Felietony

Nigdy nie patrzę na żaden komunikator internetowy z sentymentem i podejrzewam, że nigdy się to nie zmieni.

Paweł Winiarski

Pierwszy komputer, Atari 65 XE, dostał pod choinkę...

Reklama

Niedawno w sieci zrobiło się głośno o mailach wysyłanych przez Gadu Gagu. Nieużywane konta zostaną usunięte, podobnie jak archiwa przeprowadzonych roz...

Niedawno w sieci zrobiło się głośno o mailach wysyłanych przez Gadu Gagu. Nieużywane konta zostaną usunięte, podobnie jak archiwa przeprowadzonych rozmów. Gdyby nie to, pewnie nie pomyślałbym o komunikatorze przez najbliższych kilka lat. O jakiejkolwiek tęsknocie też nie ma mowy, choć przez lata GG było nieodłącznym elementem mojej codzienności.

Reklama

Był taki moment w polskiej sieci, że numer Gadu Gadu stał się prawie tak ważny, jak numer telefonu. Ba, sam znałem swój na pamięć i jeśli poznawałem osoby spędzające choć trochę czasu w sieci, był to dla mnie wygodny sposób na nawiązanie kontaktu w sieci. Samego komunikatora Gadu Gadu tak naprawdę nie lubiłem i zawsze szukałem alternatywy. Najdłużej „siedziałem” na Tlenie, który poza obsługą protokołów GG, oferował również możliwość wykorzystania konta w serwisie tlen.pl. A to było wygodniejsze, chociażby ze względu na bezproblemowe przesyłanie plików. I ładniejsze, choć miałem wrażenie, że system jest bardziej obciążony. Miło wspominam również AQQ, które było kolejną alternatywą dla natywnego komunikatora GG.

Mam, bo wszyscy używają

Mam wrażenie, że GG używałem niejako z przymusu. Mówi się, że popularność usługi czy serwisu wynika z tego, ilu znajomych „na nim jest”. A GG używali praktycznie wszyscy, wrzucając przy okazji mniej lub bardziej ciekawe opisy. Najbardziej zapadł mi w pamięć „brak opisu dla popisu”, umieszczanego przez znajomych w ramach wirtualnej walki z bzdurami znajdującymi się na liście sieciowych znajomych. Chyba najgorzej wspominam mobilne Gadu Gadu i kiedy próbowałem przenieść swoje rozmowy na poziom telefonu, ostatecznie porzuciłem polski komunikator. Nie udało mi się przerzucić na ICQ, romansowałem też z Microsoft Messenger, ale tylko przy okazji poznania osób z innych krajów. Nigdy nie używałem też dłużej Skype’a, choć wiem, że wiele osób traktowało go jako główny i podstawowy komunikator tekstowy.


Jaki to ja miałem numer?

Nie pamiętam już swojego numeru GG, choć w okolicach roku 2005 to polski komunikator był pierwszą aplikacją, którą włączałem po uruchomieniu komputera. Nie wiem nawet jaki mail podany był przy rejestracji, dlatego sam nie dostałem listu informującego o usunięciu konta i archiwum. Również w tamtych latach to Gadu Gadu było (obok smsów i rozmów telefonicznych) najczęściej używanym sposobem dodatkowej komunikacji z poznaną dziewczyną, która ostatecznie została moją żoną. Ale szybko i naturalnie przeszedłem najpierw na czat Google, później na komunikator na Facebooku. Obu używam do dziś, jednak pierwszy sprawdza się tylko z osobami, które z jakichś powodów nie mają lub niezbyt często odwiedzają swoje konto na Facebooku. Bo to komunikator Zuckerberga jest najwygodniejszy. Facebook i tak jest najczęściej używaną przeze mnie siatką znajomych, niezależnie od tego czy chodzi o sprawy prywatne, czy służbowe. I choć od kilku miesięcy staram się spędzać na FB coraz mniej czasu, to serwis zawsze jest włączony, czy to w formie karty w przeglądarce, czy aplikacji na telefonie. Ciężko było mi zaakceptować konieczność instalacji Messengera, dziś widzę natomiast, że używam go częściej niż samego Facebooka.

Dziwi i śmieszy mnie trochę sentyment do Gadu Gadu, choć sam przecież uczestniczyłem w początkach, rozwoju jak i powolnej śmierci usługi. Z drugiej strony trochę szkoda, bo to ważny punkt na mapie historii polskiego internetu.

grafika: 1, 2

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama