Netflix

Netflix: ich filmy nie tylko zbierają najniższe oceny, ale ludzie od razu o nich zapominają

Kamil Świtalski
Netflix: ich filmy nie tylko zbierają najniższe oceny, ale ludzie od razu o nich zapominają
Reklama

Widzowie nie są łaskawi dla filmów wyprodukowanych i/lub wydawanych przed Netflix. Trudno im się dziwić.

Netflix to platforma pełna sprzeczności. Z jednej strony gigant rynku VOD, z drugiej - od dawna mówi się, że poszli w ilość, zupełnie nie dbając o jakość. Nie zgodzę się z tym, że na Netflksie nie ma absolutnie nic ciekawego do oglądania, bo nie jest to prawdą. Ale patrząc na wyniki badania przeprowadzonego przez Ampere Analysis, trudno mi się z nim nie zgodzić. Mam wrażenie, że gdzieś po drodze firma nieco się zagubiła i teraz może mieć duży problem, by wybrnąć z koziego rogu w który sama się zapędziła.

Reklama

Oceny nie pozostawiają złudzeń. Netflix ma najgorsze oceny z całej konkurencji

W badaniu wzięto pod uwagę samych dużych rynkowych graczy — i wszyscy z nich mają dużo większe doświadczenie niż Netflix w temacie tworzenia i wydawania filmów. Poza Netflixem znalazły się tam: Sony, Universal, Fox, Warner Bros., Paramount oraz Disney. Netflix niewątpliwie jest numerem jeden jeżeli chodzi o to, jak wiele filmów wypuszcza (warto wziąć pod uwagę, że mowa tutaj o anglojęzycznych produkcjach wydanych od czerwca 2016, do marca 2020) — ma ich na koncie grubo ponad 120, a ich średnie oceny krytyków to poniżej 55 punktów, zaś widowni nie dobrnęły nawet do 60. Tymczasem po drugiej stronie jest Disney — ten ma na swoim koncie znacznie mniej filmów (nie dobrnął nawet do 60), ale oceny znacznie wyższe — od krytyków zgarnął ponad 65 punktów, od widzów - ponad 70.

Źródło: Ampere Analysis za WSJ

Na tym jednak jeszcze nie koniec Netflixa. Bo poza tym, że są one najgorzej oceniane i walka na ilość ewidentnie się gigantowi nie opłaciła, generują one też najmniej zainteresowania wśród widzów (w poniższym badaniu: co najmniej  pięć miesięcy od premiery). Bo tak naprawdę: o czym tu mówić, do czego wracać? Zrobili film, był co najwyżej średni, obejrzeliśmy, zapomnieliśmy. Można się rozejść. Ale trzeba przyznać, że na tle konkurencji - ten wykres wygląda wyjątkowo miażdżąco.

Źródło: Ampere Analysis za WSJ

Strategia Netflixa jest taka, każdy widzi. Ale wierzę, że szybko przestanie się opłacać

Jak wspomniałem już wcześniej - to nie jest tak, że wszystko na Netflixie jest złe, bo miewają swoje strzały. Zaczęli jednak od seriali, które zbierały najwyższe noty - a później chcąc się szybko rozwijać, rzucali pieniędzmi gdzie popadnie, licząc na więcej takich złotych strzałów. Złotych strzałów zabrakło, a premiera goni premierę. Budżety są przepalane na filmy, którym nie pomagają nawet kultowe gwiazdy kina (Uwielbiałem Van Damme'a, ale jego film na Netfliksie ogląda się z zażenowaniem). Do tego forma premiery ich seriali nie pomaga - bo nawet jeżeli mają tych kilka solidnych serii w ciągu roku - jestem doskonałym przykładem na to, że wystarczy odnowić subskrypcję na miesiąc lub dwa w ciągu roku, by nadrobić tych kilkadziesiąt odcinków. Prawda jest też taka, że po weekendzie premierowym większość o nich zapomina do kolejnej części przygód, nie ma tu mowie o ekscytacji i dyskusjach na miarę tych, które towarzyszą cotygodniowym premierom. Przypomnijcie sobie tylko, co się działo wokół Gry o Tron...

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama