Świat

Nowe technologie wygrywają z paleniem? W Japonii tak, a u nas?

Grzegorz Marczak
Nowe technologie wygrywają z paleniem? W Japonii tak, a u nas?
13

Japonia z wielu względów jest dla mnie fascynującym krajem. Zarówno jeśli chodzi o kulturę, jak również o samo społeczeństwo. Oczywiście, jak w każdym społeczeństwie są cienie i blaski, ale przynajmniej w przypadku jednego nałogu – palenia papierosów - mogą być dzisiaj przykładem

Sytuacja w Japonii

Rok do roku spada konsumpcja papierosów na tym jakże gigantycznym rynku. Japonia przez lata była w czubie azjatyckich państw, w których pali się najwięcej papierosów. Warto zobrazować to liczbami. Jeszcze w 2012 roku palacze w Japonii wypalali ponad 196 miliardów sztuk - w zeszłym roku było to 105.5 miliarda, czyli o blisko 50% mniej. Jeśli takie tempo rzucania klasycznych papierosów się utrzyma, to niedługo będziemy mówić o pierwszym kraju bez papierosów i to z wyboru konsumentów, a w nie w wyniku odgórnego zakazu władz. Bo pierwszy kraj na świecie bez papierosów już jest – to Bhutan. Już w 2011 roku Królestwo Bhutanu wprowadziło zakaz sprzedaży wyrobów tytoniowych i e-papierosów. Zakaz raczej symboliczny, bo odsetek palaczy sięgał wtedy 1% i był jednym z najniższych na świecie. I tutaj ta piękna i jakże medialna historia się kończy. Wystarczyło ludziom, którzy i tak nie palili, zakazać palenia, żeby dekadę później odsetek palaczy w Bhutanie wyniósł 24,6%. Dla kontrastu: w Japonii, w której nikt o zakazach nie myśli, sami palacze wzięli sprawy w swoje ręce. Odsetek palaczy w Japonii spadł z 20% w 2014 r. do 13% w 2019 r.

Byłem kilka lat temu w Japonii. Zwiedzałem różne naprawdę fascynujące miejsca łącznie z salonami gier, gdzie dym papierosowy był tak duszący, że jako osoba niepaląca nie byłem w stanie tam spędzić nawet 5 minut. Palenie było dla graczy jak część ceremoniału związanego z wieczorną rozrywką. Co smutne ludzie grający w tych kłębach dymu późnym wieczorem, popijając do tego alkohol wyglądali, jak przepracowani pracownicy korporacji, którzy szukają jakiejkolwiek rozrywki zanim zaczną kolejny dzień.

Jeśli jednak Japonia potrafi się zmieniać to pewnie cały świat może pójść za tym przykładem. W Polsce mamy ambitne plany aby do roku 2030 zostać krajem wolnym od tytoniu. Brzmi to trochę jak milion aut elektrycznych - a wiemy jak się ten ambitny plan skończył.

Wracając jednak do roli nowych technologii w zwalczaniu jednego z najgorszych i najbardziej szkodliwych nałogów jaki cały czas na świecie jest legalny. Duży wpływ na sytuację w Japonii miał fakt pojawienia się na rynku podgrzewaczy tytoniu, czyli urządzeń które nie spalają tytoniu a jedynie go podgrzewają. Japończycy po prostu przesiadają się na coś co jest mniej szkodliwe i jednocześnie nadal pełni funkcje dawnego papierosa. Można by się zastanowić czy jest to pyrrusowe zwycięstwo - z jednej strony ludzie rzucają paskudny papierosowy nałóg, z drugiej zaś – kontynuują swoje uzależnienie od nikotyny.

Jest jednak bardzo duża różnica między paleniem papierosów, a korzystaniem z tak zwanych nowatorskich wyrobów tytoniowych. Na przykład w badaniu Narodowego Centrum Onkologii w Japonii zrealizowanym na zlecenie japońskiego Ministerstwa Zdrowia oszacowano, że całożyciowe ryzyko zachorowania na chorobę nowotworową jest nawet 10-krotnie niższe u palaczy, którzy przeszli na system podgrzewania tytoniu w porównaniu z tymi, którzy dalej palili papierosy. Z kolei u osób postronnych narażonych na działanie aerozolu z systemu podgrzewania tytoniu całożyciowe ryzyko zachorowania na choroby nowotworowe jest około 3000 razy niższe niż u osób narażonych na działanie dymu papierosowego.

Jak to działa?

Nadal główną częścią takich produktów są wkłady zawierające tytoń. Nie jest on jednak spalany w 900 stopniach Celsjusza, tak jak przy klasycznych papierosach, ale podgrzewany do dużo niższej temperatury,, w której tworzy się aerozol zawierający nikotynę i dużo mniej substancji szkodliwych niż przy spalaniu tytoniu – średnio ok. 95 proc mniej niż tradycyjne papierosy. Warto jednak wspomnieć, że o ile podgrzewacze tytoniu nie są tak szkodliwe jak papierosy, to jednak cały czas mamy do czynienia z bardzo silnie uzależniającą nikotyną. Warto też podkreślić, że nikotyna, według badań naukowych, nie jest rakotwórcza. Dowód? Proszę bardzo – Europejski Kodeks Walki z Rakiem:

W Polsce Japonii jeszcze długo nie będzie

Pomimo dostępności podgrzewaczy tytoniu czy e-papierosów, w Polsce nadal bardzo dużo ludzi pali papierosy. Według WHO mamy ok 7.6 miliona palaczy powyżej 15 roku życia, co stanowi 20% dorosłej populacji Polski. Co gorsza,liczba palących Polaków nie zmienia się na przestrzeni ostatnich lat. Niestety nawet pandemia, podwyżki akcyzy czy lockdown nie spowodowały tego, że kupowano mniej papierosów. Przeciwnie – z roku na rok sprzedaje się ich u nas więcej. W końcu, „kto bogatemu zabroni” wydawać pieniądze na swój nałóg.

I na tle tego wszystkiego słyszymy, że Polska chce być wolna od tytoniu do 2030 roku. W endgame (tak nazywa się ta strategia) weszły również takie kraje jak Finlandia, Szkocja, Szwecja, Dania, Kanada, Irlandia i Nowa Zelandia. Rzecz w tym, że niektóre z nich – jak np. Szkocja, Nowa Zelandia, czy Szwecja – po drodze zachęcają palaczy do wybierania ich zdaniem mniej szkodliwych alternatyw do papierosów. Co więcej, ministerstwa zdrowia niektórych z tych państw mają nawet specjalne strony, na których tłumaczą różnice między paleniem papierosów a innymi produktami z nikotyną. Podają argumenty i delikatnie popychają swoich palaczy do wybierania tzw. bezdymnych produktów z nikotyną, jeśli nie mogą rzucić. A pozostałe państwa, w tym Polska, nadal wierzą w argument siły (zakaz), zamiast w siłę argumentów.

Jeśli chcemy zrobić Endgame palaczy, oznacza to, że rocznie musi rzucać palenie około miliona Polaków. Jak ktoś to sobie wyobraża, skoro ani podwyżki, ani alternatywy jakie są na rynku na razie nie przynoszą efektu? Inna sprawa, że na polskiej wsi czy w mniejszych miejscowościach, gdzie liczba palaczy jest zatrważająco duża – o jakichkolwiek alternatywach do „papieroska” nikt nie słyszał...

Disruptive technology w paleniu - branża w rozkroku

Podgrzewacze tytoniu można zdecydowanie określić jako disruptive technology. Nic bowiem tak nie wstrząsnęło branżą tytoniową, jak pojawienie się technologii podgrzewających tytoń i eliminujących efekty uboczne procesu spalania. Przypomnę, że mówimy o 770 miliardach dolarów bo na tyle wyceniana jest branża tytoniowa na świecie.

Ten wstrząs co prawda nie jest jeszcze widoczny w statystykach bo na 1.1 miliarda ludzi palących na świecie z alternatywnych produktów korzysta około 100 mln osób. Można więc powiedzieć, że to mało. Drogi odwrotnej już jednak nie ma. Nikt przy zdrowych zmysłach nie powinien inwestować dziś w bardziej szkodliwy produkt, kiedy jest do niego lepsza alternatywa. Wie to nawet sama branża tytoniowa, ale nie wszystkie koncerny są zainteresowane odejściem od papierosów, który przecież tak dobrze się sprzedaje i ma tylu klientów. Te wątpliwości branży widać zresztą po skali inwestycji: jeden z koncernów tytoniowych zainwestował w badania i rozwój technologii bezdymnych już ponad 9 miliardów dolarów. To więcej, niż pozostałe trzy globalne koncerny razem wzięte...

Branży tytoniowej jednak nikt nie wierzy. Trudno jest sobie wyobrazić, że aż tak się zmieniła, iż chce walczyć z produktami, które sama produkuje i które nadal są warte miliardy dolarów. Zbudowanie takiego zaufania po całej historii związanej z tą branżą może być bardzo trudne, o ile w ogóle realne. Do tego nie wszyscy mówią wspólnym głosem, bo jeśli w grę wchodzą tak potężne pieniądze to każdy sam liczy swoje potencjalne zyski i straty związane z tą rewolucją.

Mając technologie – mamy na razie dopiero początek rewolucji. Dla mnie faktyczną rewolucją będą produkty całkowicie nieszkodliwe dla zdrowia, pozwalające bardzo szybko pozbyć się nikotynowego nałogu. Na świecie jest tyle problemów do rozwiązania, że ostatnią rzeczą jaką powinniśmy się zajmować w przyszłości, to głupie ludzkie wybory i nałogi.

Technologia powinna powoli pomóc się nam ich pozbyć.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu