Niedawno pisałem o smartfonie HTC Desire 200, który wzbogacił ofertę tajwańskiego producenta. Chwilę potem pojawiły się doniesienia na temat HTC Butte...
Niedawno pisałem o smartfonie HTC Desire 200, który wzbogacił ofertę tajwańskiego producenta. Chwilę potem pojawiły się doniesienia na temat HTC Butterfly S oraz firmy Kazam, która ma stanowić konkurenta azjatyckiej korporacji (i nie tylko ich). Teraz branżę obiegają informacje dotyczące kontraktu, jaki ma związać z firmą aktora Roberta Downey Jr oraz deklaracji Petera Chou (CEO HTC), który najwyraźniej nie zamierza się żegnać ze stanowiskiem. Pisząc krótko: sporo się u nich dzieje.
Warto chyba przedstawić wszystkie informacje po kolei – zacznijmy od HTC Desire 200. Swoje zdanie na temat tego urządzenie wyraziłem kilka dni temu. Choć tekst pojawił się przed oficjalną premierą, to zdania nie zmieniam – "dwusetka" to dość karkołomny pomysł, który może przynieść producentowi więcej szkód niż pożytku. Na jego pokładzie znalazł się mizerny procesor, 512 MB pamięci operacyjnej, 3,5-calowy ekran o rozdzielczości 320x480 pikseli, a także 4 GB pamięci wbudowanej (plus czytnik kart pamięci) i akumulator 1230 mAh. Do tego Android 4.0 ICS z nakładką Sense.
Aby zarobić na tym urządzeniu HTC będzie musiało nieźle się nagimnastykować – na rynku nie brakuje przecież tanich smartfonów ze słabymi specyfikacjami i producent powinien mieć niezły plan, jeżeli chce nawiązać walkę z graczami koreańskimi oraz chińskimi. Jeśli jednak tego planu nie ma i liczy na to, że smartfon zyska na popularności, ponieważ ma logo HTC, to efekt może być łatwy do przewidzenia. Tylko czym tu można zaskoczyć? Niską ceną? Wątpię, by przebili innych. Podzespołami sprzed lat? A może systemem Beats Audio, który okazał się klapą? Mam nadzieję, że niedługo poznamy tę tajemnicę.
Firma nie kazała nam długo czekać na informację o kolejnej nowości. Choć mamy do czynienia ze świeżym sprzętem, to warto pamiętać, iż stanowi on następcę dość dobrze przyjętego modelu Butterfly, który pojawił się na rynku w roku ubiegłym. Tym modelem HTC zatarło trochę doniesienia na temat przedstawionego dzień wcześniej smartfonu Desire 200. Butterfly S prezentuje się naprawdę ciekawie i zapewne pojawią się klienci zainteresowani słuchawką (póki co ma ona być dostępna jedynie w regionie Azji i Pacyfiku).
Producent wyposażył ten model m.in. w 5-calowy wyświetlacz Full HD, czterordzeniowy procesor Snapdragon 600 o taktowaniu 1,9 GHz, 2 GB pamięci operacyjnej oraz 16 GB pamięci wbudowanej (plus czytnik kart pamięci). Nie zabrakło całkiem sensownego akumulatora o pojemności 3200 mAh, a także wsparcia dla NFC, GPS czy GLONASS. Zastosowano znaną już technologię UltraPixel, znalazło się miejsce dla przedniej kamery. Całość zamknięto w obudowie z tworzywa sztucznego (144,5x70,5x10,6 mm przy wadze 160 g) i dodano Android Jelly Bean z nakładką Sense 5.
Oba wspomniane modele jakoś do siebie nie pasują i trudno stwierdzić, czy HTC dobrze przemyślało swoją strategię na kolejne lata. Ktoś powie oczywiście, że Samsung też ma produkty z różnych półek cenowych. Nie przypominam sobie jednak, żeby któryś top menedżer koreańskiego giganta zapowiadał, że jego firma porzuca segment tanich słuchawek, by niedługo później dorzucać do swojej oferty modele, które ciężko uznać nawet za niższą półkę średnią. Jeśli te zmiany decyzji ostatecznie doprowadzą ich do sukcesu, to będę pełen podziwu i pogratuluję oczywiście umiejętności biznesowych, ale na to chyba przyjdzie nam trochę poczekać.
Skoro już o czekaniu mowa. Przypominam sobie, że w którymś z tekstów dotyczących HTC wspominałem, iż firmę opuszczają kolejni wysoko postawieni pracownicy. Część trafiła do konkurencji, ale dwóch panów postanowiło stworzyć własny biznes. Nowy twór nosi nazwę Kazam, a jego ojcami są Michael Coombes oraz James Atkins – w HTC byli odpowiedzialni odpowiednio za sprzedaż i marketing i najwyraźniej stwierdzili, że to wystarczy do rozkręcenia kolejnej firmy na rynku smartfonów.
Czytając pierwsze doniesienia na temat Kazam można odnieść wrażenie, że faktycznie nie brakuje w nich reklamy i podejmowana jest próba przekonania do produktów, które nawet nie istnieją. Niektórzy stwierdzą, że kolejność jest dość dziwna i mamy do czynienia z jakimś totalnie sztucznym organizmem, który po prostu nie ma szans na przekształcenie się w coś poważniejszego. Możliwe, że jest w tym sporo racji, ale warto pamiętać, iż to właśnie zbyt słaby marketing był jednym z powodów kryzysu, w jakim znalazła się tajwańska korporacja. Czy w szaleństwie Kazam tkwi metoda? Odpowiedź na to pytanie poznamy najwcześniej za kilka kwartałów.
Wracamy do kwestii związanych bezpośrednio z HTC. Warto nawiązać do wspomnianego przed momentem marketingu. Ta sprawa była już omawiana bardzo wiele razy, więc nie ma się nad nią co rozwodzić. Przynajmniej, gdy chodzi o przeszłość. Działania marketingowe HTC w przyszłości to niezwykle ciekawy temat i to nie tylko dlatego, że producent zwiększył poważnie budżet przeznaczony na promocję. Firma postanowiła też zadbać o odpowiednią twarz swojego biznesu. Do tej pory kojarzyłem tę markę głównie z panem Chou. Już niedługo na hasło HTC przed oczami może się jednak pojawiać twarz popularnego ostatnio Roberta Downey Jr.
Plotka głosi, iż HTC podpisze z aktorem dwuletni kontrakt, dzięki któremu gwiazdor zarobi 12 mln dolarów. Amerykanin będzie miał podobno ostateczny głos w sprawie kształtu kampanii marketingowej i weźmie w niej udział jako on sam, a nie jako postaci, w które się wcielał (za to pewnie HTC musiałoby zapłaci już znacznie więcej i to nie tylko aktorowi). Jeżeli doniesienia zostaną potwierdzone, to za jakiś czas aktor pojawi się w wielu środkach masowego przekazu i na szeroką skalę będzie promował markę HTC.
Trzeba przyznać, że to całkiem sensowne posunięcie – Downy Jr jest obecnie "na fali" i zapewne szybko nie zniknie z ekranów. Już teraz wiadomo, że jako Iron Man pojawi się w kinach w roku 2015, a na tym jego role chyba się nie kończą. Jeżeli kampania HTC zostanie poprowadzona w odpowiedni sposób (o ile oczywiście doniesienia są prawdziwe – póki co nie ma oficjalnych informacji w tej sprawie), a producent dostarczy na rynek udane urządzenia i nie zaliczy znowu jakiejś większej wpadki, to korporacja ma szansę sporo na niej zyskać.
Na koniec wieści ze szczytu HTC. Od jakiegoś czasu mówi się o zmianie na stanowisku CEO azjatyckiej firmy. Cześć akcjonariuszy, ekspertów, branżowych dziennikarzy, a także miłośników tego tematu, uważa, iż producent potrzebuje nowego szefa (podobnie jest w przypadku Nokii, ale niechęć do Stephena Elopa trwa dłużej i ma chyba większy zasięg). Co na to sam Peter Chou? Stwierdził w jednym z ostatnich wywiadów, że nigdzie się nie wybiera i nadal będzie zarządzał HTC. Jeżeli zatem nie zostanie zmuszony do odejścia z firmy, to w najbliższym czasie raczej nie powinniśmy się spodziewać nowego CEO.
Niektórzy stwierdzą zapewne, że to błąd i firmie przyda się "świeża krew" dopóki są szanse na to, że coś da się zmienić i HTC znów zacznie się prężnie rozwijać. Należy jednak pamiętać, że to właśnie Chou doprowadził tę firmę na szczyt i być może ta sztuka uda mu się po raz drugi. To człowiek, który świetnie zna tajwańskiego producenta, a także samą branżę sprzętu mobilnego. Ściąganie osoby z zewnątrz może się przecież zakończyć prawdziwą katastrofą (przykładów z historii nie brakuje). Trudno stwierdzić, czy poszukiwanie następcy w firmie przyniosłoby pożądane efekty. Chou powinien dostać jeszcze trochę czasu, by zrealizować swój plan powrotu do pierwszej ligi na rynku smartfonów. O ile oczywiście taki plan posiada…
Źródło informacji oraz grafik: HTC, svit24.net
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu