Motoryzacja

Nowy Nissan Leaf - taki powinien być miejski samochód elektryczny

Grzegorz Marczak
Nowy Nissan Leaf - taki powinien być miejski samochód elektryczny
21

Nowy Nissan Leaf to duża zmiana w bardzo dobrym kierunku. Nowa wersją wygląda dużo lepiej od poprzednika, ma dużo większy zasięg, jest wygodniejsza i ma inteligentne technologie wspierające kierowcę. Tak powinien wyglądać miejski samochód.

W ogóle, z określeniem miejski samochód kojarzy nam się przede wszystkim wielkość auta, kategoria ta to przeważnie dość nudne kompromisy ceny do jakości. Nie budzące specjalnych emocji auta, mają za zadanie przewozić właściciela z jednego miejsca do drugiego, bez komplikacji i problemów przy parkowaniu. Tak przynajmniej ja widzę tę kategorię i rolę tego rodzaju samochodów w oczach klienta.

Czy samochód czysto elektryczny zmienia tutaj cokolwiek, jeśli chodzi o kategorię aut miejskich? Moim zdaniem tak. Przede wszystkim mówimy o luksusie i ciszy podczas jazdy. Mówimy o dynamice niespotykanej w tym segmencie, mówimy też wreszcie o technologiach, które jeszcze niedawno były dostępne jedynie w autach z półki premium. To wszystko sprawia, że auta miejskie przestają być nudne jak “jazda tramwajem” i zaczynają wnosić do naszego życia coś więcej.

Przypomnijmy parametry nowego Nissana Leaf

Z wyglądu jest dużo lepiej - nowy Nissan Leaf prezentuje się bardzo dobrze

Poprzedni Leaf był takim brzydkim kaczątkiem branży moto. Charakterystycznym, zauważalnym, ale brzydkim. Na pewno na ulicy nie dało się go pomylić z żadnym innym samochodem i od razu wiadomo było, że jedzie elektryk od Nissana.

Czasy się jednak zmieniły i Leaf nie musi już eksponować swojej “elektryczności” poprzez dziwaczny wygląd. Poszli więc bardziej w mainstream, jeśli chodzi o design. Samochód wygląda dużo lepiej, jest nowoczesny zarówno z zewnątrz jak i wewnątrz.

Zniknęły więc dość dziwaczne światła, bryła stała się bardziej ostra z wyglądu, co niejako sugeruje charakter samochodu. W stosunku do poprzedniej wydaje się mieć niższe zawieszenie. Waga cięższego akumulatora została wykorzystana do wsparcia środka ciężkości samochodu przez co nowy Leaf spisuje się całkiem sprawnie w zakrętach.

W środku natomiast mamy trochę klasyki i trochę niekonsekwencji. Mamy niby wirtualny kokpit, ale tylko częściowo, bo obok jest fizyczny wskaźnik prędkości. Mam komputer pokładowy z kolorowym ekranem, ale ekran jest troszkę za mały. Mamy w miarę wygodne fotele, ale są trochę za wysoko umieszczone i nie mają regulacji podparcia odcinka lędźwiowego. Mamy dobrze wykończone wnętrze, ale na przykład tylko jedno złącze USB z przodu. Mamy dzieloną tylną kanapę, ale nie mamy rozkładanego podłokietnika z tyłu, czyli nie mamy też miejsca na przewiezienie w prosty sposób czegoś dłuższego. Na szczęście wraz z wielkością baterii nie został zmniejszony bagażnik, jest nawet większy niż w wersji poprzedniej, bo mamy do dyspozycji aż 435 litrów. Jest to dużo, ale znowu jest dziwnie głęboki próg załadunkowy, który może sprawić problem przy wyjmowaniu cięższych rzeczy.

Te niekonsekwencje we wnętrzu Leafa można by krytykować ostrzej, gdyby to był samochód z półki premium. Owszem cena ok. 170 tysięcy za wersję, którą jeździliśmy może sugerować, że tak go należy porównywać. Cena ta to jednak jak wiemy koszt tego, że samochód jest w pełni elektryczny. I tylko tyle. Dalsze porównywanie nowego Nissana Leaf do tego, co mają samochody spalinowe w podobnej kwocie jest trochę bezzasadne.

Decydując się dziś na elektryka, akceptujemy wysoki koszt z tym związany. Kupujący dziś samochody elektryczne podejmują taką decyzję z pełną świadomością zarówno plusów jak i minusów samochodów elektrycznych.

Patrząc przez taki pryzmat na niedoskonałości wykończenia samochodu, jestem w stanie je zaakceptować na rzecz posiadania w pełni elektrycznego auta.

Dwie rzeczy...

To, do czego tak naprawdę mogę się przyczepić w nowym Nissan Leaf, to dwie rzeczy. Audio, teoretycznie od Bose grające bardzo dziwnie. Tak jakby przy cichym słuchaniu ginęło wiele szczegółów i dopiero przy znacznym podgłośnieniu wracają one do nas w pełnym wymiarze. Czy może być to spowodowane super wyciszeniem auta? Tego nie wiem, ale mogłoby być znacznie lepiej.

Druga rzecz bardzo istotna jak dla mnie, to pozycja za kierownicą. Wspomniałem, że mamy dość wysokie fotele, prawda? Ta wysoka pozycja za kierownicą razem z bardzo solidnymi słupkami bocznym oraz potężnym lusterkiem wstecznym powoduje, że przy zakrętach mamy momentami nieprzyjemnie ograniczoną widoczność, przez co często musiałam się schylać lub wychylać, aby komfortowo widzieć w ostrzejszych zakrętach.

No to jazda z nowym Nissan Leaf

Nowy elektryczny zespół napędowy rozwija 150 KM mocy i 320 Nm momentu obrotowego, co przekłada się na przyspieszenie od od 0 do 100 km/h w 7,9 s. Można powiedzieć, że szału nie ma, ale ja wam mówię, że jest odwrotnie. Jazda nowym Nissan Leaf to dla mnie była bardzo duża frajda. Na co dzień nie jeżdżę samochodami, które przyspieszają w 6 sekund do setki, więc efekt elektryka, który przy starcie wgniata w fotel jest dla mnie bardzo przyjemny, pamiętając o tym, że jadę miejskim autem, a nie usportowionym samochodem.

Podczas testów samochód bez problemu osiąga prędkość do 150 km/h i robił to w prawie idealnej ciszy. Niezależnie od tego, czy dopiero ruszaliśmy czy jechaliśmy 130 km/h, było wewnątrz tak samo cicho. Nissan zresztą chwalił się, że zmienił kilkaset elementów bryły samochodu i wnętrz tak, aby poprawić aerodynamikę i wyciszenie. I to słychać. Odgłosy dochodzące z zewnątrz są bardzo ograniczone.

Rozpędzają się na autostradzie niemal do 150 km/h auto prowadziło się bardzo dobrze. Brak w samochodzie jakichkolwiek wibracji związanych z prędkością, dobre zawieszenie i nisko położony środek ciężkości wsparty wagą większej baterii powodował, że prędkość ta nie jest absolutnie wyczuwalna w środku samochodu. Nowy Nissan Leaf równie dobrze radzi sobie na zakrętach, oczywiście nie jest to auto sportowe, ale wystraszy nas też kiedy nieco ciaśniej wejdziemy w ostry zakręt.

Powiem wam, że osobiście uwielbiam jazdę elektrykami - nie dość, że są dynamiczne to jeszcze gwarantują komfort ciszy w środku. Są ludzie, którzy uwielbiają buczenie V8 i drapieżne odgłosy silników spalinowych. Ja wolę dynamikę w połączeniu z ciszą, bo wtedy mam wrażenie, że bardziej odpoczywam. Miałem kiedyś przyjemność wracać z kolegą mocnym szybkim samochodem, pędził autostradą ile się dało. Trasę Warszawa - Gdańsk, pokonaliśmy błyskawicznie, ale ryk samochodu związany z prędkością - początkowo całkiem przyjemny, na końcu okazał się bardzo uciążliwy i w efekcie byłem bardziej zmęczony niż zadowolony, że dojechaliśmy szybciej. Oczywiście są samochody, które oferują nam komfort ciszy przy dużych prędkościach, ale powiedzmy sobie szczerze, są one poza budżetem przeciętnego śmiertelnika.

Zasięg

Nieodłącznym elementem związanym z samochodem elektrycznym na dziś jest troska kierowcy o zasięg, jaki on oferuje. Według testów WLTP jest to – 270 km dla jazdy w cyklu mieszanym i ponad 400 km dla jazdy po mieście. Czas ładowania według producenta to: do 80% (szybkie ładowanie – 50 kW) zajmuje od 40 do 60 minut oraz 7,5 godziny do 100% za pomocą ładowarki naściennej Wallbox o mocy 7 kW. Prądem ze zwykłego gniazdka będziemy natomiast ładować samochód pewnie ponad 20h.

Jak w “realu” wypadał zasięg? Powiem tak, że te 270 km w cyklu mieszanym jest jak najbardziej realne. Wprawdzie nie mieliśmy aż tyle czasu, aby sprawdzić dokładnie, ile można przejechać maksymalnie nowym Nissan Leaf, ale połówkowy wynik przy cyklu mieszanym wskazywał nam, że będzie to ok 200 - 220km. Przy czym umówmy się, że nasze testy odbiegały nieco od normalnej jazdy. Nie zaoszczędziliśmy też na klimatyzacji. To, co natomiast dało się zauważyć, to fakt, że samochód potrafił dobrze odzyskiwać energię, szczególnie podczas jazdy z górki i przy hamowaniu.

Warto jednak wspomnieć, że nasze testy odbywały się na Teneryfie w temperaturze +19 stopni. Jak zachowa się samochód w naszych warunkach, tego na razie nie wiemy i dopiero porządny tygodniowy test da odpowiedź, jak będzie wyglądał zasięg Leaf w polskich warunkach.

E-pedał - dla mnie rewelacja

E-pedał to prawdziwa innowacja. Koncepcja prosta i można powiedzieć dość oczywista, ale tak właśnie powstają innowacje. Wielu wiedziało, że tak to można zrobić, czy że tak to może działać, ale nikt tego wcześniej nie zrobił.

E-Pedal to technologia, która zmieni sposób prowadzenia samochodu. Umożliwia ona ruszanie, zwiększanie i zmniejszanie prędkości oraz zatrzymywanie się poprzez operowanie jedynie pedałem przyspieszenia. Przy całkowicie zwolnionym pedale przyspieszenia, układ odzyskiwania energii i hamulce są włączane automatycznie, doprowadzając stopniowo do całkowitego zatrzymania się samochodu. Pojazd pozostaje nieruchomy — nawet na wzniesieniu — dopóki pedał przyspieszenia nie zostanie ponownie wciśnięty. Odpowiadając też na pierwsze pytanie, jakie się nasuwa każdemu - tak, światła stop zapalają się w momencie, kiedy samochód zaczyna hamować lub zwalniać na tyle dynamicznie, że uznane to jest za hamowanie.

W praktyce e-pedał działa doskonale. Miałem okazję jeździć przy jego użyciu zarówno po trasie prowadzącej pod górę, jak również po miasteczkach z rozlicznymi rondami i po ostrych zakrętach będąc mocno rozpędzonym. W żadnym momencie nie czułem potrzeby korzystania z hamulca, operowanie jednym pedałem, nie tylko jest wygodne, ale i dość naturalne, kiedy się do niego przyzwyczaimy - trzeba bowiem wyczuć jak hamuje samochód i czego się możemy spodziewać. Jednym przypadkiem, w którym użyjemy hamulca jest sytuacja awaryjna, w której np. ktoś zajechał nam drogę lub musimy nagle bardzo dynamicznie zahamować.

E-pedał, to moim zdaniem idealne rozwiązanie do jazdy po mieście. Każdy kto wcześniej jeździł samochodem z automatyczną skrzynią biegów na pewno bardzo szybko się do niego przyzwyczai. Zaletą tego rozwiązania jest też fakt, że przy każdym hamowaniu dodatkowo odzyskujemy więcej energii, co poprawia nasz zasięg, co z kolei jest bardzo ważne przy samochodach elektrycznych.

ProPilot - parkowanie i inne technologie

W wersji, którą testowaliśmy mieliśmy do dyspozycji wszystkie technologie, jakie oferuje nowy Nissan Leaf. I jest tego naprawdę sporo. Zaczynając od systemu autonomicznej jazdy poziomu 2.0, czyli ProPilot, a kończąc na samodzielnym parkowaniu samochodu.

Poza tym Leaf oferuje nam awaryjne hamowanie, w przypadku wtargnięcia pieszego na ulicę, ostrzega nas przed gwałtowną zmianą pasa ruchu czy przy zmianie pasa ruchu o zbliżających się pojazdach. Jeśli nie wspominałem, to wspomnę też, że system w nowym Nissan Leaf oferuje nam integrację zarówno z Androidem jak i systemem Apple.

To, co osobiście miałem okazję przetestować, to ProPilot oraz ProPilot Park, Zacznijmy od tego pierwszego rozwiązania.

ProPilot – to rozwiązanie wspomagające jazdę na autostradzie i w korkach. System potrafi bez ingerencji kierowcy utrzymać samochód na pasie ruchu oraz reagować na sytuację na drodze odpowiednio hamując czy przyspieszając. I tak to też działa w praktyce. Dwoma przyciśnięciami klawisza włączamy funkcję ProPilot i samochód przejmuje za nas jazdę po wybranym pasie ruchu. Ustalamy mu prędkość maksymalną, a resztę robi za nas. W przypadku moich testów odbyły się one na dość ruchliwej autostradzie, gdzie co jakiś czas ktoś dynamicznie zjeżdżał na mój pas ruchu. System radził sobie z tym bardzo dobrze i co warto podkreślić, bardzo płynnie - nie był nagłego hamowania czy przyspieszania, jak w niektórych rozwiązaniach od innych producentów. Funkcja ProPilot to oczywiście tylko wspomaganie jazdy, więc ręce od kierownicy możemy oderwać jedynie na 5 sekund, później samochód zaczyna nam przypominać o tym, aby położyć ręce na kierownicy, potem mamy sygnały dźwiękowe, a w ostatecznej fazie samochód zwalnia i hamuje aż do zatrzymania pojazdu. Szkoda, że ProPilot nie oferuje nam zmiany pasa ruchu, widać że system jest już na to gotowy, ponieważ bardzo dobrze ocenia sytuację na drodze i ma inne rozwiązania wspierające.

ProPilot park - testowaliśmy w dwóch wariantach - parkowanie pomiędzy dwoma samochodami w kopertę oraz prostopadle. W obu przypadkach samochód bezbłędnie zaparkował, a jedynie, co musiał robić kierowca, to trzymać przycisk samodzielnego parkowania. Samochód podczas całej operacji pokazuje nam na ekranie kolejne fazy ruchów, jakie będzie wykonywał zaznaczając też ruch ostateczny, po którym kończy procedurę parkowania. Bardzo przydatne. Oczywiście parkowanie przy użyciu tego typu systemów nadal trwa 3 razy dłużej niż zrobiłby to człowiek, ale jest to zapewne rozwiązanie dla tych, którzy w pewnych sytuacjach nie czują się pewnie.

Nowy Nissan Leaf to świetne, drogie elektryczne auto miejskie

Za dobrze wyposażonego nowego Nissana Leaf, w wersji z opisanymi technologiami, zapłacimy 165 tysięcy złotych. Jest to spora kwota, jak za miejskie auto, ale tutaj mówimy dodatkowo o aucie elektrycznym, a one niestety nadal są drogie. Osoby decydujące się na taki wydatek robią to z pełną świadomością tego, co dostają w zamian.

Pytanie, czy 270 km zasięgu w cyklu mieszanym wystarczy i czy nie będzie problemem? Biorąc pod uwagę zapowiedzi o budowie miejsc do ładowania aut elektrycznych przez takie firmy jak Orlen, za chwilę to nie powinno być zmartwieniem. Do tego czasu trzeba jednak dokładnie przemyśleć czy tego typu samochód spełni nasze potrzeby. W moim przypadku gdzie 90% czasu mojej jazdy samochodem to miasto, ten zasięg nie byłby absolutnie problemem. Zakładam też, że na dziś samochód elektryczny nie będzie jednym autem w rodzinie choćby przez to, że dalsze wyjazdy po kraju mogą stanowić wyzwanie.

Abstrahując jednak od ceny i zasięgu, nowy Nissan Leaf to naprawdę porządny samochód, a dla kogoś kto do tej pory nie miał do czynienia z autami elektrycznymi, sprawi też kupę frajdy. Dominująca cisza naprawdę relaksuje i bardzo szybko się do niej przyzwyczaimy, e-pedał będzie natomiast poprawiał komfort naszej jazdy nawet w korkach. Do tego wszystkiego mamy też bardzo dużo systemów wspierających kierowcę i bezpieczeństwo podczas jazdy. To jest moim zdaniem coraz ważniejszy element nowoczesnych samochodów, za który warto dziś zapłacić.

Oczywiście każdy zdaje sobie sprawę, że decyzja o zakupie elektrycznego samochodu w Polsce nie jest łatwa. Za ok 170 000 PLN mamy w czym wybierać, możemy nawet zamachnąć się na samochód z półki premium. Osobiście nie mogę doczekać się momentu, kiedy samochody elektryczne będą w cenach zwykłych samochodów - wtedy ten wybór będzie dużo łatwiejszy. Ja bez wahania będę wybierał w takim przypadku samochody elektryczne,

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu