Rosyjska agencja zajmująca się cenzurą — Roskomnadzor — ogłosiła plany stworzenia obszernej bazy danych zawierającej geolokalizacje adresów IP rosyjskich użytkowników internetu. Inicjatywa ta wywołała wiele kontrowersji zarówno w kraju, jak i za granicą i budzi pytania dotyczące prywatności, wolności w sieci oraz możliwych skutków dla rosyjskiego internetu, znanego jako RuNet. To także pewna wskazówka dla nas: Rosja naprawdę zmienia się w Związek Radziecki 2.0.
Według opublikowanego na rządowym portalu projekcie zarządzenia, dostawcy Internetu zostaną zobowiązani do dostarczenia Roskomnadzorowi informacji dotyczących adresów sieciowych używanych przez ich klientów — ostrzega serwis Meduza. Jednak to nie tylko same adresy IP stanowią cel zbieranych danych — włącza się także aspekt geolokalizacji. Projekt zakłada, że po okresie konsultacji, który ma zakończyć się 2 lutego, ostateczna wersja zarządzenia wejdzie w życie 1 września i będzie obowiązywać przez cztery lata.
Oficjalna nota wyjaśniająca dołączona do dokumentu definiuje cel projektu jako "gromadzenie informacji o krajowej (geograficznej) przynależności sieci IP". Roskomnadzor argumentuje, że jest to niezbędne w celu lepszej ochrony rosyjskich stron rządowych przed atakami DDoS, które stały się coraz bardziej powszechne od 2022 roku. Jednakże takie uprawnienia Roskomnadzoru budzą wiele obaw — teoretycznie każdy użytkownik Intenretu w Rosji będzie do namierzenia w naprawdę krótkim czasie. Celem obecnych działań Kremla jest zabezpieczenie się przed atakami wewnątrz prowadzonymi przez Ukraińców oraz aktywnością jakiejkolwiek opozycji. Wszystko to dzieje się po to, aby Rosja zachowała polityczną i systemową jedność w trudnym dla siebie czasie.
Eksperci w tej sprawie wyrażają podzielone zdanie. Aleksiej Amelkin, prezes Stowarzyszenia Operatorów Telewizji Kablowej Makatel, sugeruje, że Roskomnadzor może próbować zastąpić holenderski RIPE NCC jako regionalny rejestr internetowy Rosji. To miałoby na celu jeszcze większą izolację rosyjskiego internetu od globalnej sieci, co budzi obawy o wolność przepływu informacji i dostępu do treści. Właśnie dlatego też wiele mówi się o "wirtualnej żelaznej kurtynie", która miałaby spowić granice Rosji.
Namierzą Cię po adresie IP. Mokry sen Tigera Bonzo staje się faktem... tyle, że w Rosji
Projekt zakłada, że operatorzy sieci będą musieli dostarczać nie tylko same adresy IP, ale także dokładne lokalizacje geograficzne, włączając w to współrzędne geograficzne. Michaił Klimarew, szef Internet Protection Society, podkreśla, że to pozwoli dosłownie "namierzyć kogoś po adresie IP".
Filip Kulin, współzałożyciel projektu Usher II przeciwdziałającego blokowaniu stron internetowych, uważa, że rosyjskie władze mogą wykorzystać dane geolokalizacyjne do prowadzenia dochodzeń lub konfiskaty sprzętu. Natomiast źródło portalu Meduza w rosyjskim ISP podkreśla, że nowe dane pozwolą Roskomnadzorowi na jeszcze precyzyjniejsze blokowanie zasobów internetowych w określonych regionach kraju. Agencja w ten sposób może ograniczać dostęp do treści i informacji, które godzą w interes władzy bez większego trudu.
Warto zastanowić się, jakie będą długoterminowe skutki tej inicjatywy. Wielu ekspertów wskazuje na trop geopolityczny w tych doniesieniach z Rosji i najprawdopodobniej rosyjski Internet czeka izolacja na wzór chiński — niewygodne zasoby będą blokowane, a opozycja rodząca się wewnątrz, szybko pacyfikowana. O pełnej izolacji, która uczyniłaby z Rosji coś na wzór Korei Północnej, na razie się nie zanosi, ale nie zdziwię się, jeżeli do tego dojdzie po dalszych aktach eskalacji konfliktu na linii NATO — Rosja.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu