Temat blokowania internetowych reklam wraca na Antyweb. Tekst nie będzie jednak dotyczył przepychanek pomiędzy wydawcami, a autorami wtyczek do przeglądarek, bo do gry wkracza zupełnie nowa strona - twórcy przeglądarki. Opera postanowiła bowiem dźwignąć na własne barki ciężar "filtrowania" wyświetlanych treści, a więc rozdzielania materiałów właściwych od promocyjnych. Funkcja blokowania reklam została wbudowana bezpośrednio w przeglądarkę, a jej wersję testową miałem okazję wypróbować przed oficjalną premierą.
Nowa Opera samodzielnie blokuje reklamy - sprawdziliśmy ją przedpremierowo
Jest to bardzo ciekawy ruch Opery. Zespół odpowiedzialny za przeglądarkę robi co może, by przywrócić jej pozycję, którą Opera cieszyła się stosunkowo niedawno. Z zaciekawieniem obserwuję więc kolejne próby zwrócenia na siebie uwagi i przyciągnięcia użytkowników. Wersję beta Opery uważam za ciekawą alternatywę dla Chrome i Firefoxa na słabszych komputerach, dlatego decyzja o zaimplementowaniu mechanizmu blokowania bezpośrednio w przeglądarkę może okazać się strzałem w dziesiątkę lub totalną klapą.
Faktem jest, że wczytywanie większość witryn z pominięciem reklam pozytywnie wpływa na czas ładowania treści. Zdaniem Opery różnica ta może wynosić nawet 90%. Jeśli chodzi o sam mechanizm blokowania, to dzięki integracji z przeglądarką zysk na płaszczyźnie wydajności ma sięgąć nawet 40%. Takie zapowiedzi oczywiście napawają sporym optymizmem. Kolejną przewagą rozwiązania Opery jest oczywiście prosotota obsługi - zaznaczenie zaledwie jednego checkboxa w ustawieniach przeglądarki to wszystko, co musimy zrobić, by pozbyć się natarczywych reklam. Istnieje pewna swoboda w dostosowaniu działania filtra - możemy na własną rękę uzupełnić białą listrę witryn. Ku mojemu zdziwieniu, już na start zawiera ona sporo pozycji, które nie powinny się tam znaleźć, ale jest to w pewnym stopniu zrozumiałe - Opera nie chce narazić się nikomu z największych graczy.
A jak ze skutecznością narzędzia Opery? Byłem zdziwiony, że Opera jest w stanie tak sprytnie poradzić sobie z reklamami na większości stron, które odwiedziłem. Oczywiście wpływ na odczuwalnie szybsze działanie Opery w porównaniu do Chrome ma przede wszystkim brak sporej ilości dodatków, w które wyposażyłem przeglądarkę Google, ale mimo wszystko efektywność testowego wydania Opery zrobiła na mnie wrażenie.
Pomysł Opery nie kończy się jednak na samym blokowaniu reklam. Przygotowane zostało bowiem również narzędzie - benchmark - mające ułatwić ocenę takich działań. Zwykli użytkownicy, a przede wszystkim i autorzy stron, mogą w każdej chwili sprawdzić jak dużo (lub niedużo) reklam zostało zablokowanych podczas przeglądania kolejnych witryn. Dla jednych będzie to tylko ciekawostka, dla drugich użyteczne informacje, które mogą pomóc przy optymalizacji strony. Wszyscy zdajemy sobie przecież sprawę, że przeciągający się proces wczytywania strony potrafi zniechęcić użytkownika, który skieruje się gdzie indziej.
Decyzja Opery jest bez wątpienia intrygująca. Jestem bardzo ciekaw, czy podobną ścieżką podążą także inne przeglądarki, które opierają się teraz o zewnętrzne produkty dostarczane przez niezależnych deweloperów. W takich okolicznościach nie staje się to jednak normą i użytkownicy muszą świadomie podjąć decyzję o instalacji rozszerzenia. Opera zaś samodzielnie umieszcza się w pozycji, która może przysporzyć jej niemało kłopotów, bo z całą pewnościa wydawcy nie będą zadowoleni z takiego obrotu sprawy. Samoistne blokowanie reklam przez przeglądarkę? Nikomu nie będzie to na rękę, chyba że coraz większa liczba serwisów podejmie działania podobne do praktyk New York Times'a czy Wired - albo oglądasz reklamy albo płacisz za dostęp do treści.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu