12 lipca o 17.00 twórcy Nothing Phone 1 przedstawią światu swoje dzieło. Niemal codziennie docierają do nas nowe informacje o tym smartfonie. A mój początkowy entuzjazm powolutku stygnie.
Nothing to firma założona przez Carla Pei, który odpowiada m.in. za sukces OnePlus. Gdy z niego odszedł, założył swój startup i zaczął zbierać pieniądze od inwestorów. Najpierw na słuchawki – które pokazały się na rynku w zeszłym roku. A następnie – na smartfon.
PR za darmo
Nazwisko Carla Pei przyciągnęło uwagę mediów, więc firma zdobyła rozgłos w zasadzie bez żadnych nakładów na reklamę i PR. Aura tajemniczości i wyjątkowości produktów, która jej towarzyszy, przypomina to, co wiele lat temu działo się z OnePlus. Firma dla entuzjastów, której produkty można kupić tylko posiadając specjalne zaproszenie, ten kto miał telefon OnePlus, mógł czuć się wyjątkowo. A same smartfony? Złe nie były, twórcy wycisnęli z nich wszystko to, co mogli – czyli oprogramowanie i działanie. Ale ze zdjęciami, bez pomocy bardziej doświadczonych od siebie w tej dziedzinie, na najwyższą półkę wskoczyć już nie zdołali.
Teraz Carl Pei ewidentnie stara się powtórzyć to, co przyniosło sukces jego pierwszej firmie. Mamy więc tajemniczość i niepowtarzalny wygląd oraz wypuszczony wcześniej, własny launcher. Wszystko po to, żeby „się mówiło”. I rzeczywiście – smartfonów z przeźroczystym tyłem, do których wnętrza można wręcz zajrzeć, na rynku nie ma wiele. Tyle, że jak na razie „wyjątkowość” tego urządzenia opiera się w zasadzie na jego prawdopodobnej budowie. Trochę mało…
Szybkie ładowanie nie takie szybkie…
W sieci właśnie pojawiły się informacje, że Nothing Phone 1 będzie się ładować z mocą 45W. To… dość mało, jak na dzisiejsze standardy. Tzn. nie jest źle, ale trudno będzie sprzedać tą informację jako coś „niesamowitego”. Kolejny smartfon z 45W ładowaniem na rynku.
Czy telefon ma jeszcze coś specjalnego do zaoferowania? Otóż – nie bardzo. Mówiło się, że będzie to jeden z pierwszych smartfonów działających w oparciu o Snapdragona 7 Gen 1. Ale ponieważ nie ujrzał on jeszcze światła dziennego, bardziej prawdopodobne jest to, że będzie to po prostu Qualcomm Snapdragon 778G. Porządny procesor, który znamy z wielu dobrych urządzeń ze średniej półki np. realme GT Master Edition czy Samsunga Galaxy A52s.
Może więc aparat? 50 MP, 8 MP i 2 MP z tyłu plus 32 MP z przodu to znów raczej standardowy zestaw. Mam tylko nadzieję, że znajdzie się miejsce na optyczną stabilizację obrazu, a 2 MP to nie będzie aparat do zdjęć makro. Wolę sensor głębi do ładnych zdjęć portretowych.
Wyświetlacz? 6.43 calowy AMOLED FHD+ z 90 Hz odświeżaniem. Znów bez szału, choć doceniam 90 Hz. Naprawdę – nie widzę większej różnicy między 120 a 90 Hz, chyba że chodzi o baterię. Ta przy 120 Hz kończy się dużo szybciej.
Pozostaje jeszcze system. Znamy już launcher Nothing, więc zaskoczeń graficznych nie należy się spodziewać. Jakichś przełomowych funkcji również, ale jak to się mówi „pożyjemy, zobaczymy”. W końcu tu firma może rozwinąć skrzydła, nie ma bowiem żadnych technicznych ograniczeń.
To może będzie tani?
Czymś co mogłoby dodać nowemu urządzeniu nieco „magii” byłaby niska cena. Ale niestety nie mam złudzeń. Na to mogą sobie pozwolić duzi producenci wchodzący na nowy rynek. A do tego doświadczenie ostatnich lat uczy, że jest to polityka coraz krótsza, polegająca na kilku atrakcyjnych strzałach, po czym następuje windowanie cen. „Business is business”. Nie sądzę, by Nothing w ogóle myślało w tych kategoriach. Wydaje mi się, że bardziej będzie stawiało na ekskluzywność marki, lokując ją cenowo w najwyższych rejonach w swojej klasie.
Wszystko to skłania mnie do niestety dość smutnego wniosku, że po Nothing Phone 1 nie należy się spodziewać niczego wyjątkowego. Ot kolejna ciekawostka typu Essential Phone Andy Rubina. Który na rynku był, ale już go nie ma, a najbardziej zainteresowani byli nim dziennikarze a nie użytkownicy.
Choć oczywiście poczynaniom Nothing będę przyglądał się z zaciekawieniem i uwagą.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu