Weekend poza domem, na łonie natury, ale z... dostępem do telewizora. A to sprawia, że w piątkowe popołudnie wchodzę do sklepu czy na stację benzynową i biorę... gazetę z programem telewizyjnym. Za każdym razem pada na ten sam tygodnik. Sprawdzony i za każdym razem zabawny. Piszę o tym, ponieważ to jeden z przykładów analogowego rozwiązania, którego nie jestem w stanie zastąpić cyfrowym. Nie dlatego, że nie ma alternatywy - po prostu uważam, że cyfrowo oznacza w tym przypadku gorzej.
Nowe rozwiązania zawsze są lepsze? Może, ale do niektórych nie jestem w stanie się przekonać
Ciekaw jestem czy tylko ja (plus Partnerka) tak mam: wolę gazetę z programem niż sprawdzanie oferty stacji telewizyjnych w Sieci? To drugie jakoś nie potrafi mnie do siebie przekonać, jest czasochłonne i wręcz zniechęca do szperania. Może to ja coś źle robię, może jakiś power user pokazałby mi, jak się tym fachowo posługiwać. A może to po prostu nie jest tak wygodne, jak stara, dobra gazeta? Po tej myśli zadałem sobie pytanie, dlaczego zakładam(y), że nowe, bardziej nowoczesne, znaczy lepsze?
Pisałem kiedyś, że notatki nadal robię wykorzystując do tego celu długopis i papier. Nie korzystam w tym przypadku z komputera, chociaż pracuję z nim zazwyczaj kilkanaście godzin dziennie. Wciąż używam też papierowego kalendarza-notatnika, gdy chcę zapisać informacje o spotkaniu, zadaniu, pracy, jakiś pomysł. Kalendarz leży na biurku, noszę go w plecaku, zabieram ze sobą na wyjazdy. Jasne, mógłbym to wszystko ogarniać z pomocą telefonu czy komputera. Nie jestem jednak przekonany czy byłoby mi łatwiej. Czy byłoby szybciej, sprawniej i np. bezpieczniej.
Kolejne przykłady związane z podróżami. Jest mnóstwo stron poświęconych turystyce, wyjazdom, atrakcjom, zwiedzaniu. Mimo to jadąc gdzieś na dłużej kupuję papierowy przewodnik. Plus, uwaga, papierową mapę. I może to swoje waży, zajmuje miejsce, ale noszę te rzeczy w plecaku. Wiem, średniowiecze, mógłbym po prostu wyjąć smartfon, skorzystać z map Google czy wyszukiwarki tej firmy, by dowiedzieć się, jakie atrakcje znajdę w pobliżu. A teraz także z aplikacji, która zbierze mi wszystkie przydatne informacje w jednym miejscu. Ale ja nadal będę pewnie woził ze sobą książkę i rozkładaną płachtę z nazwami miast lub ulic...
Chociaż sam korzystam często z przepisów kulinarnych znalezionych w Sieci, to znam ludzi (młodych, "zinformatyzowanych"), którzy wolą zaglądać do książek kucharskich czy przepisów znalezionych w gazetach (w tym celu je kupują). To dzisiaj brzmi jak szaleństwo, lecz ludzie nadal to robią. Listę zakupów wciąż tworzę na kartce i chowam ja do portfela, gdy idę do sklepu - nie korzystam ze smartfona do tego zadania, chociaż wiem, że istnieją rozwiązania, które unowocześniają cały proces. Trwam jednak przy papierze, który sprawia, że podążam alejkami sklepowymi z wózkiem i skreślam kolejne pozycje z listy...
Takich przykładów jest pewnie więcej, zakładam przy tym, że każdy ma swoje i nie jestem wyjątkiem - ludzie nadal tkwią w analogu w niektórych przypadkach, chociaż nie są skłóceni z nowymi technologiami, korzystają z nich każdego dnia i to w sporym wymiarze. Ale pozostawiają jakieś rozwiązania z przyszłości: przez sentyment, z przyzwyczajenia, z niechęci do oddania się cyfrze w stu procentach. Albo po prostu dlatego, że nie spodobało im się to, co nowe. Uznali, że ewolucja nie poszła we właściwym kierunku albo po postu nie była potrzebna. Bo stary pomysł nadal się sprawdza. Nie wiem, co musiałoby się wydarzyć, bym stwierdził, że papierowy program telewizyjny, ramówka spisana w jednej gazecie, nie ma sensu, stał się anachroniczny. No chyba, że całkowicie zrezygnuję się z linearnej telewizji, nawet w te krótkie weekendowe spotkania z odbiornikiem. Chociaż i to może nie być wystarczający argument - opisy nowych odcinków tasiemców serwowanych przez tv, plotki z życia gwiazd i inne równie ciekawe materiały z tego magazynu i tak by mnie do niego przyciągały. Raz na jakiś czas...
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu