Całkiem niedawno CNN zabłysnął stwierdzeniem, że "firma Apple jest warta więcej niż Polska". Nie wiedziałem, czy śmiać się czy płakać - do momentu, w ...
Nieprzynoszący dochodów Instagram będzie niebawem wart pół miliarda dolarów. Przepraszam, ile?!
Całkiem niedawno CNN zabłysnął stwierdzeniem, że "firma Apple jest warta więcej niż Polska". Nie wiedziałem, czy śmiać się czy płakać - do momentu, w którym nie znalazł się szaleniec gotowy przebić amerykańskich dziennikarzy w dziedzinie absurdu. Tym razem jednak na serio.
Gazeta The Wall Street Journal donosi o planach zwiększenia funduszy firmy założonej przez Kevina Systroma i Mike'a Kriegera do 500 (słownie: pięciuset) milionów dolarów. Szefowie Instagramu nie komentują tej rewelacji, lecz gdyby faktycznie do tego doszło, to byłaby ona warta bagatela dwadzieścia razy więcej niż jeszcze rok temu. Warto sobie uświadomić, cóż takiego robi firma "warta więcej niż tysięczna część Polski" i dlaczego wpompowanie w nią kolejnych 40 milionów dolarów wydaje się być nieprawdopodobne.
Otóż Instagram jest w pełni bezpłatną aplikacją na gadżety wyposażone w system operacyjny iOS umożliwiającą użytkownikom robienie "kwadratowych", znanych z aparatów Kodaka i Polaroida zdjęć, nakładanie na nie mniej lub bardziej młodzieżowego filtra lub ramki i dzielenie się ze znajomymi na tuzin sposobów. Dzieło dwóch zdolnych Amerykanów trafiło do App Store 6 października i już po dwóch miesiącach mogło pochwalić się milionem pobrań, po kolejnych sześciu pięcioma milionami, zaś w ostatnim czasie ich liczba przekroczyła piętnaście milionów. To całkiem sporo, jak na aplikację stworzoną dla jednej tylko platformy i, co jest w tym wszystkim najważniejsze, nie dającą zarobić jej twórcom złamanego grosza.
Instagram, w przeciwieństwie do wielu, jeśli nie większości darmowych aplikacji na smartfony i tablety, nie wyświetla reklam, nie nakłada też na użytkowników obowiązku uiszczania wszelakich opłat. Nie znajdziemy w nim również możliwości dokupienia nowych efektów specjalnych i innych unikatowych bajerów, za które posiadacze iPhonów z chęcią by zapłacili.
Wall Street Journal punktuje w swoim artykule słabe punkty biznesu o nazwie Instagram. Należą do nich przede wszystkim: wspomniana przeze mnie wcześniej dostępność aplikacji wyłącznie na jednym urządzeniu, brak dostępu do serwisu z poziomu przeglądarki, oraz skromna ilość miejsca na ekranie iPhone'a dostępna do wyświetlania reklam. Założę się jednak, że znalazłoby się mnóstwo firm, które chciałyby mieć tylko takie problemy. Konta na Instagramie ułatwiają dotarcie do swoich fanów między innymi prezydentowi Barackowi Obamie i raperowi Snoop Doggowi, zaś innym dają dodatkowe możliwości reklamowania swoich produktów. Sami widzicie, że możliwości oraz fundusze są spore, tylko pomysłu brak.
Panowie Systrom i Krieger muszą znaleźć sposób na przekucie bazy z niemałą liczbą użytkowników bardzo popularnej aplikacji na żywą gotówkę. Bez niej, pompowana od dłuższego czasu bańka (wraz z całym Instagramem) może boleśnie pęknąć i pozostawić po sobie dużo niezagospodarowanego miejsca dla podobnej, lecz stworzonej z myślą o zarabianiu pieniędzy aplikacji. Z całą pewnością, taka już powstaje.
Ja tymczasem, razem z Pawłem i milionami innych użytkowników, czekam na zapowiedzianą kilka miesięcy temu wersję Insagramu dla Androida i korzystam w aplikacji konkurencji - zarówno tych płatnych jak i darmowych nie brakuje w Android Mark... przepraszam, w Google Play.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu