Linux

Nie zawsze instaluję Linuksa, ale gdy zainstaluję, to.... wrażenia po dłuższej przerwie

Jan Rybczyński
Nie zawsze instaluję Linuksa, ale gdy zainstaluję, to.... wrażenia po dłuższej przerwie

Przy okazji testów sprzętu, którego recenzja pojawi się lada dzień, postanowiłem zainstalować Linuksa, aby mieć pełniejszy obraz sytuacji. Muszę przyz...

Przy okazji testów sprzętu, którego recenzja pojawi się lada dzień, postanowiłem zainstalować Linuksa, aby mieć pełniejszy obraz sytuacji. Muszę przyznać, ze chociaż z tym systemem miałem do czynienia od kilkunastu lat, dłuższa przerwa oraz nowe doświadczenia sprawiły, że pewne kwestie stały się dla mnie bardziej wyraziste, nawet jeżeli wcześniej już o nich czytałem czy się nad nimi zastanawiałem. Chciałem podzielić się swoimi wrażeniami dotyczącymi najnowszego Ubuntu 13.10. Mówiąc krótko Linux i ta konkretna jego dystrybucja rozwijają się szybko i ciekawym kierunku.

Instalacja - może, choć nie musi, być jak z bajki

Miałem to szczęście, że zainstalowanie Linuksa na nowiutkim sprzęcie, który dopiero będzie dostępny w naszym kraju, z najnowszym procesorem Haswell przebiegło bez jednego, najmniejszego problemu. Już w momencie uruchomienia z płyty w formie Live wszystko zaskoczyło jak trzeba, sterowniki od dźwięku, WiFi, rozdzielczość ekranu. Nie była potrzebna ani jedna ręczna korekta nawet w panelu ustawień, nie mówiąc o konfigurowaniu przez edytowanie plików tekstowych czy szukanie dodatkowych paczek. Sytuacja utrzymała się również po instalacji systemu na dysku komputera. Cały proces trwał może 10 minut, głównie za sprawą szybkiego SSD.


Chciałoby się powiedzieć: nie każda instalacja systemu Linuksa jest bezproblemowa, ale gdy już jest, jest to najszybsza i najwygodniejsza instalacja systemu operacyjnego na komputerze. Każdy kto przechodził przez to samemu ten wie, że instalacja leci sobie w tle, gdy użytkownik może określić swój login, hasło i inne detale. Chwilę po tym jest już po wszystkim. Brak konieczności wprowadzania klucza i aktywowania tylko ten proces przyspiesza i upraszcza.

Oczywiście, gdy coś nie działa, szukanie i rozwiązywanie problemu może przerodzić się w prawdziwy koszmar i mnóstwo zmarnowanego czasu. Stąd rada jest prosta: jeżeli dobierzemy sprzęt tak aby był poprawnie wspierany out of the box, to mamy zagwarantowany rewelacyjny efekt. Oczywiście nie zawsze mamy taki komfort, większość przesiada się na nowy system w momencie gdy ma już sprzęt kupiony. Jednak kupując nowy sprzęt i wiedząc, że będziemy na nim instalować Linuksa warto wziąć to pod uwagę. To niby takie oczywiste - instalować system na sprzęcie, który go wspiera, ale Windows pod tym względem jest trochę mniej wybredny, zwłaszcza jeżeli idzie o sprzęt mobilny. Mając kompatybilny sprzęt nawet totalny amator instalujący Linuksa po raz pierwszy gwarantuje sobie sukces.


Sklep z aplikacjami deklasuje Windows 8

Dopiero stosunkowo niedawne doświadczenie z urządzeniami mobilnymi i ich sklepami: AppStore i Google Play uświadomiło mi, jak wygodny dla użytkownika może być sklep z aplikacjami. Windows poszedł tą samą drogą i oferuje aplikacje do swojego trybu dotykowego Modern w sklepie Windows Store. Niestety zawartość tego sklepu wygląda bardzo biednie w porównaniu z całą konkurencją, zarówno mobilną, jak i tym co oferuje Ubuntu. Nie zrozumcie mnie źle, na Windows jest dostępne najwięcej aplikacji i są one najbardziej różnorodne, ale rozsiane są po sieci. Nie ma centralnego miejsca w systemie, w którym można je znaleźć. Nikt nie gwarantuje, że są pozbawione wirusów, pobieramy je z różnych stron ufając ich producentom. Za to Windows Store jest wyjątkowo ubogi w aplikacje.

Tutaj Linux ma znacznie łatwiej. Repozytoria, czyli centralne miejsce, w którym znajdują się aplikacje dostosowane do danej dystrybucji istnieją niemal od samego początku. Znajduje się tam zdecydowana większość popularnego oprogramowania. Ubuntu dodatkowo ubrał tę bazę aplikacji w bardzo estetyczne wdzianko Centrum oprogramowania, które działa w dużej mierze tak jak AppStore. To naprawdę super wygodne, że zamiast chodzić po stronach, wszystkie potrzebne aplikacje, poza Chrome, mogłem zainstalować z jednego miejsca, wpisując zaledwie pierwsze litry ich nazwy i klikając instaluj. Linux miał to jeszcze przed urządzeniami mobilnymi, teraz ma to w jeszcze bardziej estetycznej formie, która dorównuje najlepszym wzorcom. Oczywiście, nie znajdziemy tu wszystkich programów znanych z Windows, a ci którzy ich potrzebują na Linuksa się nie przesiądą, ten fakt jest znany od dawna. Jeśli jednak nic takiego nie stoi na przeszkodzie, to będzie można z uśmiechem patrzyć, jak ikony z paskiem postępu pod spodem pojawiają się na bocznym pasku, zwiastując rychłą gotowość do użycia.


Zaskakująco dużo gier w Steam na Linux

Nigdy nie kupowałem gier na Steam pod kątem kompatybilności z Linuksem. Po pierwsze, duża część mojej biblioteki powstała na długo przed powstaniem Steam na Linuksa i takiego planowania nie dało się wdrożyć w życie. Po drugie, skoro na co dzień pracuję na Windows, nie miałem powodu, żeby na nim nie grać. Po prostu nigdy nie traktowałem Linuksa jako platformy do grania. Tym większe było moje zaskoczenie, gdy okazało się, że na 163 gry w mojej kolekcji, aż 51 mogę zainstalować na Ubuntu. Jednym kliknięciem, bez najmniejszego problemu czy kombinowania. To prawie jedna trzecia wszystkich moich tytułów, dokładnie 31%. Spodziewałem się raczej 10, maksymalnie 15% mojej biblioteki.

Oczywiście brakuje sporo tytułów AAA, ale osobiście nie odbieram tego jako dużego minusa. Coraz mniej gier dużego kalibru naprawdę mnie bawi. Nie znaczy to również, że żadne gry z wysokiej półki się nie pojawiają. Wczoraj pojawiło się Metro: Last Night, jedna z najbardziej klimatycznych, najlepszych strzelanek single palyer w jakie ostatnio grałem, która jest absolutnie piękna graficznie. W Steamie jest obecnie dostępnych 367 gier na Linuksa. To dla mnie imponująca liczba. W zasadzie jedyne czego by mi wśród gier na Linuksa brakowało, to GTA 5, gdy już wyjdzie na PC.


Dodam również, że sama instalacja Steam była bardzo prosta i obyła się całkowicie bez kombinowania, a sam Steam jest dostępny w sklepie z aplikacjami, jak VLC czy GIMP.

Chrome szybszy na Linuksie...

Tak przynajmniej twierdzi benchmark Peacekeeper. Na Windows 8.1 Chrome zdobył 4243 punkty, za to na Ubuntu 5261. Oznaczałoby to, że Chrome jest aż o 19% szybszy na Linuksie. Być może różnica wynika z faktu, że Chrome na Linuksie występuje w wersji 64 bitowej, a system testowy ma 8 GB na pokładzie? Może przyczyna leży gdzie indziej? Tak czy inaczej coś jest na rzeczy.


Linux rozwija się szybko i płaci za to pewną cenę

Szybszy rozwój Linuksa, który eksperymentuje z wieloma nowymi rozwiązaniami jest, mówiąc ogólnie, okupiony mniejszą stabilnością. Użytkownik ma do wyboru albo dystrybucję LTS, która faktycznie jest pewniejsza, ale w porównaniu do nowszych wydań trochę przestarzała. Za to najnowsze wersje chorują często na problemy wieku dziecięcego. Często nie są to poważne problemy, ale niezmiernie zaskakuje mnie ich losowość. Np. w przypadku innej dystrybucji, która uruchamiam od czasu do czasu w wersji Live na swoim głównym komputerze, raz uda się ją poprawnie zamknąć, z komunikatem "wyjmij płytę i wciśnij Enter" a raz nie. Czasem okno regulacji rozdzielczości da się otworzyć, a raz nie. Przecież system za każdym razem ładuje się na czysto, z płyty, na tym samym sprzęcie, jak to jest w ogóle możliwe? W Windows jak coś nie działa, to nie działa za każdym razem, a jak działa to też raczej za każdym razem, dopóki cały system się nie zepsuje. Tej przewidywalności trochę mi w Linuksie brakuje, chociaż nie twierdzę, że w każdej dystrybucji jej brakuje. Jest to po prostu coś co, co zwróciło moją uwagę na przestrzeni lat.


Podsumowanie - systemy się rozwijają i nie są takie jak kiedyś

Wszystkie systemy bardzo się rozwinęły w przeciągu ostatnich lat. Dlatego niezmiernie dziwie się osobom, które uparcie twierdzą wciąż, że XP jest najlepszy. Owszem, rozumiem, że jak coś działa, to nie ma potrzeby płacić za to, żeby to zmienić. Mimo to estetyka, wygoda, ergonomia nowych systemów jest zupełnie inna. Jeżeli ktoś do tej pory używał tylko XP i nie jest do niego przywiązany np. jakiś starym programem rachunkowym, to po przesiadce na nowe Ubuntu doznałby pozytywnego szoku, jak system może być estetyczny, przyjazny, wygodniejszy w obsłudze. To dotyczy również Windows, który w wersji 8.1 wygląda bez porównania nowocześniej, chociaż przy ergonomii Modern pewnie akurat bym się spierał. Tak czy inaczej do XP czy innego systemu z przed przeszło 10 lat bym nie wrócił. Prędzej wybiorę Ubuntu, Chrome OS, czy nowego Windowsa.

Aktualizacja 07.11.2013

Sprzęt, na którym testowałem Ubuntu to Intel NUC D54250WYK. Jego recenzję można przeczytać tutaj.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu