Militaria

Niemcy zafundowali Ukrainie i NATO prawdziwy „Dzień Świstaka” z Leopardami 2

Krzysztof Kurdyła

...

Reklama

Do artykułu o Ramstein zabierałem się codziennie, ale każdego dnia Niemcy fundowali Ukrainie i NATO czołgowy „Dzień Świstaka”. Jeśli Scholz i spółka są irytujący ze swoimi odmowami wysyłania czołgów, to w wersji totalnego mataczenia i karuzeli sprzecznych deklaracji są żałośni...

Schizofrenia stosowana

„Nie damy czołgów”, „Damy jak Amerykanie dadzą Abramsy”, „Nie pozwolimy nikomu dać Leopardów”, „Może damy parę sztuk”, „Hej, musicie zapytać nas zdanie z waszymi Leopardami”... - i tak w kółko. Niemiecki polityczny wielogłos przekazuje sprzeczne ze sobą informacje kilka razy w ciągu każdego z ostatnich dni, a Scholz próbuje grać dodatkowo na podziały w NATO, uzależniając pomoc od czołgów amerykańskich.

Reklama

Polecamy na Geekweek: Żołnierze jednorazowego użytku. Rosjanie mają zakaz pomocy rannym

Wiarygodność tak kanclerza, jak i jego rządu, ale i niemieckiej zbrojeniówki zaczyna szorować po dnie. Ich zachowanie jest tym bardziej irytujące, że kto jak kto, ale to właśnie oni zrobili wiele, żeby Rosja mogła czuć się całkiem komfortowo z decyzją ponownego ataku na Ukrainę. Widać na szczęście oznaki, że Amerykanom zaczyna brakować do tego teatru cierpliwości.

Leopard 2 PL

Biden przyjmuje grę?

Ostatnie kilkadziesiąt godzin przepełnionych jest plotkami, że Biden zirytował się na tyle, że zamierza jednak wysłać Ukrainie sporą ilość starszych Abramsów (wersja nieznana). Co więcej, chce kraje posiadające Leopardy do oddania ich na wschód samodzielnie, oferując w zamian Abramsy i ich wsparcie.

To oznacza, że swoim idiotycznym uporem Niemcy mogą stracić nie tylko twarz i resztki honoru, ale podetną też swojej zbrojeniówce międzynarodową pozycję. Jeśli tak się stanie, można im tylko życzyć wszystkiego najgorszego, zapracowali na taki scenariusz wyjątkowo „uczciwie”.

Nie ma róży bez kolców

To wszystko, co się obecnie dzieje oznacza jedno, NATO musi bardzo poważnie zająć się logistyką sprzętu pancernego i opracować efektywny system wyposażania ukraińskich jednostek w zachodni sprzęt. W pierwszej kolejności szkolić ukraińskich żołnierzy na szybsze do wdrożeniu Leopardy i nie zważać na to, jakie akurat w danej godzinie jest zdanie Niemiec na ten temat.

Z Abramsami sprawa będzie niestety o kilka poziomów trudniejsza. Nikt w naszym rejonie nimi nie dysponuje, nie ma dla nich zorganizowanego zaplecza serwisowego, ani doświadczonej kadry. O ile dla Leopardów, nawet bez czynnej pomocy Niemców przeszkoleni ludzie, trenażery znajdą się w kilku krajach, dla amerykańskich wozów trzeba prawie wszystko przywieźć.

To są ogromne ilości sprzętu i ludzi, i konieczność zaimprowizowania centrów prawie od zera. Jeśli sądzicie, że Amerykanie przecież jeździli Abramsami na operację po całym świecie i są na taką ewentualność świetnie przygotowani, to się mylicie. W US Army są „klocki”, pozwalające prowadzić wyprawy ekspedycyjne, ale każda z nich była od strony logistycznej pieczołowicie i długi czas przygotowywana.

Reklama

Czas i pieniądz...

Stawiając Abramsy dla Ukrainy jako warunek, Scholz musiał wiedzieć, jak skomplikowaną operacją jest ich ewentualna wysyłka. Zwracali mu na ten aspekt uwagę niemieccy dziennikarze. Dobrze, jeśli Amerykanie pójdą na wymianę geopolitycznych ciosów, ale niestety ta operacja może mieć w przyszłości nieciekawe konsekwencje dla Ukrainy.

Biden przekazuje sprzęt Ukrainie w ramach określonego budżetu, który Abramsy poważnie wydrenują. Jeśli Kongres nie przyzna kolejnych kwot, albo nastąpi choćby lockdown administracji (rzecz w Stanach dość popularna), to kolejne paczki mogą wyglądać biednie. A pamiętajmy, że liczymy na drogie zachodnie samoloty bojowe.

Reklama

Tu też słychać plotki, że temat F-16 lub F-15 jest już na tapecie. Pytanie, czy operacja z Abramsami nie spowoduje, że ich dostawa się skomplikuje.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama