Czy sympatia graczy w stosunku do Valve wystarczy, żeby właściciel Steama mógł stanąć w szranki z Microsoftem i Sony w walce o miejsce pod naszymi tel...
Czy sympatia graczy w stosunku do Valve wystarczy, żeby właściciel Steama mógł stanąć w szranki z Microsoftem i Sony w walce o miejsce pod naszymi telewizorami?
Obecna sytuacja na rynku konsol, jest wcale niezła dla klienta. Dwóch czołowych producentów ściga się ze sobą w „głównym nurcie”, wymuszając obniżki cen, ulepszanie parametrów, doskonalenie usług, itd. Nintendo stoi trochę z boku i stara się przyciągnąć rodziny, oferując „to coś”, czego nie ma konkurencja. Było nie było, właściciele praw do przygód wąsatego mechanika szukają alternatywnych dróg i rozwiązań.
Podobnie „trzecią drogą”, chce iść Valve – legendarny deweloper, a także firma odpowiedzialna za większą część cyfrowej rewolucji na pecetach (w postaci niegdyś nienawidzonego, a dziś kochanego Steama). Producent podczas projektowania sprzętu, który mielibyśmy podłączać do telewizorów w salonach, chce wykorzystać wszystkie swoje atuty, a także przepchnąć kolejną rewolucję. Panie i Panowie, Gabe Newell chce, żeby Steambox działał na Linuxie.
Steam jest obecny na platformie z pingwinem od lutego tego roku. W tym czasie pojawiło się prawie 200 gier, które można uruchomić na tej platformie w rzeczonej wersji. Oczywiście wciąż brakuje przede wszystkim tytułów od wielkich wydawców, prawdziwych histów za 60$. Obecne są gry niezależne i stare hity Valve.
Podczas konwentu Linuxcon, Gabe Newell, jeden ze współzałożycieli Valve zapowiedział, że w przyszłym tygodniu firma zapowie coś nowego.
W przyszły tygodniu udostępnimy więcej informacji na temat tego, jakie widzimy sprzętowe możliwości, aby Linux zagościł w naszych salonach.
Interpretować tę możliwość można w zasadzie jednoznacznie – Steambox będzie działał na Linuxie, a przynajmniej taka opcja będzie wspierana, a gracze zachęcani do używania tej platformy.
To rozwiązanie z punktu widzenia Valve jest idealnie - Windows i Microsoft w dużej mierze podcinają im skrzydła. Gigant z Redmond jest niejako w rozkroku - promowanie grania na PC kłóci się w pewien sposób z jego planami związanymi z Xboksem. Stąd m.in. małe zaangażowanie i niedopracowane, zaniedbane produkty, jak na przykład Games for Windows Live. Poza tym, brak konieczności ponoszenia kosztów związanych z opłaceniem licencji na Windowsa w jakimś stopniu zmniejsza koszt zaopatrzenia się w peceta do grania. Problem w tym, że zmienić zupełnie układ sił, wyprzeć Windowsa... To ogromne zadanie.
Z drugiej strony - to właśnie brak gier był od dłuższego czasu jednym z głównych problemów, jaki stał na drodze do rozwoju Linuxa. Jeszcze niedawno decydując się na pingwina musieliśmy mieć pełną świadomość, że wirtualna rozrywka przestaje być dla nas opcją (emulatory Windowsa, które wciskali mi znajomi Linuxowcy tylko zbywałem śmiechem). Ze swojej niedługiej przygody z Ubuntu pamiętam, że zrobił na mnie bardzo przyjemne wrażenie - kwestią nie do przeskoczenia okazały się niestety właśnie gry.
Valve chce podążyć drogą ułatwienia wejścia w świat Linuxa - udostępniają narzędzia, dają możliwości. Szczerze mówiąc, to nie jestem pewien czy w tym przypadku, kiedy pozycja Windowsa jest tak silna, jedynym możliwym rozwiązaniem nie jest metoda "siłowa", czyli wpompowanie w Steamboxa masy kasy i kupieniu zainteresowania wydawców. Mam jednak wrażenie, że kieszenie firmy nie są tak głębokie. Jestem bardzo ciekaw co z tego wyjdzie. W momencie kiedy 75% gier, które mnie interesuje, pojawi się na Linuxa, jestem niemalże pewny, że z Windowsa zrezygnuję.
Pełną prezentację Newella, prosto z Linuxconu znajdziecie na filmiku poniżej:
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu