Felietony

Nie zawsze winna jest technologia. Często to zwykły brak kultury

Kamil Świtalski
Nie zawsze winna jest technologia. Często to zwykły brak kultury
33

Smartfony, tablety, mrugające inteligentne zegarki, przenośne konsole, a czasem wciąż jeszcze odtwarzacze MP3 — te wszystkie urządzenia potrafią odrywać naszą uwagę od otaczającego nas świata. Często korzystanie z nich utożsamiane jest z brakiem kultury, tylko... to nie one są winne.

Sobotnie popołudnie, kino w centrum dużego miasta. Blok reklamowy dobiega końca, ekran się ściemnia, za chwilę słychać komunikat z informacją o zakazie korzystania z telefonów komórkowych i urządzeń do nagrywania wewnątrz sali kinowej. Nie przeszkadza to panu wyjąć (na oko) sześciocalowego smartfona z wysokimi ustawieniami podświetlenia i wykonania połączenia telefonicznego, by powiedzieć osobie po drugiej stronie słuchawki, że już jest w sali kinowej. Jako widz siedzący za nim zostałem chwilowo porażony niebieskościami i bielą z dialera, a także samym zachowaniem. Tym bardziej że nie był to pierwszy raz kiedy spotkałem się z tym, że ktoś prowadzi rozmowę telefoniczną w kinie. Kiedyś byłem nawet świadkiem sytuacji, w której pan dopiero po tym jak zwrócono mu uwagę trzeci raz (!) wyszedł z sali. Nie frapując się przy okazji tym, by przeprosić czy — tym bardziej — przerywać połączenie.

Żyjemy w czasach kiedy za całe zło tego świata zrzucane jest na technologię. To ona winna jest temu, że nie rozmawiamy ze współpasażerami podróży w pociągach. Przez nią nie nawiązujemy nowych znajomości w komunikacji miejskiej. Robimy selfie w miejscach, gdzie przez wzgląd na historię i tradycję nie wypada nawet wyjmować aparatu fotograficznego. Ganiamy za wirtualnymi istotami po miejscach pamięci, nie patrząc na to, co dzieje się dookoła. Wchodzimy pod rozpędzony samochód wgapieni w ekran. Zachowujemy się jak kretyni, bo ścigamy lajki i serduszka. A nawet rozmawiamy przez telefon w kinie, czy sprawdzamy powiadomienia w smartfonie w teatrze. Tylko zaraz, czy to aby na pewno jest wina technologii?

Nie, ani trochę. Kilkadziesiąt osób w sali kinowej, z których pewnie większość ma współczesny telefon komórkowy. A może nawet kilka. I co, jakoś bez problemu potrafią nie tylko przez te dwie godziny wytrzymać bez rozmów telefonicznych, ale też nie czują potrzeby sprawdzania powiadomień. Udaje im się nawet wyłączyć dźwięki i wibracje, wow! Ile osób robi sobie durne zdjęcia w miejscach pamięci? To nie są tysiące czy miliony — a tyle ich tam bywa w skali miesiąca. To pojedyncze przypadki. Nie jest to ani normalne, ani powszechne zachowanie, dlatego kiedy widzimy coś takiego — ręce nam opadają i sprawę w mediach nagłaśnia się w mgnieniu oka.

O restauracjach które zabraniają fotografowania jedzenia zrobiło się głośno już kilkanaście miesięcy temu. I nie, nie chodzi o ludzi którzy zrobią szybkie zdjęcie smartfonem zanim zaczną jeść. Chodzi tu raczej o mocno zorganizowane ekipy, które bez wcześniejszego ustalenia tego z obsługą serwują profesjonalną sesję fotograficzną zamówienia — z zestawem kilku aparatów, lamp, blend i innych akcesoriów. Dziwicie się że już nie tylko miejsca typu fine diningnie chcą tolerować takiego zachowania? Inni goście chcą po prostu zjeść w spokoju posiłek, nie potrzebują przy okazji dostać flashem po oczach.

Czy winne są aparaty fotograficzne? A może lampy błyskowe? Nie, żadne z nich. To po prostu durne zachowanie ich posiadaczy. I zamiast obwiniać technologię i tylko narzekać, warto byłoby wpajać ludziom odrobinę kultury. Zakazów stukania w klawiaturę jak w japońskich pociągach nie wymagam, może zacznijmy od ograniczenia rozmów telefonicznych w transporcie publicznym.

Grafika

 

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

felieton