W temacie astronomii i kosmosu w 2022 r. czekam najmocniej na dwie rzeczy, orbitalną próbę Starshipa i rozpoczęcie działalności obserwatorium Jamesa Webba. Nic więc dziwnego, że ostatni wpis NASA zmroził mnie niemal do temperatury, jaką musiały osiągnąć jego instrumenty badawcze.
Mikrometeroid vs JWST
Na stronie NASA pojawiała się wczoraj informacja o uderzeniu w jedno z luster teleskopu (segment C3) mikrometeroidu większego, niż zakładano w symulacjach stosowanych w czasie jego projektowania. W efekcie tego zdarzenia delikatna powłoka lustra została uszkodzona, co zmusiło zespół nadzorujący pracę instrumentu do zmiany ustawienia tego segmentu.
Wydarzenie miało miejsce pomiędzy 23 a 25 maja i NASA jest już po wstępnej analizie skutków kolizji. Lustro po wspomnianych korektach wprowadza pewne zniekształcenia do wyników, ale naukowcy twierdzą, że te ostatnie i tak są na poziomie jakościowo znacznie lepszym, niż zakładano przed rozpoczęciem misji.
Ryzyko wkalkulowane
NASA podkreśla, że z czasem liczba uszkodzeń tego typu będzie rosła, ale starano się to uwzględnić w procesie jego projektowania. Instrumenty JWST mają „wbudowane” duże marginesy korekcyjne, pozwalające niwelować skutki takich nieuniknionych zderzeń. Obserwatorium ma też inne mechanizmy obronne, przykładowo, w czasie przebywania w pobliżu znanych rojów meteorów JWST będzie manewrować tak, aby chronić swój układ optyczny.
Obecnie, po zakończeniu korygowania położenia uszkodzonego lustra, kalibracja czeka całą resztę segmentów. NASA powołała też specjalny zespół inżynierów, który ma przeanalizować nowe metody korekty luster na wypadek, gdyby takich większych niż zakładano okruchów i w efekcie uszkodzeń miało być więcej.
Wspomniany zespół wykona też nowe symulacje i oceni, jak zastane warunki wpłyną na przewidywany czas misji instrumentu oraz jak może przebiegać w czasie degradacja jakości dostarczanych przez niego danych. Agencja podała w swojej notatce, że do wczoraj JWST „oberwał” pięć razy, przy czym cztery mikrometeroidy mieściły się w założonych normach i nie spowodowały odczuwalnych uszkodzeń.
Czekając na 12 lipca
Jak widać ostatnie tygodnie dla ekipy teleskopu były nerwowe i intensywne. Jak się jednak okazuje, nie wpłynęły na szczęście na harmonogram prac obserwatorium. To oznacza, że już 12 lipca powinniśmy otrzymać pierwsze kolorowe zdjęcia oraz dane spektroskopowe z gotowego do prac naukowych instrumentu. NASA udostępni też publicznie wszystkie dane dotyczące trwającego prawie 6 miesięcy procesu kalibracji.
Możliwości JWST są na tyle oszałamiające, że nie ma chyba na świecie fana astronomii, który nie obgryzałby paznokci w oczekiwaniu na obrazy wczesnego wszechświata czy danych z badań egzoplanet z dokładnością, o której wcześniej można było tylko marzyć. Wielu naukowców spodziewa się, że obserwatorium może wywrócić sposób naszego postrzegania wszechświata i przyćmi osiągnięcia Hubble'a.
Dobrze wykorzystać czas
Ze względu na wielkość i jednocześnie delikatną konstrukcję JWST, naukowcy muszą teraz zrobić wszystko, aby jak najefektywniej wykorzystać czas pracy tego teleskopu. Już pierwsze miesiące pokazują, że trzeba się liczyć z przykrymi niespodziankami. Ale i ta mniej przyjemna strona będzie miała wartość naukową, pozwali nam dokładniej zbadać, jak „zaśmiecone” są rejony punktu libracyjnego L2 układu Słońce - Ziemia. To z kolei pozwoli jeszcze lepiej przygotować do pracy następców JWST, dla których wspomniany punkt Lagrange'a jest doskonałym miejscem do pracy.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu