Na początku maja Nintendo udostępniło aktualizację systemu, która pierwszy raz od dawna wrzuciła mnóstwo nowości. Wszystko jako przygotowanie do nadejścia następcy Nintendo Switcha w przyszłym tygodniu. Jednak jak to mają w swoim stylu, coś musiało być tak zagmatwane, że odechciewa się w ogóle grać.

Aktualizacja o okrągłym numerze 20.0.0, przyniosła użytkownikom nowości, które pozwoliły poczuć, że rzeczywiście nadchodzi nowe. Na ekranie początkowym, pierwszy raz po długich latach od premiery Nintendo Switch Online, pojawiły się ikonki prezentujące coś zupełnie nowego. Zabawne jest to, że jednej z nich nie można nawet użyć, a druga wprowadza sporo zamieszania.
Nintendo znów rzuca kłody pod nogi. Zero słowa wyjaśnienia
Nie tylko zostały dodane dwie nowe ikony, lecz na domiar zmieniono kolory już istniejących. Ot, tak zmieniając element będący z konsolą od samego początku. Brzmi to jak nieistotna rzecz – i pewnie dla wielu taką jest – jednak tylko wzmacnia uczucie posiadania przestarzałego urządzenia. Tym bardziej, że jedna z dwóch nowych ikon – GameShare – kompletnie na nic się nikomu nie przyda aż do premiery Nintendo Switch 2.
GameShare jest funkcją, o którą błagano od samego początku, a którą pod nazwą Download to Play może pamiętać każdy, kto posiadał DSa, 3DSa lub Nintendo Wii. Była to opcja umożliwiająca grę z innymi osobami, nawet jeżeli posiadała ja tylko jedna osoba, co sprawdzało się świetnie na przykład w przypadku gier Mario Kart. Później po prostu moja ulubiona opcja... Zniknęła. Już w czerwcu powróci w glorii, ale wyłącznie na nowej konsoli z możliwością dzielenia się grami z poprzednią generacją konsol... Zatem dlaczego w ogóle już ją dodano? Nintendo w swoim stylu, zmieniło kolory, dodało funkcje i owszem, napisali o zmianach, ale bardziej zagmatwanie się tego zrobić nie dało.
No dobrze, GameShare w ogóle nie działa, więc przynajmniej jedyna szkoda, którą tworzy nowa ikona to niezrozumienie i lekkie zamieszanie. Szczególnie mnie zaś zirytowała funkcja Virtual Game Card. Och, Nintendo! Dlaczego musisz swoich fanów za każdym razem wystawiać na próbę?
Okej, nowa opcja zamienia każdą posiadaną grę w edycji cyfrowej na wirtualną kartridż z grą. Brzmi głupkowato, ale ogólnie, nie jest to wielki problem, aby się "wczuć", w końcu tym te gry właśnie są... Prawda? Niestety wraz z nową aktualizacją, od razu można zauważyć przedziwną decyzję o ujednoliceniu KAŻDEJ ikony wyświetlanej przy nazwie gry. Otóż przed aktualizacją, łatwo było rozróżnić, co w bibliotece posiadamy fizycznie, a co cyfrowo, przez malutką ikonkę kartridża przy właśnie nazwie. Teraz każda, KAŻDA gra ma tę ikonę za wyjątkiem tych online. Świetna robota.
Koszmar się zaczyna szczególnie wtedy, gdy posiadamy więcej niż jedną konsolę albo współdzielimy konta z innymi domownikami lub po prostu znajomymi. Teraz każda gra musi zostać wirtualnie załadowana na kolejnej konsoli, aby można było w nią grać. Dzięki temu Nintendo oferuje nam tak istotny czas dla siebie, dodatkową chwilę w życiu, abyśmy mogli sobie przez moment nad nim pokontemplować... Oczywiście to jest żart. To nie jest żadna przyjemność marnować czas na to, aby za każdym razem przechodzić przez proces ładowania gry i można zobaczyć, że NIE – TYLKO – JA mam z tym PROBLEM. Bowiem to nie naprawdę nie jest trudny scenariusz. Dla przykładu można mieć Lite'a przy łóżku i standardową konsolę na stałe przy telewizorze.
Rzucają kłody, ale na szczęście jest na nich sposób
Okazuje się, że w tym wszystkim nie zależało nikomu, aby bardzo jasno i wyraźnie pokazać jak ten problem uniknąć. Ja to rozumiem. W końcu wirtualne kartridże pozwalają wypożyczać gry na 14 dni, więc nie wątpię w nadzieję, że ludziom się nie będzie chciało i ostatecznie druga osoba w rodzinie zakupi wypożyczaną grę. Jednak jako użytkownik jestem wściekły, że nie da się od razu ominąć procesu ładowania, tylko trzeba "podłubać" w systemie.
W opcjach użytkownika można znaleźć funkcję, która się nazywa "Online License Settings". Dzięki niej można na jednej konsoli załadować wirtualną kopię gry i używać jej nawet offline, zaś ta kopia, która "pozostała" na innym urządzeniu, będzie wymagała uwierzytelnienia online, nim zostanie umożliwione granie na drugiej konsoli. Ścieżka jest dość prosta, gdy już się ją zna:
Settings -> User, tutaj należy wybrać profil osoby, której ustawienia chcemy zmienić -> i pozostaje już tylko odnaleźć wspomnianą opcję Online License Settings, która domyślnie jest wyłączona
Gdy już się wie, co trzeba zrobić, irytacja trochę znika. Niestety Nintendo nie jest za bardzo otwarte w tej kwestii i trzeba poświęcić własny czas oraz nerwy, aby móc spokojnie się cieszyć grami, która w końcu sami kupiliśmy. Premiera kolejnego Switch ma miejsce już w przyszły piątek i szkoda, że takie drobne rzeczy, muszą rzucać cień na ogromny sukces pierwszej wersji i przypominać nam, że za uśmiechniętymi, kolorowymi postaciami wciąż stoi bezduszna korporacja, która dla własnego dobra, nie będzie wszystkiego dawać na srebrnej tacy.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu