglądał inaczej niż w rzeczywistości.
  • Tworzenie realistycznych scen: pokazywanie realistycznego przedstawienia fikcyjnych głównych wydarzeń, np. tornada zmierzającego w stronę prawdziwego miasta.

YouTube vs. oznaczanie sztucznie wygenerowanych treści

Google wprowadza zasady i... pojawia się ogrom pytań. Bowiem dość intuicyjnie wiadomo, że materiały takie jak włożenie jakiejkolwiek osobie (nie ważne czy chodzi o te publiczne, czy niekoniecznie) słów których ta nigdy nie wypowiedziała powinno być oznaczone. ale z powyższych przykładów wynika, jakoby wiele materiałów filmowych z fabularnych filmów akcji również potrzebowało odpowiednich oznaczeń. Wielokrotnie byliśmy przecież świadkami na srebrnych ekranach, jak nieokrzesane siły natury czy inne Godzille niszczą znane nam miasta takie jak Tokio czy Nowy Jork. Ponadto sporo też wątpliwości budzi nawet zabawa kolorami (tzw. color grading), który może sprawić, że coś przestanie wyglądać naturalnie.

Twórcy mogą mieć do platformy ogrom pytań, zwłaszcza, że firma mówi wprost, że nieoznaczenie takich treści prawdopodobnie wiązać się będzie z konsekwencjami. A tych wszyscy twórcy raczej... woleliby uniknąć:

Jeśli treści nie są odpowiednio oznaczone, w niektórych przypadkach YouTube może podjąć działania, aby zmniejszyć ryzyko wyrządzenia szkody widzom, aktywnie umieszczając etykietę, której twórcy nie będą mogli usunąć. Ponadto twórcy, którzy konsekwentnie decydują się nie ujawniać tych informacji, mogą zostać ukarani przez YouTube, w tym usunięciem treści lub zawieszeniem w programie partnerskim YouTube.

Źródło: Depositphotos

Krok w dobrym kierunku, który zostawia sporo miejsca na interpretację

Chyba nikt nie ma wątpliwości, że kroki które podjął YouTube są jak najbardziej potrzebne. W dobie gdzie dostęp do takich narzędzi jest na wyciągnięcie ręki — to po najzwyczajniej w świecie jedyna opcja, by walczyć z dezinformacją. Mimo wszystko forma w jakiej do niej podeszli i ilość niedomówień sprawiają, że dla wielu może okazać się to dość kłopotliwe. Pewnym jednak jest, że będzie to dość dyskusyjna sprawa, która ma szansę przebić się do szerszego grona odbiorców. A edukacja w tym temacie będzie kluczowa, dlatego im głośniej, tym lepiej!

Źródło: 1, 2

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama