Apple zapowiedziało wczoraj nowe iPady. I patrząc na nowe produkty, powinniśmy być oczarowani. Jednak zerkając na nową ofertę nie potrafię nawet udawać ekscytacji, a jedyne co czuję to… trochę zawodu, a trochę pytań, na które odpowiedzi raczej nigdy się nie doczekam.

Apple odświeża iPady i… kurcze, czegoś tu jakby zabrakło?
„Zwykłe” iPady — czyli te najtańsze w ofercie, od dawna nie mają na celu nas zachwycać. Mają być tanie i dobre. Użyteczne. Fajne. I w najnowszym modelu 11-calowego tabletu doczekaliśmy się szybszego układu (to bez wątpienia na plus) i więcej opcji związanych z pojemnością na dane (uwaga, dość szybko „tani” iPad przestaje być tani). Apple twierdzi, że nowy sprzęt będzie około 50% szybszy niż jego poprzednik. Warto też mieć na uwadze, że podstawowa wersja nie startuje już od 64 GB, a 128 GB — co bez wątpienia jest dobrą zmianą. Jednak w dobie, w której gigant z Cupertino wrzuca do oferty nowy „tani” iPhone by ten miał Apple Intelligence, a tutaj go brakuje… brzmi to dla mnie po prostu dziwnie. I jest to ruch, którego nie rozumiem. Tym bardziej że firma w materiałach prasowych chwali wydajność tabletu pod niebiosa, porównuje do poprzednich modeli i androidowej konkurencji. Tymczasem ich nowy sprzęt w ofercie nie jest na tyle wydajny, by obsłużyć ich nowe, rewolucyjne (jak sami twierdzą) funkcje. Na ile są one faktycznie rewolucyjne i potrzebne to zupełnie inna kwestia, jednak ten brak pozostawia we mnie spory niesmak.
iPad Air stracił swój największy atut. Apple pokazuje gdzie jest jego miejsce
W ostatnich miesiącach, gdy musiałem oddać recenzencki egzemplarz iPada Air z M2, naprawdę bardzo długo walczyłem ze sobą czy kupić wspomnianego Aira czy Pro. Powód tej walki był jeden: iPad Air z M2 wspiera akcesorium, którego Pro już nie wspierają, czyli klawiaturę Smart Folio. I niestety, ale nowy iPad Air też jej już nie wspiera — zamiast tego dostał zupełnie nową, kosmicznie drogą, opcję. Sam tablet — jak to tablet z serii Air — będzie znakomitym sprzętem, który zadowoli każdego, komu nie zależy na ekranach z odświeżaniem 120 Hz i najwyższej wydajności. Jednak w mojej opinii nowy tablet oprócz tego, że zyskał na wydajności (ale nie na tyle dużo, by mógł być ekscytującym w tym temacie niczym Pro), stracił na innym istotnym aspekcie. Ponadto wielu zauważa, że decyzja o upchnięciu M3 (układu o przestarzałej architekturze, z której Apple już zrezygnowało) pozostaje dość... dziwnym.
Szkoda. Kwestii kombinacji ze wsparciem akcesoriów nawet nie będę poruszał, bo tym razem faktycznie Apple robi użytkownikom pod górkę. Warto mieć jednak na uwadze, że nowa Magiczna klawiatura do iPada Air nie jest tą samą klawiaturą, którą w ubiegłym roku zaprezentowano dla iPada Pro z układem M4. Wcześniej były one uniwersalne, teraz nie są. Tym samym miejsca na zakup czegoś z drugiej ręki nie ma szans, podobnie zresztą jak na wykorzystanie posiadanych akcesoriów od poprzednich modeli Air. I tworząc nowe akcesorium, firma odebrała modelowi Air także aspiracji do "premium" i pokazuje gdzie jego miejsce. Różnice w cenie klawiatur są niewielkie (za 13" jest to koszt 1699 zł za wariant do M4 Pro i 1499 zł za wariant do Air M3), a nowa wersja pozbawiona będzie aluminiowego wykończenia. Brakuje jej także podświetlenia oraz haptyki. Jak za sprzęt, który w większym wariancie kosztuje blisko 1500 złotych… rozczarowująco. Nawet bardzo. Przy następnym modelu dostanie także biedniejszy rysik, bo Pro to dla niego zbyt wiele?
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu