Nauka

Ta planeta miała być przełomowa. No i mamy... klops

Jakub Szczęsny
Ta planeta miała być przełomowa. No i mamy... klops
Reklama

Zawsze, gdy pojawia się hasło "druga Ziemia", naukowcy i media szaleją i... nie jest to niczym dziwnym. "Drugą Ziemią" miała być właśnie egzoplaneta w strefie, gdzie woda mogłaby istnieć w stanie ciekłym, skalista, zbliżona rozmiarem do naszej. TRAPPIST-1 d pasowała do tej opowieści wręcz za idealnie. Jednak najnowsze dane z Kosmicznego Teleskopu Jamesa Webba podcinają skrzydła tym oczekiwaniom: atmosfera, jeśli w ogóle istnieje, nie przypomina ziemskiej.

TRAPPIST-1, czerwony karzeł 40 lat świetlnych od nas, od 2017 roku uchodzi za fenomen. Wokół tej chłodnej gwiazdy krąży aż siedem planet podobnych wielkością do Ziemi. To był rekord i zarazem kosmiczne laboratorium otwarte dla badaczy. Karzeł emituje mniej energii niż nasze Słońce, dlatego tzw. strefa zamieszkiwalna leży całkiem blisko gwiazdy. Planeta d – trzecia w kolejności – krąży zaledwie w 2% odległości Ziemi od Słońca. Jej rok trwa około czterech ziemskich dni. Teoretycznie leży na skraju równowagi temperaturowej, gdzie woda mogłaby utrzymywać się na powierzchni.

Reklama

Webb sprawdza szczegóły

Teleskop Webba, a dokładniej jego spektrograf NIRSpec, zajrzał w światło planety. Szukał molekuł charakterystycznych dla atmosfer: pary wodnej, metanu, dwutlenku węgla. No i co? I pudło. Caroline Piaulet-Ghorayeb z Uniwersytetu w Chicago i IREx przy Université de Montréal stwierdza wprost: TRAPPIST-1 d możemy skreślić z listy potencjalnych bliźniaczek Ziemi. To rozczarowujące, ale nie zaskakujące. Na pewno nie dla badaczy, którzy poniekąd tego właśnie się spodziewali. Choć z pewnością niektórzy się łudzili...

This artist’s concept depicts planet TRAPPIST-1 d passing in front of its turbulent star, with other members of the closely packed system shown in the background. The TRAPPIST-1 system is intriguing to scientists for a few reasons. Not only does the system have seven Earth-sized rocky worlds, but its star is a red dwarf, the most common type of star in the Milky Way galaxy. If an Earth-sized world can maintain an atmosphere here, and thus have the potential for liquid surface water, the chance of finding similar worlds throughout the galaxy is much higher. In studying the TRAPPIST-1 planets, scientists are determining the best methods for separating starlight from potential atmospheric signatures in data from the NASA/ESA/CSA James Webb Space Telescope. The star TRAPPIST-1’s variability, with frequent flares, provides a challenging testing ground for these methods. [Image description: Illustration of a planet silhouetted in front of a star. The star shows a large eruption on one side and more wisps of red coming from its southern hemisphere. Two more planets appear in the background.]

Brak wykrytej atmosfery nie oznacza, że planeta jest całkowicie naga. Astronomowie rozważają trzy opcje: bardzo cienka atmosfera przypominająca marsjańską; grube, wysokie chmury jak na Wenus, które maskują sygnatury chemiczne; albo rzeczywiście goła skała i... tyle. Każdy scenariusz pokazuje, że życie, jakie znamy, miałoby tam kosmicznie (hehe) trudne warunki. A jeśli dołożyć fakt, że czerwone karły regularnie wybuchają rozbłyskami — bardziej niszczycielskimi, niż te, które znamy ze Słońca... to wręcz niemal pewne jest to, że atmosfera jest tam ledwie szczątkowa. 

Czerwone karły jako test

Paradoks TRAPPIST-1 polega na tym, że choć to trudne środowisko, właśnie ono może być kluczem do zbadania szans na życie w dowolnej galaktyce. Czerwone karły stanowią większość gwiazd Drogi Mlecznej. Jeśli planety wokół takich gwiazd potrafią utrzymać atmosfery mimo bombardowania ich promieniowaniem, wtedy możemy mówić o realnych miejscach dla życia. Jeśli nie – Ziemia z jej (na razie) spokojnym Słońcem staje się jeszcze większą rzadkością.

Nadzieje przenoszą się na planety położone dalej: e, f, g i h. Oddalone od rozbłysków, mogą zatrzymać więcej gazów i wody. Problem w tym, że im dalej, tym zimniej i trudniej o jednoznaczne sygnatury w danych teleskopu Webba. Oznacza to lata pracy, zanim dowiemy się, czy w tym układzie istnieje planeta z grubą atmosferą i oceanami.

Czytaj również: Webb znalazł to tam, gdzie nikt już niczego nie szukał. A to ciekawostka!

Ziemia jako wyjątek

Wnioski są dla nas iście brutalne: TRAPPIST-1 d nie jest przyjaznym miejscem. To kolejny dowód na to, że nasza planeta jest ewenementem – nie tylko z powodu odległości od Słońca, ale i stabilności całego środowiska. Rozpatrywanie Webba w kontekście "obietnicy znalezienia nam drugiego domu" to mrzonka. Pewniejsze jest raczej uświadomienie sobie, jak bardzo unikalnym miejscem jest właśnie Ziemia.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama