Konsole

Graliśmy na Nintendo Switch. Pierwsze wrażenia

Kamil Świtalski
Graliśmy na Nintendo Switch. Pierwsze wrażenia
Reklama

Dzisiaj miałem okazję po raz pierwszy przekonać się na własnej skórze, jak działa Nintendo Switch. Czy nadeszła rewolucja której oczekiwaliśmy?

Od lat Nintendo cieszy się średnio dobrą sławą wsród tzw. „hardkorowych” graczy. Na ich konsole nie pojawiają się największe blockbustery, które śmiało poczynają sobie na pozostałych platformach. Nie ma tam GTA, nie ma nowej odsłony Mortal Kombat, od jakiegoś czasu brakuje nawet popularnych, wydawanych co roku gier sportowych. Wii U, nie oszukujmy się, nie okazało się hitem. Nintendo Switch w pewnym stopniu realizuje idee które obecne były również przy okazji poprzednich konsoli firmy. Robi to jednak znacznie lepiej.

Reklama

O samym urządzeniu piszemy na bieżąco — nie brakuje u nas relacji z zapowiedzi, a Paweł podzielił się także swoimi obawami. W teorii i na materiałach promocyjnych wygląda to intrygująco, ale samo urządzenie składa się z tak wielu elementów, że nie bardzo wiadomo czego powinniśmy się tak naprawdę spodziewać.

Na zaproszenie polskiego dystrybutora Nintendo, firmy Conquest, miałem szansę sprawdzić zestaw gier i przyjrzeć się bliżej samemu urządzeniu. O tych pierwszych więcej przeczytacie jutro. Dziś skupię się na samej konsoli, którą miałem szansę poznać w kilku odsłonach. W zależności od tego, z którą grą przyszło mi się zmierzyć.

W Pradze czekały na nas stanowiska, które pokazały, że Switch niejedno ma imię. Witały nas te, w których każdy z graczy miał w dłoni połowę Joy-conu — więcej nie było im potrzebne, aby się doskonale bawić. Były też takie, w których kontrolery były wpięte w tablet, specjalny łącznik, a nie zabrakło także Classic Controllera.

Jedna konsola — wiele możliwości

Pierwsza myśl — Joy-cony są niezwykle małe. Przy zestawie mini-gier z zestawu 1-2 Switch każdy z graczy korzysta tylko z jednej części. Są drobne, ale też — niespodziewanie — okazują się wygodne. Sam nie mam specjalnie wielkich dłoni, jednak rozmawiając z ludźmi którzy obawiali się o tę wielkość nasze spostrzeżenia były takie same. Konstrukcje wydają się być naprawdę solidne. Niewielkie analogi także nie sprawiają najmniejszego problemu. Podobnie zresztą jak i klawisze, które przywodzą mi na myśl te, które zamontowane zostały w ostatniej odsłonie 3DSa.

Pod ogromnym znakiem zapytania stały do dziś czujniki, które wbudowano w te maleństwa. Okazuje się, ze Nintendo odrobiło pracę domową i jeżeli bawiliście się dobrze przy grach ruchowych na Wii, to tutaj macie szansę na jeszcze więcej radochy. Nintendo Switch wznosi bowiem ten motyw na zupełnie inny poziom. Jest jeszcze bardziej precyzyjnie. A większa dokładność daje znacznie więcej możliwości samym twórcom i pierwsze tego efekty już widać — o czym więcej już jutro.

Kiedy kontrolery dołączone są do ekranu — jest szeroko. Ale trudno mi powiedzieć, aby było niewygodnie. Najpierw przeżyłem szok, bo to dość nienaturalny układ — jednak by przywyknąć do takiej konfiguracji potrzebowałem raptem kilku sekund. Tym samym kiedy patrzyłem jak inni korzystają z Joy-conów podłączonych do specjalnego uchwytu, całość wydawała mi się być niezwykle drobną — co również wzbudzało moje obawy. Okazuje się, że zupełnie niepotrzebnie! Gdy chwyciłem pad w takiej konfiguracji, również bez większego problemu wydawałem Linkowi polecenia.

Klasyczne kontrolery od Nintendo już w przypadku Wii U były naprawdę solidne, tutaj jednak firma przeszła samą siebie. Kształtem i ergonomią przypominają mi pady, które doskonale znają wszyscy posiadacze Xboksa One, chociaż… Pro Controller — choć może być wam trudno w to uwierzyć — jeszcze lepiej leży w dłoni! Do tego warto pamiętać, że w padzie N nie będziemy musieli borykać się z kwestią wymiany baterii, a jeżeli zapowiedzi 40 godzin bez ładowania się potwierdzą — to będzie to najlepszy pad na rynku.

Reklama

Jest inaczej

Ogromną zagadką od początku jest waga i ergonomia zestawu w wersji „przenośnej”, tj. z Joy-Conami dołączonymi do ekranu. I tutaj wciąż nie mam odpowiedzi. Bo o ile „szerokość” całości wydaje się w pierwszej chwili nienaturalna, to wciąż nie wiem, jak z wagą. Na pokazie do każdego egzemplarza dołączony był metalowy uchwyt i dość solidny kabel, przez co trudno stwierdzić, jak wypada w praktyce sama konsola. To samo zresztą tyczy się wkładania jej do docka. Cały czas podglądałem jak robią to obsługujący urządzenie, sam też miałem okazję to kilka razy zrobić. I nie wiem czy za problemy odpowiedzialny był uchwyt i brak wprawy, czy faktycznie tak trudno się ją tam wkłada. Wiem natomiast, że faktyczne przełączenie obrazu między telewizorem a tabletem trwa dosłownie kilka sekund — i zakładam, że jest to kwestia nie tyle konsoli, co kabla HDMI i telewizora.

Niestety należy pamiętać, że była to prezentacja skupiająca się na grach — nikt z obecnych nie miał przyjemności przyjrzeć się bliżej menu i opcjom. Te zresztą mogliśmy już zobaczyć na pierwszym unboxingu Nintendo Switch. O tym jak wypadają same gry więcej jutro — ale już teraz mogę spokojnie założyć, że będzie się działo.

Reklama

Nintendo wyciągnęło wnioski?

Patrząc na Nintendo Switch mam wrażenie, że Nintendo naprawdę wyciągnęło wnioski po swojej ostatniej konsoli. O ile Wii U starało się być sprzętem stacjonarnym który nie potrzebuje telewizora, tutaj firma poszła o krok dalej. Wszystkie najlepsze cechy Wii i Wii U zaserwowała w jednym produkcie i zamknęła w estetycznej formie, którą można ze sobą zabrać gdzie tylko zechcemy. Sterowanie ruchowe stało się bardziej precyzyjne niż kiedykolwiek, a mobilności urządzeniu odmówić nie można. Do tego wszystkiego dochodzi fenomenalny, klasyczny, kontroler, który od wejścia stał się moim faworytem — to dla tradycjonalistów. Pytanie brzmi: czy to wszystko wystarczy by stanąć oko w oko do walki z Sony i Microsoftem?

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama