Felietony

Od kilku miesięcy nie korzystam z Microsoft Office. Nawet tego nie zauważyłem

Tomasz Szwast
Od kilku miesięcy nie korzystam z Microsoft Office. Nawet tego nie zauważyłem
0

Choć jeszcze nie tak dawno temu nie wyobrażałem sobie bez niego mojego komputera, dziś to już rzeczywistość, do której szybko się przyzwyczaiłem. Czy typowy użytkownik domowy jeszcze potrzebuje płatnej wersji pakietu Microsoft Office? Mam co do tego wątpliwości.

Gdyby ktoś jakiś czas temu powiedział mi, że zupełnie zrezygnuję z używania pakietu biurowego Microsoft Office, mocno bym się zdziwił. Jak można zrezygnować z czegoś, z czego korzystałem praktycznie od pierwszego dnia, kiedy to w rodzinnym domu pojawił się komputer? Okazało się, że porzucenie pakietu biurowego od Microsoftu poszło mi bardzo gładko. Już po kilku tygodniach wiedziałem, że wcale go nie potrzebuję, a subskrypcja Microsoft 365 to wydatek, który mogę sobie darować. Dlaczego tak? Nie miałem pojęcia o tym, że bezpłatne rozwiązania osiągnęły już taki poziom, by okazać się wystarczającymi w zdecydowanej większości przypadków.

Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że są osoby, które nie będą w stanie uwolnić się od opłaty za pakiet Office. Mowa tu, przede wszystkim, o tych, którzy na co dzień wykorzystują w pracy oprogramowanie Microsoft Excel. Cóż, w kwestii obsługi arkusza kalkulacyjnego rozwiązanie Microsoftu wciąż pozostaje niedoścignione, zwłaszcza jeśli mówimy o nieco bardziej skomplikowanych formułach niż te najbardziej podstawowe. W pozostałych przypadkach wiele wskazuje na to, że wcale płacić nie trzeba. Jak pokazał mój przykład, subskrypcja pakietu biurowego to jedna z tych, na których można zaoszczędzić.

Microsoft 365 to genialna usługa, której wcale nie potrzebuję

Na początek kilka ciepłych słów pod adresem firmy Microsoft i usługi Microsoft 365, w ramach której otrzymujemy naprawdę wiele. Zdaję sobie sprawę, że w tym momencie to najprawdopodobniej najlepiej wyceniona usługa przechowywania danych w chmurze, bijąca możliwościami produkty konkurencyjne od Apple czy Google. W podstawowym wariancie dla jednego użytkownika, Microsoft 365 kosztuje 29,99 złotych miesięcznie. Cena za pojedynczy miesiąc może spaść jeśli zdecydujemy się na zapłacenie z góry za cały rok korzystania z usługi. Opłata wynosi wtedy 299,99 złotych za rok. Co otrzymujemy w zamian? 1 TB przestrzeni dyskowej w usłudze OneDrive, a także pakiet Microsoft Office w najnowszej dostępnej wersji, możliwy do zainstalowania na urządzeniach z systemem Windows, macOS, iOS i Android. Już na tym etapie może się wydawać, że cena, mając na uwadze spore możliwości usługi, wcale nie jest wygórowana, a wręcz przeciwnie, skalkulowana na właściwym poziomie. Tymczasem, dalej jest tylko lepiej.

Roczny abonament Microsoft 365 dla rodziny kosztuje 429,99 złotych (co miesięcznie daje około 43 złotych). W tej cenie każdy spośród maksymalnie sześciu użytkowników otrzymuje 1 TB przestrzeni OneDrive, łącznie do 6 TB. Naturalnie, każdemu przysługuje prawo do korzystania z pakietu Microsoft Office. Ile to miesięcznie? Niecałe 6 złotych za jednego użytkownika. Tanio? Może być jeszcze taniej! Roczna subskrypcja Microsoft 365, zarówno w wariancie rodzinnym jak i dla jednego użytkownika czasem pojawia się w promocjach sklepów internetowych. Jej cena bywa obniżona nawet o 50%, przez co okazuje się, że propozycja Microsoft jest nie tylko najlepsza, ale też prawdopodobnie najbardziej opłacalna spośród najpopularniejszych ofert na rynku. Dlaczego zatem przestałem z niej korzystać? Oferuje bardzo dużo, jednak to bardzo dużo nie jest mi potrzebne. Widocznie stałem się zbyt mało wymagającym użytkownikiem.

Darmowe rozwiązania okazały się wystarczające

Do rezygnacji z usług Microsoftu skłoniła mnie zmiana pracy. To właśnie z tego powodu musiałem porzucić stare przyzwyczajenia, pielęgnowane nieprzerwanie od 2014 roku. Outlooka zastąpił mi Gmail, Worda Dokumenty Google a podstawowym narzędziem wirtualnych spotkań stał się Google Meet. Przyznam szczerze, byłem mocno zaskoczony tym, że przesiadka na zupełnie inne środowisko biurowe odbyła się, w moim przypadku, tak szybko i bezboleśnie. Minęło zaledwie kilka tygodni a okazało się, że udało mi się pozbyć starych nawyków i przyzwyczaić do uruchamiania wszystkich niezbędnych aplikacji w przeglądarce. Zacząłem doceniać zalety uproszczonego interfejsu, a samo narzędzie do redagowania dokumentów tekstowych okazało się na tyle funkcjonalne, że nie miałem chęci sięgnąć po dotychczasowe, sprawdzone rozwiązania. Skoro zatem udało się zmienić przyzwyczajenia w pracy, może warto spróbować również w zastosowaniach domowych?

Sprawdź również: pakiet Office za darmo

Choć wciąż opłacałem subskrypcję Microsoft 365, stopniowo ograniczałem jej wykorzystanie. Postanowiłem też dokładnie przyjrzeć się temu, jakie konkretnie narzędzia wykorzystuję i z jakich usług korzystam najczęściej. Mocno się zdziwiłem, gdy okazało się, że w OneDrive mam zajętych zaledwie kilkanaście gigabajtów. Co tam znalazłem? Praktycznie 90% zajętej przestrzeni to zdjęcia będące kopią zapasową tych przechowywanych w pamięci smartfona. Jeszcze trochę dokumentów tekstowych, plików PDF i to właściwie wszystko. Co z resztą? Po prostu jej nie ma i już dawno nie było. Być może trudno w to uwierzyć w pierwszej chwili, ale w ostatnim czasie znacząco zmniejszyło się nasze zapotrzebowanie na przestrzeń dyskową. Pamiętam te czasy, kiedy prywatna kolekcja muzyki zapisana w formie plików MP3 potrafiła ważyć nawet kilkadziesiąt gigabajtów. Decydując się na korzystanie z formatu FLAC, jeszcze kilkukrotnie więcej. Teraz nie musimy niczego magazynować, bo wszystko, czego potrzeba, znaleźć można w bardzo wygodnych serwisach streamingowych. Podobnie sytuacja wygląda z filmami i serialami - platformy streamingowe i VoD to to, z czego korzystamy najczęściej.

Skoro więc nie muszę płacić za 1 TB i więcej w usłudze OneDrive, a to najistotniejsza część subskrypcji Microsoft 365, nie ma sensu, bym ponosił jej koszt. Identyczna sytuacja miała miejsce w przypadku pakietu biurowego. Skoro wszystko, czego potrzebuję na co dzień, znajdę w darmowym oprogramowaniu, w dodatku dostępnym z poziomu przeglądarki internetowej, po co przepłacać? To niby tylko kilkadziesiąt złotych miesięcznie, jednak zawsze warto wydać je na taki cel, który okaże się czy to potrzebny, czy przyjemny. Czyżby kolejna subskrypcja serwisu z wideo? Być może...

Integracja Office z Windows - to już chyba ten moment

Być może mój przykład jest odosobniony, z czego zdaję sobie sprawę. Sporo użytkowników domowych wciąż płaci za subskrypcję pakietu biurowego Microsoft i nie ma w tym absolutnie niczego złego. Jak wspomniałem wcześniej, to wciąż naprawdę niezła oferta. Sęk w tym, że konkurencja już dawno temu poszła o krok dalej i nie oczekuje od korzystających z jej pakietu biurowego oddzielnej opłaty za dostęp do usługi. Kupując Chromebooka otrzymujemy dostęp do Dokumentów Google, co skądinąd jest oczywiste. Decydując się na zakup MacBooka czy iMaca również otrzymujemy darmowy dostęp do pakietu biurowego od Apple. Pora więc zadać sobie pytanie, czy to już nie jest ten moment, by Microsoft Office w wersji dedykowanej użytkownikom domowym dołączyć do systemu Windows zupełnie za darmo? Być może przyjęty przez Microsoft model biznesowy na to nie pozwala. Przyznam szczerze, liczyłem na to, że właśnie taka zmiana będzie miała miejsce wraz z wprowadzeniem na rynek systemu Windows 11. Cóż, nie doczekałem się.

Office w przeglądarce złotym środkiem?

Czy istnieje sposób, by korzystać z pakietu biurowego Microsoft Office, ale nie płacić za niego ani złotówki miesięcznie. Oczywiście, w teorii zawsze można zainstalować z bezpłatnego okresu próbnego i mnożyć konta zakładane właśnie w tym celu. Można też pójść na skróty i korzystać z nielegalnej kopii oprogramowania, jednak z całą pewnością nie są to sposoby, o których chcielibyśmy pisać. Skupmy się na rozwiązaniu, z którego można korzystać zupełnie za darmo, w pełni legalnie i bez ograniczeń. O czym mowa? Naturalnie o bezpłatnych aplikacjach Microsoft Office dostępnych w ramach pakietu Office w sieci Web.

Co tam znajdziemy? Przeglądarkowe odpowiedniki najpopularniejszego oprogramowania Microsoft. Jest Word, Excel, PowerPoint, OneNote, Outlook i OneDrive, czyli wszystko to, co w zupełności wystarczy typowemu, domowemu użytkownikowi. Owszem, nie są to odpowiedniki 1:1 aplikacji desktopowych, a ich funkcjonalność różni się dość sporo, jednak do podstawowych zastosowań nic więcej nie trzeba. To rozwiązanie wydaje się być optymalne do potrzeb domowych i edukacyjnych, zwłaszcza wtedy, gdy szkoła nie udostępnia uczniom pełnej wersji pakietu Office za darmo. Dlaczego zatem nie jest to aż tak popularne rozwiązanie, jak odpowiednik instalowany na dysku komputera? Mam wrażenie, że decydujące znaczenie ma tu nasze przyzwyczajenie. Przez lata korzystania z komputera przywykliśmy do tego, że pakiet Microsoft Office znajduje się na dysku i możemy z niego korzystać bez dostępu do internetu. Tymczasem współcześnie, kiedy stały dostęp do sieci jest powszechny, okazuje się, że niczego instalować nie trzeba.

Co wybieracie? Płatną wersję desktopową Microsoft Office, darmowe aplikacje w przeglądarce czy rozwiązania konkurencji (Google, Apple)?

 

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu