Felietony

A Wy jak ograniczacie na co dzień Facebooka?

Tomasz Popielarczyk

Jestem dziennikarzem z wykształcenia, pasji i powo...

53

Grzegorz ostatnio pisał, że Facebook jest mu coraz mniej potrzebny. Jakby się zastanowić, u mnie nie jest właściwie w ogóle potrzebny, a mimo to każdego dnia poświęcam mu zdecydowanie za dużo czasu. Może to najwyższa pora, żeby wdrożyć jakieś rygorystyczne ograniczenia? Facebook przestał być mi n...

Grzegorz ostatnio pisał, że Facebook jest mu coraz mniej potrzebny. Jakby się zastanowić, u mnie nie jest właściwie w ogóle potrzebny, a mimo to każdego dnia poświęcam mu zdecydowanie za dużo czasu. Może to najwyższa pora, żeby wdrożyć jakieś rygorystyczne ograniczenia?

Facebook przestał być mi niezbędny dokładnie w momencie, gdy organizacja pracy redakcji przeniosła się na Slacka. Wcześniej używaliśmy grup i sprawdzały się one średnio. Slack okazał się natomiast strzałem w dziesiątkę. Nie znaczy to jednak, że nagle zacząłem rzadziej odwiedza platformę Zuckerberga. Wręcz przeciwnie - przez ten cały czas, gdy Facebook był potrzebny "do pracy" zostały u mnie takie nawyki, że właściwie nie wyobrażam sobie dnia od przeglądu strumienia.

I to jest najgorsze, bo potrafi być niesamowitym zjadaczem czasu. Niczym zombie przesuwasz post za postem, ruszasz bezwiednie kciukiem i zanim dotrze do Ciebie, że czwarty raz dziś oglądasz te same posty, tracisz 20 minut. Te 30 minut mógłbyś wykorzystać na przeczytanie trzech artykułów z Pocketa albo rozdziału książki. Mógłbym też przygotować jakąś prostą notkę na Antyweba. I teraz dodajcie do siebie te wszystkie 10-20 minutowe przerwy na Facebooka. Mam kolegę, który monitorował ten czas za pomocą wtyczek do przeglądarki. Okazało się, że w ciągu całego dnia na karcie Facebooka spędził w sumie 4 godziny. A dodajcie do tego jeszcze aplikacje mobilne...

Dlatego coraz częściej chodzi za mną myśl, żeby Facebooka ograniczyć. Jest sporo rozwiązań, które mają w tym pomagać. Na Chrome możemy np. zainstalować StayFocusd, który blokuje wybrane witryny w określonych godzinach, dzięki czemu możemy się poświęcić po prostu pracy. Można też bardziej rygorystycznie - zablokować adres facebooka na routerze i dać sobie z nim całkowicie spokój. Pytanie, na ile takie rozwiązania są skuteczne.

To uzależnienie, nie bójmy się tego słowa, nie jest może samo w sobie jakoś szczególnie szkodliwe. Oczywiście zakładam tutaj, że użytkownik nie publikuje każdych 10 minut swojego życia na Facebooku w postaci zdjęcia/tekstu/wideo. Przecież przeglądanie kotków/memów/zdjęć znajomych nie prowadzi do spustoszenia organizmu (co najwyżej trochę ogłupia). Patrząc jednak na Facebooka przez bilans zysków i strat, można łatwo dojść do wniosku, że przez niego ucieka nam coś znacznie ważniejszego. A przynajmniej ja mam takie wrażenie.

Oczywiście do podobnych wniosków można dojść w przypadku Twittera, Instagrama czy Snapchata - wszystko zależy od tego, z czego najczęściej korzystać (tudzież przy czym najczęściej marnujecie czas). Do czego zmierzam? Ja jeszcze nie opracowałem "planu naprawczego", ale czuję coraz silniejszą potrzebę. Tutaj pojawia się moje pytanie do Was: jak ograniczacie social media? Czy stosujecie jakieś filtry, blokady czy inne narzędzia? A może silna wola i mocne postanowienie poprawy wystarczają? A może w ogóle się tym nie martwicie?

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu