Autorem poniższego tekstu jest Albert Tomaszewski Ten tekst jest inspirowany działaniami O2 Sp. z o.o., która wciągu ostatnich 6 miesięcy uruchom...
Autorem poniższego tekstu jest Albert Tomaszewski
Ten tekst jest inspirowany działaniami O2 Sp. z o.o., która wciągu ostatnich 6 miesięcy uruchomiła przynajmniej 6 serwisów z bardzo różnych obszarów i wzbudziła przy okazji sporo kontrowersji. Dwa z nich czyli pinger.pl i mixer.pl to serwisy społecznościowe, przy okazji startu których dało się słyszeć najwięcej krytycznych głosów. Warto przyjrzeć się tej krytyce i zwrócić uwagę na wizję konsumenta i produktu, która się w tejże krytyce rysuje. Nie będę tu polemizował z zarzutami o wtórność, niewielką innowacyjność i nastawienie na mało wymagającego odbiorcę. Wszystko to dosyć subiektywne odczucia, z którymi ciężko dyskutować. Znacznie ciekawsza z biznesowego punktu widzenia jest opinia, która sprowadza przyszły (ewentualny) sukces serwisów O2 do prostego zabiegu przerzucenia userów ze starych usług (cieszących się popularnością) do nowych (właśnie startujących). Choć może narażę się dużej części czytelników, których poglądy bardzo sobie cenię - ciężko mi się zgodzić z takim poglądem. Zobaczcie do jakich absurdalnych wniosków prowadzi konsekwentne podążanie tym tokiem rozumowania.
Wniosek 1. Użytkownicy internetu to stado bezwiednych baranów
Zrobią mailing na skrzynce, kampanię na portalu i voila! - biznes się kręci! A gdzie użytkownicy? Jak to gdzie - przecież zostali przerzuceni przez spryciarzy z O2 do nowego badziewnego serwisu i pewnie nawet nie zauważyli w jaki kanał zostali wpuszczeni. W końcu wiadomo, to ciemna masa fanów Pudelka, badziewnej skrzynki, komunikatora i tabloportalu… Bez cienia ironii - to jakiś fenomen. Z jednej strony środowisko web 2.0 postawiło na ołtarzyku użytkownika jako suwerena rządzącego siecią, żeby przy okazji powstawania takich serwisów jak Mixer i Pinger przedstawiać argumenty, w których przypisuje się użytkownikom rolę pionków w rękach weboligarchów. Nie potrafię tych poglądów pogodzić. Albo traktujemy użytkownika jako podmiot, albo traktujemy jak przedmiot. No chyba, że ktoś dzieli użytkowników nie na grupy o podobnych potrzebach i zainteresowaniach, ale upodobania części z nich bierze do siebie bardziej niż podpowiada zdrowa biznesowa praktyka. Wtedy z łatwością rozda czarne i białe etykietki i podzieli internautów na dwa rodzaje: światłych “people” i ciemnych “audience”. Problem nawet nie w tym, że taki podział jest nieprawdziwy, mało elegancki i krzywdzący. Znacznie gorzej, że myśląc w ten sposób sami sobie robimy kuku, zaprzeczamy bezcennym w biznesie zasadom: szacunku do klientów oraz zrozumienia dla ich potrzeb.
Wniosek 2. Jakość produktu się nie liczy
Dalej podążając tą ścieżką - po co mamy pracować nad jakością produktu? Po co pracować nad funkcjonalnościami, wyglądem i charakterem serwisu - skoro ciemny lud i tak wszystko kupi, jeśli mu się to dobrze wciśnie? Nie potrafię sobie wyobrazić, żeby ktokolwiek wychodził z podobnych założeń, rozpoczynając prace nad własnym serwisem i jestem pewny, że w ten sposób nie pracują również ludzie z O2. Nie każdy musi dostrzegać wysiłek przygotowań już w gotowych serwisach, nie każdemu serwisy muszą się podobać - ale zakładanie, że strategia O2 opiera się na promowaniu nieprzygotowanych serwisów przeczy zdrowemu rozsądkowi. Nawet największa kampania nie zagwarantuje sukcesu produktowi, który nie jest przygotowany, żeby sprostać potrzebom swoich konsumentów. Praca promocyjna z bublem to strata czasu, energii i pieniędzy - znacznie taniej i efektywniej jest najpierw przygotować produkt pod konsumenta, któremu będziemy chcieli go zaprezentować. To że serwis budzi kontrowersje i nie odpowiada wszystkim - trudno. Jeśli nie odpowiadałby grupie docelowej - żadna promocja tego nie będzie wstanie naprawić.
Wniosek 3. Web 2.0 w Polsce się kończy
I wreszcie - skoro użytkownicy to bezwiedna masa, którą władcy internetu przelewają z jednego serwisu w drugi a sam serwis ma drugorzędne znacznie, to w internecie już nic ciekawego się nie wydarzy. Po co eksperymentować, skoro zaraz O2 zrobi identyczny serwis i naleje do niego userów? Koniec imprezy pt. Web 2.0, zbierajmy się - ostatni gasi światło…
Chyba nikt nie sądzi, że to takie proste, że odpalamy serwis i naganiamy użytkowników. Za takim Pingerem i Mixerem kryje się dużo pracy nie tylko wykonawczej, ale przede wszystkim koncepcyjnej. Nie chcę z tego tekstu robić laurki dla O2, dlatego zakończę swój wywód na tym, że ktoś musiał odpowiedzieć na takie pytania jak: kto ma być odbiorcą serwisu, co go zainteresuje, co będzie dla niego ważne, jak do niego dotrzemy i jak go zatrzymamy. Deprecjonowanie tej pracy, krótkim ”zrobią mailing” jest bezsensowne i sprowadza dyskusje na manowce. Myślę, że niezależnie od tego jakie będą rynkowe wyniki obu serwisów, warto przyjrzeć się strategii O2 na spokojnie - może ona nam sporo powiedzieć o charakterystykach polskiego internauty. (Albert Tomaszewski)
PS Wcześniejsze dyskusje nt ostatnich projektów O2, które znajdziecie na Antyweb:
- Rusza Mixer.pl
- Duża dyskusja w mikro tematach - blip+moblo+o2 cd.
- Blip.pl czy Moblo.pl ? - a może wygra o2.pl
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu