Motoryzacja

Ponad połowa nowych aut w Norwegii to hybrydy lub elektryki. Jak oni to zrobili?

Kamil Pieczonka
Ponad połowa nowych aut w Norwegii to hybrydy lub elektryki. Jak oni to zrobili?
93

Nie od dzisiaj wiadomo, że w Europie samochody elektryczne sprzedają się najlepiej właśnie w Norwegii. W 2018 roku pobity został kolejny rekord, elektryki przekroczyły 31% udziału w rynku, a w połączeniu z hybrydami zagarnęły ponad 60%. To ogromna zmiana, bo zaledwie 5 lat temu blisko 90% rynku należało do silników spalinowych.

Norwegia dzięki skutecznie prowadzonej polityce zachęt do zakupu aut nisko i zeroemisyjnych, chce doprowadzić do sytuacji gdy w 2025 roku z salonów samochodowych całkowicie znikną auta napędzane silnikami spalinowymi, w tym również hybrydy. Założeniem jest osiągnięcie zerowej emisji spalin (dzięki bateriom lub wodorowi). To bardzo ambitny plan, ale wygląda na to, że wszystko jest na najlepszej drodze aby został on zrealizowany.

Norwegia elektrykami stoi

Podstawą do mojego dzisiejszego artykułu był twitt autorstwa Eyvinda Avena, który opublikował wykres wskazujący procentowy rozkład sprzedaży nowych samochodów w Norwegii w podziale na rodzaj napędu. Dane z ostatnich 7 lat pokazują trend jaki obowiązuje tam mniej więcej od 2013 roku. Dzięki różnym zachętom ze strony państwa, sprzedaż aut elektrycznych dynamicznie rośnie (w całym 2018 roku to 31.2%, ale w samym tylko 4. kwartale 2018 było to ponad 40%). W połączeniu z autami hybrydowymi (wyposażonymi również w silnik spalinowy) napęd alternatywny ma ponad 60% udziału w rynku.

Przekładając to na wartości bezwzględne, Norwegowie kupili w 2018 roku 147 929 samochodów, z czego 46 143 to auta o napędzie elektrycznym, a 42 869 hybrydowym. Dla porównania, w trzech pierwszych kwartałach 2018 roku w Polsce sprzedano w sumie nieco ponad 400 000 aut, z czego zaledwie 958 miało napęd elektryczny, a 16 205 hybrydowy. Dzieli nas przepaść, a przypomnijmy, że rządowe plany przewidują 1 milion aut elektrycznych na polskich drogach do 2025 roku. Samo zniesienie akcyzy takiego wyniku nam z pewnością nie zapewni.

Norwegia dzięki skutecznie prowadzonej polityce zachęt do zakupu aut nisko i zeroemisyjnych, chce doprowadzić do sytuacji gdy w 2025 roku z salonów samochodowych całkowicie znikną auta napędzane silnikami spalinowymi, w tym również hybrydy. Założeniem jest osiągnięcie zerowej emisji spalin (dzięki bateriom lub wodorowi). To bardzo ambitny plan, ale wygląda na to, że wszystko jest na najlepszej drodze aby został on zrealizowany.

Norwegia elektrykami stoi

Podstawą do mojego dzisiejszego artykułu był twitt autorstwa Eyvinda Avena, który opublikował wykres wskazujący procentowy rozkład sprzedaży nowych samochodów w Norwegii w podziale na rodzaj napędu. Dane z ostatnich 7 lat pokazują trend jaki obowiązuje tam mniej więcej od 2013 roku. Dzięki różnym zachętom ze strony państwa, sprzedaż aut elektrycznych dynamicznie rośnie (w całym 2018 roku to 31.2%, ale w samym tylko 4. kwartale 2018 było to ponad 40%). W połączeniu z autami hybrydowymi (wyposażonymi również w silnik spalinowy) napęd alternatywny ma ponad 60% udziału w rynku.

Przekładając to na wartości bezwzględne, Norwegowie kupili w 2018 roku 147 929 samochodów, z czego 46 143 to auta o napędzie elektrycznym, a 42 869 hybrydowym. Dla porównania, w trzech pierwszych kwartałach 2018 roku w Polsce sprzedano w sumie nieco ponad 400 000 aut, z czego zaledwie 958 miało napęd elektryczny, a 16 205 hybrydowy. Dzieli nas przepaść, a przypomnijmy, że rządowe plany przewidują 1 milion aut elektrycznych na polskich drogach do 2025 roku. Samo zniesienie akcyzy takiego wyniku nam z pewnością nie zapewni.

Jak Norwegia promuje samochody elektryczne?

Najlepszą zachętą do zakupu jest jak zwykle cena. Dzięki rządowym zachętom auta elektryczne w Norwegii są zazwyczaj tańsze niż porównywalne modele z silnikami spalinowymi. Składają się na to dwie główne ulgi w podatkach. Po pierwsze samochody elektryczne zwolnione są z podatku VAT, który w Norwegii wynosi aż 25%. Czyli już na starcie cena auta elektrycznego nie rośnie o 1/4 jak w przypadku aut spalinowych. Druga ulga to brak podatku od zakupu, który wyliczany jest na bazie emisji dwutlenku węgla i tlenków azotu oraz masy auta.

W tym przypadku oszczędności też są całkiem spore, przykładowo dla Volkswagena Golfa z silnikiem 1.0 TSI o mocy 110 KM i wartości około 78 000 PLN netto, trzeba doliczyć jeszcze 13 680 PLN za emisję CO2 (109g/km), 970 PLN za NOx oraz 9250 PLN za masę (1126 kg), co w sumie daje 23 900 PLN podatku od zakupu. Do tego dochodzi 19 500 PLN podatku VAT i nieco ponad 1000 PLN opłaty recyklingowej. W sumie taki samochód kosztuje Norwega zatem 122 400 PLN. Dla porównania porównywalnie wyposażony e-Golf o wartości netto 111 750 PLN będzie w sumie kosztował tylko 112 750 PLN i to pomimo większej masy (1510 kg).

Zobacz też: raport z testu 10 aut elektrycznych

Do tego dochodzi jeszcze brak podatku drogowego (~1300 PLN rocznie), zniżka za przejazdy drogami płatnymi i promami (maksymalnie 50% tego co płacą pojazdy spalinowe), o połowę tańsze parkowanie w miastach i możliwość korzystania z bus pasów.  Nie wspominam już nawet o kosztach pokonania 1 km. Według kolejnego wykresu jaki opublikował Eyvind Aven, koszt przejechania 100 mil w Norwegii to około 5 USD (19 PLN) dla auta elektrycznego (przy założeniu zużycia 32 kWh na 100 mil), podczas gdy litr paliwa kosztuje około 7 PLN. Resztę już sami sobie możecie policzyć, w zależności od tego jakim autem jeździcie.

Na sukces Norwegów składa się jeszcze jeden czynnik, a mianowicie infrastruktura. Rząd co prawda zachęca do ładowania aut elektrycznych w nocy we własnych domach/garażach, ale rozwija też sieć ładowarek. Obecnie w tym kraju jest ponad 10 000 punktów ładowania aut elektrycznych, a 1500 z nich umożliwia szybkie ładowanie. Powstał nawet rządowy program, który zakłada, że przy wszystkich głównych drogach w kraju szybkie ładowarki mają być przynajmniej co 50 km. Tak jest już w całej Norwegii poza okręgami Finnmark i Lofoten.

Samochody elektryczne, a emisja CO2 w Polsce

Na koniec jeszcze jedno słowo w kierunku osób, które chciałyby napisać, że w Polsce elektryki nie są eko, bo "tankują" prąd wytwarzany z paliw kopalnych. Otóż jak się okazuje, nawet pomimo tego emisja CO2 jest niższa o około 25% w porównaniu do auta spalinowego. Elektryfikacja motoryzacji ma sens, ale jak widać na przykładzie Norwegii, bez konkretnych zachęt przeliczanych na zaoszczędzone pieniądze, trudno będzie o jej większą popularyzację.

Jak Norwegia promuje samochody elektryczne?

Najlepszą zachętą do zakupu jest jak zwykle cena. Dzięki rządowym zachętom auta elektryczne w Norwegii są zazwyczaj tańsze niż porównywalne modele z silnikami spalinowymi. Składają się na to dwie główne ulgi w podatkach. Po pierwsze samochody elektryczne zwolnione są z podatku VAT, który w Norwegii wynosi aż 25%. Czyli już na starcie cena auta elektrycznego nie rośnie o 1/4 jak w przypadku aut spalinowych. Druga ulga to brak podatku od zakupu, który wyliczany jest na bazie emisji dwutlenku węgla i tlenków azotu oraz masy auta.

W tym przypadku oszczędności też są całkiem spore, przykładowo dla Volkswagena Golfa z silnikiem 1.0 TSI o mocy 110 KM i wartości około 78 000 PLN netto, trzeba doliczyć jeszcze 13 680 PLN za emisję CO2 (109g/km), 970 PLN za NOx oraz 9250 PLN za masę (1126 kg), co w sumie daje 23 900 PLN podatku od zakupu. Do tego dochodzi 19 500 PLN podatku VAT i nieco ponad 1000 PLN opłaty recyklingowej. W sumie taki samochód kosztuje Norwega zatem 122 400 PLN. Dla porównania porównywalnie wyposażony e-Golf o wartości netto 111 750 PLN będzie w sumie kosztował tylko 112 750 PLN i to pomimo większej masy (1510 kg).

Zobacz też: raport z testu 10 aut elektrycznych

Do tego dochodzi jeszcze brak podatku drogowego (~1300 PLN rocznie), zniżka za przejazdy drogami płatnymi i promami (maksymalnie 50% tego co płacą pojazdy spalinowe), o połowę tańsze parkowanie w miastach i możliwość korzystania z bus pasów.  Nie wspominam już nawet o kosztach pokonania 1 km. Według kolejnego wykresu jaki opublikował Eyvind Aven, koszt przejechania 100 mil w Norwegii to około 5 USD (19 PLN) dla auta elektrycznego (przy założeniu zużycia 32 kWh na 100 mil), podczas gdy litr paliwa kosztuje około 7 PLN. Resztę już sami sobie możecie policzyć, w zależności od tego jakim autem jeździcie.

Norwegia dzięki skutecznie prowadzonej polityce zachęt do zakupu aut nisko i zeroemisyjnych, chce doprowadzić do sytuacji gdy w 2025 roku z salonów samochodowych całkowicie znikną auta napędzane silnikami spalinowymi, w tym również hybrydy. Założeniem jest osiągnięcie zerowej emisji spalin (dzięki bateriom lub wodorowi). To bardzo ambitny plan, ale wygląda na to, że wszystko jest na najlepszej drodze aby został on zrealizowany.

Norwegia elektrykami stoi

Podstawą do mojego dzisiejszego artykułu był twitt autorstwa Eyvinda Avena, który opublikował wykres wskazujący procentowy rozkład sprzedaży nowych samochodów w Norwegii w podziale na rodzaj napędu. Dane z ostatnich 7 lat pokazują trend jaki obowiązuje tam mniej więcej od 2013 roku. Dzięki różnym zachętom ze strony państwa, sprzedaż aut elektrycznych dynamicznie rośnie (w całym 2018 roku to 31.2%, ale w samym tylko 4. kwartale 2018 było to ponad 40%). W połączeniu z autami hybrydowymi (wyposażonymi również w silnik spalinowy) napęd alternatywny ma ponad 60% udziału w rynku.

Przekładając to na wartości bezwzględne, Norwegowie kupili w 2018 roku 147 929 samochodów, z czego 46 143 to auta o napędzie elektrycznym, a 42 869 hybrydowym. Dla porównania, w trzech pierwszych kwartałach 2018 roku w Polsce sprzedano w sumie nieco ponad 400 000 aut, z czego zaledwie 958 miało napęd elektryczny, a 16 205 hybrydowy. Dzieli nas przepaść, a przypomnijmy, że rządowe plany przewidują 1 milion aut elektrycznych na polskich drogach do 2025 roku. Samo zniesienie akcyzy takiego wyniku nam z pewnością nie zapewni.

Jak Norwegia promuje samochody elektryczne?

Najlepszą zachętą do zakupu jest jak zwykle cena. Dzięki rządowym zachętom auta elektryczne w Norwegii są zazwyczaj tańsze niż porównywalne modele z silnikami spalinowymi. Składają się na to dwie główne ulgi w podatkach. Po pierwsze samochody elektryczne zwolnione są z podatku VAT, który w Norwegii wynosi aż 25%. Czyli już na starcie cena auta elektrycznego nie rośnie o 1/4 jak w przypadku aut spalinowych. Druga ulga to brak podatku od zakupu, który wyliczany jest na bazie emisji dwutlenku węgla i tlenków azotu oraz masy auta.

W tym przypadku oszczędności też są całkiem spore, przykładowo dla Volkswagena Golfa z silnikiem 1.0 TSI o mocy 110 KM i wartości około 78 000 PLN netto, trzeba doliczyć jeszcze 13 680 PLN za emisję CO2 (109g/km), 970 PLN za NOx oraz 9250 PLN za masę (1126 kg), co w sumie daje 23 900 PLN podatku od zakupu. Do tego dochodzi 19 500 PLN podatku VAT i nieco ponad 1000 PLN opłaty recyklingowej. W sumie taki samochód kosztuje Norwega zatem 122 400 PLN. Dla porównania porównywalnie wyposażony e-Golf o wartości netto 111 750 PLN będzie w sumie kosztował tylko 112 750 PLN i to pomimo większej masy (1510 kg).

Zobacz też: raport z testu 10 aut elektrycznych

Do tego dochodzi jeszcze brak podatku drogowego (~1300 PLN rocznie), zniżka za przejazdy drogami płatnymi i promami (maksymalnie 50% tego co płacą pojazdy spalinowe), o połowę tańsze parkowanie w miastach i możliwość korzystania z bus pasów.  Nie wspominam już nawet o kosztach pokonania 1 km. Według kolejnego wykresu jaki opublikował Eyvind Aven, koszt przejechania 100 mil w Norwegii to około 5 USD (19 PLN) dla auta elektrycznego (przy założeniu zużycia 32 kWh na 100 mil), podczas gdy litr paliwa kosztuje około 7 PLN. Resztę już sami sobie możecie policzyć, w zależności od tego jakim autem jeździcie.

Na sukces Norwegów składa się jeszcze jeden czynnik, a mianowicie infrastruktura. Rząd co prawda zachęca do ładowania aut elektrycznych w nocy we własnych domach/garażach, ale rozwija też sieć ładowarek. Obecnie w tym kraju jest ponad 10 000 punktów ładowania aut elektrycznych, a 1500 z nich umożliwia szybkie ładowanie. Powstał nawet rządowy program, który zakłada, że przy wszystkich głównych drogach w kraju szybkie ładowarki mają być przynajmniej co 50 km. Tak jest już w całej Norwegii poza okręgami Finnmark i Lofoten.

Samochody elektryczne, a emisja CO2 w Polsce

Na koniec jeszcze jedno słowo w kierunku osób, które chciałyby napisać, że w Polsce elektryki nie są eko, bo "tankują" prąd wytwarzany z paliw kopalnych. Otóż jak się okazuje, nawet pomimo tego emisja CO2 jest niższa o około 25% w porównaniu do auta spalinowego. Elektryfikacja motoryzacji ma sens, ale jak widać na przykładzie Norwegii, bez konkretnych zachęt przeliczanych na zaoszczędzone pieniądze, trudno będzie o jej większą popularyzację.

Na sukces Norwegów składa się jeszcze jeden czynnik, a mianowicie infrastruktura. Rząd co prawda zachęca do ładowania aut elektrycznych w nocy we własnych domach/garażach, ale rozwija też sieć ładowarek. Obecnie w tym kraju jest ponad 10 000 punktów ładowania aut elektrycznych, a 1500 z nich umożliwia szybkie ładowanie. Powstał nawet rządowy program, który zakłada, że przy wszystkich głównych drogach w kraju szybkie ładowarki mają być przynajmniej co 50 km. Tak jest już w całej Norwegii poza okręgami Finnmark i Lofoten.

Samochody elektryczne, a emisja CO2 w Polsce

Na koniec jeszcze jedno słowo w kierunku osób, które chciałyby napisać, że w Polsce elektryki nie są eko, bo "tankują" prąd wytwarzany z paliw kopalnych. Otóż jak się okazuje, nawet pomimo tego emisja CO2 jest niższa o około 25% w porównaniu do auta spalinowego. Elektryfikacja motoryzacji ma sens, ale jak widać na przykładzie Norwegii, bez konkretnych zachęt przeliczanych na zaoszczędzone pieniądze, trudno będzie o jej większą popularyzację.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu